Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaczęli grać po... czerwonej kartce. Zagłębie wywiozło cenny remis z Belgradu

Piotr Janas, psz
Arkadiusz Gola / Polskapresse
Zawodnicy Zagłębia Lubin momentami bronili się rozpaczliwie, ale swój cel zrealizowali. Partizan Belgrad miał kilka świetnych sytuacji, ale nie był w stanie zdobyć żadnej bramki na własnym obiekcie. Losy awansu rozstrzygną się w rewanżu.

Na stadionie Partizana zjawiło się około 15 tys. fanów. Nieprawdziwa okazała się zatem wczorajsza informacja, mówiąca, że sprzedano ponad 25 tys. wejściówek. Nie mniej doping od pierwszych minut był nieprawdopodobny. "Grobari" (przydomek kibiców Partizana – przyp. PJ) udowodnili, że jeśli chodzi o doping należą do ścisłej europejskiej, a nawet światowej czołówki.

Ich okrzyki wyraźnie niosły piłkarzy wicemistrzów Serbii, którzy w 100 proc. zdominowali Zagłębie, nie schodząc praktycznie z połowy rywala. Pierwszą okazję wypracowali sobie już w 3. minucie, ale uderzenie Vulicevicia przeszło obok słupka. To było pierwsze ostrzeżenie.

Później było już tylko gorzej. Defensorzy z Lubina zupełnie nie radzili sobie z bardzo dynamicznymi skrzydłowymi Marko Jankoviciem i Nemanją Mihajloviciem. Obaj raz za razem efektownymi zwodami wchodzili w pole karne "Miedziowych" i szukali zagrania do napastnika, którym co ciekawe nie był Valeri Bojinov (najlepszy strzelec Partizana w zeszłym sezonie – przyp. PJ), a Nikola Durdić.

Bardzo wiele problemów obrońcom sprawiał także Brazylijczyk Everton Luiz, który obok Miroslava Radovicia odpowiadał za rozgrywanie. W 14. minucie piłkarz z kraju kawy świetnie obsłużył Mihajlovicia, a ten będąc sam na sam oddał bardzo mocy strzał z ostrego kąta, z którym poradził sobie jednak Martin Polacek.

Kilkanaście minut później słowacki golkiper Zagłębia miał jeszcze więcej szczęścia, bo ten sam skrzydłowy uderzył z narożnika pola karnego tuż obu jego lewego słupka, a w 37. minucie Bogosavac trafił w poprzeczkę!

Nawałnica ze strony Partizana trwała, a "Miedziowi" z każdą minutą bronili się coraz bardziej rozpaczliwie. Na ich szczęście do przerwy utrzymał się bezbramkowy remis. Jedyne bowiem czym byli w stanie odpowiedzieć, to dwa niecelne strzały (najpierw Łukasza Janoszki, potem Łukasza Piątka).

Niestety, do tego momentu podopieczni Piotra Stokowca nie mogli liczyć na wsparcie swoich kibiców, których z Lubina jechało ponad 300 sześcioma autokarami. Wszystkie utknęły na granicy węgiersko – serbskiej, ponieważ znaleziono w nich noże, race, narkotyki, a nawet – jak podał jeden z serbskich portali - ... widły. Wydaje się to raczej mało prawdopodobne, ale suma summarum fani KGHM-u dotarli na trybuny dopiero po rozpoczęciu drugiej części gry.

Początek drugiej odsłony był dla trzeciej drużyny poprzedniego sezonu Ekstraklasy jeszcze gorszy. Już w 52. minucie gospodarze mogli i powninni prowadzić 2:0, ale najpierw z 5 metrów w poprzeczkę trafił Durdić, a chwilę potem strzał Radovicia fenomenalnie na rzut rożny sparował Polacek.

W 55. minucie sytuacja przyjezdnych stała się już fatalna. Michal Papadopulos za faul i utrudnianie wznowienia gry obejrzał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę. Paradoksalnie od tego momentu gościom udało się wyprowadzić jakiekolwiek kontrataki. Po jednym z Janoszka dośrodkował do wbiegającego w pole karne Adriana Rakowskiego, ale temu zabrakło milimetrów, by czysto trafić w futbolówkę i pokonać Bojana Saranova.

W międzyczasie jeszcze kilka razy najwyższym kunsztem wykazywał się Polacek, który był bezapelacyjnie najlepszym aktorem tego spektaklu. Im było bliżej końcowego gwizdka, tym śmielej zaczęli sobie poczynać gracze Zagłębia. Gospodarze wyraźnie opadli z sił, a "Miedziowi" starali się to wykorzystać.

Piłkę meczową miał na nodze w 75. minucie Łukasz Piątek, który wyszedł sam na sam z bramkarzem Partizana, ale źle uderzył skaczącą piłkę i przeniósł ją nad poprzeczką. Kilka minut wcześniej trener wicemistrzów Serbii Ivan Tomić postanowił posłać do boju swoje najcięższe działo, czyli wspomnianego Bojinova.

Natarciom Serbów nie było końca, ale w często niewytłumaczalnych okolicznościach stoperzy i bramkarz Zagłębia oddalali zagrożenie. Arbiter doliczył aż 4 minuty, ale nawet to nie wystarczyło Partizanowi. Wynik 0:0 to dziś absolutnie zwycięstwo Zagłębia. Rewanż już za tydzień w Lubinie o godz. 21.05.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Zaczęli grać po... czerwonej kartce. Zagłębie wywiozło cenny remis z Belgradu - Gol24

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski