Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zacna Agnieszka, której wystarcza radość pomagania

Barbara Ciryt
- Mam szczęście, spotykam dobrych ludzi - mówi Agnieszka Rokita
- Mam szczęście, spotykam dobrych ludzi - mówi Agnieszka Rokita Archiwum prywatne
Rozmowa z AGNIESZKĄ ROKITĄ, laureatką ogólnopolskiej nagrody „Zacny Uczynek” - o dzieciach z Prokocimia, zbiórkach pieniędzy, babskich meczach, kursie samoobrony i zupie dyniowej z gruszkami

- Ile razy była Pani w szpitalu?

- W Prokocimiu u chorych dzieci? Nie wiem ile, setki razy, nie umiem tego policzyć, nawet już nie pamiętam, od ilu lat tam jeździmy. Jakiś czas temu przeczytałam gdzieś, że te akcje zaczęły się od końca lat 90-tych, chyba 1998 rok. Przeczytałam, bo ktoś to wyliczał, podczas, gdy ja dawno straciłam rachubę. Nie jest mi to potrzebne.

- Nie ma Pani stowarzyszenia, fundacji, a ciągle mówi Pani „my”. My, czyli kto?

- Nie organizuję tych akcji sama. Jeżdżą ze mną moje przyjaciółki - Renia Pędrys, Aga Mitka, Ania Rogalska, wiele osób z Zabierzowa nas wspiera, np. pani Krzysia Pietras, wielką pomocą służy Ela Czajka, Kuba Stolarski z żoną Anią. W tych akcjach ważni są sportowcy, piłkarze z Kmity, motocykliści z klubu Rebels of Road. Zwykle najbardziej interesuje mnie, kto nam pomoże, kto z nami pojedzie, jak odwiedziny u dzieci w szpitalu zrobić atrakcyjnymi i co zawieźć. A wozimy zabawki, sprzęt medyczny, materace, pieniądze na urządzenia.

- Nie zawsze do tego szpitala jeździła cała grupa ludzi.

- Na początku jeździłam sama...

- Dlaczego młoda kobieta odwiedza cudze, cierpiące dzieci?

- Pomaganie daje radość. Sama mam kłopoty ze zdrowiem. Kiedyś musiałam zrobić tomografię. Odsyłano mnie z jednego szpitala do drugiego, bo aparaty były zepsute. Na jedyny sprawny trafiłam w Szpitalu Dziecięcym w Prokocimiu. Czekając na korytarzu zobaczyłam noworodka, którego wieźli z wenflonem wbitym w główkę. Bardzo mnie to wzruszyło, chociaż nie jestem taka wrażliwa i wiedziałam, że tak się dzieciom podaje leki, bo mają za cieniutkie żyły, żeby wbić się jak u dorosłych w łokieć. Wtedy postanowiłem, że coś muszę zrobić dla chorych dzieci. Na początku jedyne, co mogłam zrobić, żeby dać im trochę radości, to malować buzie. Nie miałam pieniędzy na inną pomoc, a tyle mogłam dać od siebie.

- Potem przyszło wsparcie, z pomocą pospieszył zmarły niedawno Józef Kruk.

- On zawsze pomagał ludziom. Pan Józio wspierał wszystkie akcje charytatywne i upatrzył sobie mnie, mobilizował, żebym je organizowała. Cała jego rodzina nas wspiera.

- Z czasem już nie tylko dla szpitala organizowaliście akcje charytatywne, zbiórki pieniędzy, ale też dla chorych dzieci w gminie Zabierzów.

- Zaczęłyśmy rozgrywać babskie mecze piłkarskie i zbierać pieniądze dla dzieci. Odbywały się w drugi dzień świąt Wielkiej Nocy. Przychodziło wiele ludzi, którzy chcieli pomóc. A zaczęło się to na urodzinach u jednej z koleżanek. Rozegrałyśmy dla zabawy mecz, nie przejmując się, że nie znamy wszystkich reguł gry. Zobaczyłyśmy, ile radochy sprawiło to panom, w ogóle wszystkim oglądającym. Jak krzyczeli, co mamy robić na boisku, czuli się potrzebni. Uznałyśmy, że będziemy grać takie mecze ku radości ludziom, a przy okazji zbierać datki dla dzieci.

- Stworzyłyście dwie drużyny.

