Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zacząłem lepiej rozumieć Kowalczyk

Rozmawiał Przemysław Franczak
Apoloniusz Tajner jest prezesem PZN od 2006 roku
Apoloniusz Tajner jest prezesem PZN od 2006 roku fot. BARTOSZ FRYDRYCH
Rozmowa. Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego: - Jesteśmy mocni, będziemy mocniejsi.

W sobotę świętowaliście w Wiśle 95-lecie Polskiego Związku Narciarskiego. PZN jest teraz mocny jak nigdy dotąd?

O tym nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
Jednak spróbujmy.

Jesteśmy mocni nie tylko sportowo. Również organizacyjnie, finansowo i wizerunkowo. Doskonale układa nam się współpraca z Ministerstwem Sportu, Polskim Komitetem Olimpijskim, Instytutem Sportu, Centralnym Ośrodkiem Sportu, AWF-ami. Prowadzimy SMS-y, mamy programy szkoleniowe, cały czas rozwijamy się. Jesteśmy przygotowani do wykonywania zadań, czyli zabezpieczenia potrzeb grup szkoleniowych, od strony logistycznej i transportowej. Mamy wiedzę, doświadczenie, poukładane prawo wewnętrzne. Generalnie postrzegani jesteśmy jako związek bliski wzoru.

Bogaci też jesteście jak nigdy?

Nie narzekamy. Na to składają się pieniądze z Ministerstwa Sportu, środki sponsorskie i te z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych.

Od lat mówi się, że na rynku jest kryzys i niełatwo w sporcie o sponsorów. Wam - przy takich sukcesach, olimpijskich triumfach - takie problemy są chyba obce?

Przy takich osiągnięciach sportowych na pewno jest zainteresowanie, choć to nie jest też tak, że sponsorzy walą do nas drzwiami i oknami. Z drugiej strony, ci, których mamy, spełniają nasze zapotrzebowanie. Sytuacja w tej chwili wygląda w ten sposób, że poszukujemy jeszcze jednego większego sponsora i to wszystko. Na podejmowanie współpracy z kolejnymi podmiotami nie mamy już, ża tak się wyrażę, miejsca.

Każdy sponsor wymaga potem obsługi swojej umowy, czyli zaangażowania zawodników, trenerów, nas wszystkich, w różne spotkania, udział w eventach, które są dość dużym, niewygodnym obciążeniem, zwłaszcza dla sportowców. Głównie oczywiście tych najlepszych, czyli Kamila Stocha i Justyny Kowalczyk.

Ten jeden, większy sponsor już pojawił się na horyzoncie?

Na razie rozpuściliśmy wici i czekamy na zainteresowanie.

W tym sezonie znów będą sukcesy, które pomogą przyciągnąć bogatego chętnego?

Myślę, że to będzie dla nas dobry sezon. Jeśli chodzi o skoki narciarskie, to w nich potencjał jest naprawdę ogromny. W trzech grupach szkoleniowych mamy 18 zawodników, a wszystkie informacje odnośnie ich dyspozycji, które do mnie docierają, są bardzo pozytywne.

Stoch w ubiegłym sezonie wygrał prawie wszystko. Teraz będzie mu dzięki temu łatwiej czy trudniej?

Zależy, na jaki aspekt spojrzeć. Na pewno jestem o niego spokojny, jeśli chodzi o jego osobowość, podejście. Kamil w ten sezon wchodzi świadomy swojej klasy sportowej. Trudniej mu będzie w tym sensie, że generuje duże zainteresowanie, jest szarpany w różne strony kolejnymi propozycjami. To zawsze sieje lekki zamęt. Człowiek myśli o tym, że tam komuś musiał odmówić, a tam gdzieś powinien jechać. Nie mówiąc już o tym, że gdziekolwiek się pojawia, to musi się mierzyć ze swoją popularnością. A wtedy trzeba trochę grać, udawać. To wszystko nie ułatwia sprawy.

Spodziewa się Pan, że Kamil odpali już na początku sezonu?

Trudno powiedzieć. I Klingenthal, i Kuusamo, to specyficzne miejsca. Jednak jeśli nie będzie problemów z pogodą, to sądzę, że można się spodziewać miejsc w ścisłej czołówce.

A co z biegami? Można zaryzkować stwierdzenie, że w tym sezonie nie tylko Justyna Kowalczyk przykuje uwagę polskich kibiców?

Sądzę, że tak. Przecież dołączyła do jej grupy Jaśkowiec. Trener Wierietielny mówi, że Sylwia może być nieobliczalna w sensie pozytywnym. Rokuje bardzo dobrze. A jest jeszcze Maciej Kreczmer, który jako sparingpartner Justyny ma świetne warunki do treningów. Liczymy, że to może być jeden z jego lepszych sezonów.

Wszyscy zastanawiają się, na co będzie stać Justynę. Pana zaskoczył ten wywiad o depresji?

Rzucił nowe światło. Zacząłem bardziej rozumieć Justynę i z większą wyrozumiałością podszedłem do pewnych rzeczy. Takie zawirowania o charakterze osobistym to bardzo trudna sytuacja. Moim zdaniem to dobrze, że o tym opowiedziała. Cieszę się też, że motywację odnalazła w sporcie.

Należy więc spodziewać się z jej strony czegoś spektakularnego?

Przekonamy się. Sama zakłada, że będzie startować we wszystkich zawodach. Sądzę, że będzie się liczyła, choć słabsze momenty też mogą przyjść. Wierzę jednak w nią i w mądrość trenera Wierietielnego.

W ostrożnych prognozach widzi Pan dwie Kryształowe Kule?

Jest to możliwe.

A mistrzostwa świata w Falun?

Jeśli ma się w grupie mistrzów olimpijskich, to trzeba otwarcie mówić o oczekiwaniach. Do tego widziałbym też chętnie medal w konkursie drużynowym w skokach. W nich jesteśmy w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o szkolenie, szukanie nowinek.

18 skoczków, trzy reprezentacje. Można nazwać to systemem?

Jak najbardziej. Nad wszystkim panuje Łukasz Kruczek, świetne układa mu się współpraca z pozostałymi trenerami. Czymś innym jest jednak szkolenie poza PZN, bo nie można na razie takiego systemu przenieść na grunt klubowy, samorządowy. Choć i tu próbujemy działać, bo piętą Achillesową były niskie zarobki trenerów. Lotos pozytywnie odpowiedział na moją sugestię i ufundował piętnaście stypendiów trenerskich. To dało impuls. Trenerzy mają teraz motywację, jest między nimi rywalizacja.

Za pięć lat, na stulecie, PZN będzie więc jeszcze mocniejszy?

Może. Trzeba jednak powiedzieć, że w ostatnich latach nie brakowało nam też szczęścia. Na razie jesteśmy ciągle na fali korzystnych zbiegów okoliczności, co sprawia, że o przyszłości myślimy pozytywnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski