W sobotę świętowaliście w Wiśle 95-lecie Polskiego Związku Narciarskiego. PZN jest teraz mocny jak nigdy dotąd?
O tym nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
Jednak spróbujmy.
Jesteśmy mocni nie tylko sportowo. Również organizacyjnie, finansowo i wizerunkowo. Doskonale układa nam się współpraca z Ministerstwem Sportu, Polskim Komitetem Olimpijskim, Instytutem Sportu, Centralnym Ośrodkiem Sportu, AWF-ami. Prowadzimy SMS-y, mamy programy szkoleniowe, cały czas rozwijamy się. Jesteśmy przygotowani do wykonywania zadań, czyli zabezpieczenia potrzeb grup szkoleniowych, od strony logistycznej i transportowej. Mamy wiedzę, doświadczenie, poukładane prawo wewnętrzne. Generalnie postrzegani jesteśmy jako związek bliski wzoru.
Bogaci też jesteście jak nigdy?
Nie narzekamy. Na to składają się pieniądze z Ministerstwa Sportu, środki sponsorskie i te z tytułu sprzedaży praw telewizyjnych.
Od lat mówi się, że na rynku jest kryzys i niełatwo w sporcie o sponsorów. Wam - przy takich sukcesach, olimpijskich triumfach - takie problemy są chyba obce?
Przy takich osiągnięciach sportowych na pewno jest zainteresowanie, choć to nie jest też tak, że sponsorzy walą do nas drzwiami i oknami. Z drugiej strony, ci, których mamy, spełniają nasze zapotrzebowanie. Sytuacja w tej chwili wygląda w ten sposób, że poszukujemy jeszcze jednego większego sponsora i to wszystko. Na podejmowanie współpracy z kolejnymi podmiotami nie mamy już, ża tak się wyrażę, miejsca.
Każdy sponsor wymaga potem obsługi swojej umowy, czyli zaangażowania zawodników, trenerów, nas wszystkich, w różne spotkania, udział w eventach, które są dość dużym, niewygodnym obciążeniem, zwłaszcza dla sportowców. Głównie oczywiście tych najlepszych, czyli Kamila Stocha i Justyny Kowalczyk.
Ten jeden, większy sponsor już pojawił się na horyzoncie?
Na razie rozpuściliśmy wici i czekamy na zainteresowanie.
W tym sezonie znów będą sukcesy, które pomogą przyciągnąć bogatego chętnego?
Myślę, że to będzie dla nas dobry sezon. Jeśli chodzi o skoki narciarskie, to w nich potencjał jest naprawdę ogromny. W trzech grupach szkoleniowych mamy 18 zawodników, a wszystkie informacje odnośnie ich dyspozycji, które do mnie docierają, są bardzo pozytywne.
Stoch w ubiegłym sezonie wygrał prawie wszystko. Teraz będzie mu dzięki temu łatwiej czy trudniej?
Zależy, na jaki aspekt spojrzeć. Na pewno jestem o niego spokojny, jeśli chodzi o jego osobowość, podejście. Kamil w ten sezon wchodzi świadomy swojej klasy sportowej. Trudniej mu będzie w tym sensie, że generuje duże zainteresowanie, jest szarpany w różne strony kolejnymi propozycjami. To zawsze sieje lekki zamęt. Człowiek myśli o tym, że tam komuś musiał odmówić, a tam gdzieś powinien jechać. Nie mówiąc już o tym, że gdziekolwiek się pojawia, to musi się mierzyć ze swoją popularnością. A wtedy trzeba trochę grać, udawać. To wszystko nie ułatwia sprawy.
Spodziewa się Pan, że Kamil odpali już na początku sezonu?
Trudno powiedzieć. I Klingenthal, i Kuusamo, to specyficzne miejsca. Jednak jeśli nie będzie problemów z pogodą, to sądzę, że można się spodziewać miejsc w ścisłej czołówce.
A co z biegami? Można zaryzkować stwierdzenie, że w tym sezonie nie tylko Justyna Kowalczyk przykuje uwagę polskich kibiców?
Sądzę, że tak. Przecież dołączyła do jej grupy Jaśkowiec. Trener Wierietielny mówi, że Sylwia może być nieobliczalna w sensie pozytywnym. Rokuje bardzo dobrze. A jest jeszcze Maciej Kreczmer, który jako sparingpartner Justyny ma świetne warunki do treningów. Liczymy, że to może być jeden z jego lepszych sezonów.
Wszyscy zastanawiają się, na co będzie stać Justynę. Pana zaskoczył ten wywiad o depresji?
Rzucił nowe światło. Zacząłem bardziej rozumieć Justynę i z większą wyrozumiałością podszedłem do pewnych rzeczy. Takie zawirowania o charakterze osobistym to bardzo trudna sytuacja. Moim zdaniem to dobrze, że o tym opowiedziała. Cieszę się też, że motywację odnalazła w sporcie.
Należy więc spodziewać się z jej strony czegoś spektakularnego?
Przekonamy się. Sama zakłada, że będzie startować we wszystkich zawodach. Sądzę, że będzie się liczyła, choć słabsze momenty też mogą przyjść. Wierzę jednak w nią i w mądrość trenera Wierietielnego.
W ostrożnych prognozach widzi Pan dwie Kryształowe Kule?
Jest to możliwe.
A mistrzostwa świata w Falun?
Jeśli ma się w grupie mistrzów olimpijskich, to trzeba otwarcie mówić o oczekiwaniach. Do tego widziałbym też chętnie medal w konkursie drużynowym w skokach. W nich jesteśmy w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o szkolenie, szukanie nowinek.
18 skoczków, trzy reprezentacje. Można nazwać to systemem?
Jak najbardziej. Nad wszystkim panuje Łukasz Kruczek, świetne układa mu się współpraca z pozostałymi trenerami. Czymś innym jest jednak szkolenie poza PZN, bo nie można na razie takiego systemu przenieść na grunt klubowy, samorządowy. Choć i tu próbujemy działać, bo piętą Achillesową były niskie zarobki trenerów. Lotos pozytywnie odpowiedział na moją sugestię i ufundował piętnaście stypendiów trenerskich. To dało impuls. Trenerzy mają teraz motywację, jest między nimi rywalizacja.
Za pięć lat, na stulecie, PZN będzie więc jeszcze mocniejszy?
Może. Trzeba jednak powiedzieć, że w ostatnich latach nie brakowało nam też szczęścia. Na razie jesteśmy ciągle na fali korzystnych zbiegów okoliczności, co sprawia, że o przyszłości myślimy pozytywnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?