- Były 22 baby na boisku. A ludzie to oglądali, akcję wspierali mieszkańcy, władze gminy, powiatu, przedsiębiorcy. Niektórzy, nawet jeśli nie mogli przyjść, to przekazywali pieniądze. Miałyśmy specjalne swoje koszulki, które zrobiła moja znajoma. Gdy się zdarły, poszłam do niej po nowe. Ucieszyła się, że akcja nie była jednorazowym zrywem, że przetrwała lata. Teraz jest przerwa, ale są nowe chętne panie i mam nadzieję, że od przyszłego roku znów będą te mecze.

- Pomagacie nie tylko tym, którzy zwracają się do Was. Jeśli wiecie, kto jest chory, to idziecie i pytacie czy pomóc?

- Zwykle zebrane z meczów fundusze szły na jakieś dziecko z naszej gminy. Raz poszły na szpital, bo rodzina chorego dziecka nie chciała pieniędzy. Zawsze pytam, czy przyjmą pomoc, rozumiem odmowę i szanuję taką decyzję.

- Łatwo namówić ludzi w gminie Zabierzów do pomocy, bo przecież organizuje Pani też bale charytatywne, imprezy mikołajowe, aukcje, licytacje.

- Ja mam szczęście do ludzi. Chętnie mi pomagają, wspierają akcje i zaczepiają na ulicy w tym celu. Czasem nawet mówię, że zacznę chodzić w koszulce z napisem: „Na nic nie zbieram”. Oczywiście do pomocy w organizacji miałam dotąd pana Józia Kruka, przyjaciół, z których każdy wie co robić. Wspierają nas władze, bo na charytatywne imprezy mamy udostępniane sale; mówię w takiej sytuacji, że te wszystkie miejsca są dla nas ułaskawione.

- Organizuje Pani pomoc, a sama choruje od 23 lat?

- To rzadko spotykany ziarniniak Wegenera. Choroba przewlekła. Nie ukrywam jej, ale nie chcę, żeby stanowiła sens mojego życia i nie chcę o niej mówić.

- Co Pani robi na co dzień, jak znajduje czas na przygotowanie akcji charytatywnych?

- Pracuję w burze księgowym w Zabierzowie. Nie tracę czasu na dojazdy, wszystko mam na miejscu. Organizuje akcje, imprezy w wyprzedzeniem, wiec na wszystko jest czas.

- Robi Pani coś dla siebie?

- Kiedyś z koleżankami chodziłyśmy na kurs samoobrony. To rodzaj ćwiczeń. Żeby była jasność - nie lubię ćwiczeń, mnie to nie daje szczęścia, jak innym. Ale chodziłam. Mówiłam instruktorowi co zrobię, a czego nie. Czasem nawet krzyczałam. Miał ze mną siedem światów, ale uprzedzałam go wcześniej, podejmując się tych treningów wiedział, że może mieć ciężko.

- Przydaje się ten kurs?

- Raz się przydał, gdy koleżankę na ulicy zaczepił pijany człowiek. Wiedziałyśmy jak się bronić.

- Ma Pani chwilę, żeby pobyć w swoim domu?

- Tak, w domu robię stroiki, dekoracje świąteczne. Teraz przygotowuję się, żeby wystawić je na kiermaszu bożonarodzeniowym na Rynku w Zabierzowie. Poza tym mam ogród i sadzę ziemniaki, fasolkę, dynie. W ubiegłym roku dynie mi tak obrodziły, że w wielkim garze co jakiś czas gotowałam zupę, na różne sposoby, np. z gruszkami. Wlewałam do słoików i rozdawałam znajomym. Nie wiem czy im smakowała, musieli brać i jeszcze chwalili.

Honory za dobroczynność
* Agnieszka Rokita, z urodzenia krakowianka z wyboru zabierzowianka. Została laureatką Nagrody „Zacnego Uczynku” - wyróżnienia przyznawanego za nadzwyczajne osiągnięcia, działania motywowane dobroczynnością, humanizmem, regułami prawa i demokracji. Nagrodę przyznaje Fundacja „Zacny Uczynek”. Dotychczasowi laureaci to min. Andrzej Wajda, Krystyna Janda, Jerzy Owsiak, Krzysztof Kolberger, Władysław Bartoszewski, Lech Wałęsa. Tegoroczna gala odbędzie się 5 grudnia w Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie.

* Za działalność charytatywną zdobyła wiele nagród: „Osobowość gminy Zabierzów” (2008 rok) od władz gminy, „Miłosierny samarytanin” (2009) od Wolontariatu Św. Eliasza przy klasztorze Karmelitów „na Piasku” w Krakowie, „Amicus Hominum” (2009) od samorządu wojewódzkiego, „Filantrop Krakowa” (2011) od miasta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski