- Musimy wymyślić jakiś sposób na to, by ten dwór wreszcie wyglądał tak, jak powinien - wyjaśnia Piotr Kempf, dyrektor Zarządu Zieleni Miejskiej. - Bierzemy pod uwagę różne rozwiązania, wstępnie spotkaliśmy się już z inwestorami - dodaje.
Niestety, ostatnie rozmowy z inwestorami w ubiegłym tygodniu nie przyniosły żadnych rozstrzygnięć. Na razie urzędnicy ZZM czekają, aż budynek dworu oficjalnie trafi w ich ręce. Teraz zajmują się wyłącznie parkiem. Nie chcą wyrokować, jak zostanie zagospodarowany zabytkowy dwór.
- Propozycji jest kilka. Mogłoby tam powstać miejsce dla młodych artystów albo dom pomocy społecznej, bo budynek znajduje się na uboczu. Konkretów jednak nie ma - przyznaje dyrektor Kempf.
Urzędnicy ZZM na pewno nie chcą oddawać dworu w prywatne ręce. Rozważali nawet przeniesienie do niego swojej siedziby, ale przystosowanie budynku na potrzeby ZZM (biura) byłoby trudne, a i odległość od centrum stanowiłaby problem.
- Najważniejsze, że sprawy własnościowe zostały wyprostowane - mówi Piotr Kempf. Przez lata bowiem to stanowiło największy problem dla miasta i blokowało rozwój obiektu. O dwór Badenich upominali się spadkobiercy, a ich roszczenia uniemożliwiały nawet otrzymanie wparcia finansowego na remont budynku.
Tak było od lat, choć Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu, w którego rękach na razie znajduje się dwór, próbował zagospodarować budynek. - Kilka lat temu opracowaliśmy dwie koncepcje dla tego dworu - mówi Michał Pyclik z ZIKiT. - Miał w nim powstać dom weselny i restauracja albo dom kultury. Jednak wyceniliśmy, że w najlepszym wypadku trzeba byłoby zainwestować w to 6 mln zł - szacuje. W tym czasie zgłaszali się chętni na zagospodarowanie obiektu, ale poza chęciami nie mieli najważniejszego - funduszy.
Z powodu roszczeń spadkowych wsparcia finansowego nie chciał dworowi udzielić także Społeczny Komitet Odnowy Zabytków Krakowa, dlatego ZIKiT dokonywał tam tylko bieżących napraw, nie przykładając się do rozwoju obiektu.
Na remont i dostosowanie dworu do nowej funkcji użytkowej ewentualny inwestor musiałby przeznaczyć nawet do kilku milionów złotych, w zależności od zakresu prac.
Tymczasem mieszkańcy boją się, że nie będzie to inwestycja przyszłościowa, która ożywi peryferyjną okolicę i przyciągnie tam krakowian. - Tłumacząc się dużą odległością od centrum Krakowa, pewnie znów w tym miejscu urzędnicy zaplanują inwestycję, której nikt by w centrum nie zaakceptował, a my będziemy musieli ją znosić - obawia się pan Henryk. - Dużo mówi się o Nowej Hucie Przyszłości, ale zamiast rozwijać, marginalizuje się naszą dzielnicę - dodaje mieszkaniec.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?