Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaczęło się w "Przystani"

Katarzyna Hołuj
Panie z sułkowickiej Spółdzielni Socjalnej "Podkówka" same sobie dały szansę na pracę
Panie z sułkowickiej Spółdzielni Socjalnej "Podkówka" same sobie dały szansę na pracę Fot. Joanna Gatlik-Kopciuch
Ludzie. Pierwsza spółdzielnia socjalna w powiecie powstała w 2012 roku. Teraz działają już cztery. Są szansą na nowe życie zawodowe.

Monika Ptak, po urodzeniu i odchowaniu dzieci, 10 lat szukała stałej pracy. Jedyne, co udawało się znaleźć, to dorywcze sprzątanie. Dziś pracuje jako pomoc w kuchni nowo otwartej przez spółdzielnię socjalną "Podkówka" restauracji.

Izabela Piechota miała więcej szczęścia. Szukała pracy tylko przez kilka miesięcy - odkąd najmłodsze dziecko poszło do przedszkola. Jednak doświadczenia z tamtego okresu wcale nie rokowały najlepiej. Udało jej się "zaczepić" w kilku miejscach na czas próbny, ale ten kończył się zwykle szybko, wraz z pierwszą chorobą jednego z dzieci i prośbą o dzień wolnego. W restauracji "Podkówka" jest kelnerką. I jedną z kilku pracujących tu młodych mam. Dlatego, jak mówi kobieta, rozumieją się i potrafią zamieniać dyżury, kiedy któraś z nich ma do załatwienia jakąś sprawę.

W "Podkówce" pracę znalazło w sumie 10 bezrobotnych kobiet. Prezes Monika Lempart mówi, że chętnych było dużo więcej. Głównym kryterium, jakim się kierowano podczas rekrutacji była motywacja i zaangażowanie.

Na rozruch spółdzielni otrzymały 200 tys. zł (po 20 tys. zł na każdą z zatrudnionych osób). Przez pół roku otrzymują też wsparcie pomostowe (8000 zł miesięcznie). - Po tym czasie, jeżeli nie będziemy miały zaległości wobec ZUS, będziemy się mogły starać o kolejne takie wsparcie - mówi prezeska. Z pomocą pracowników, których skierowała gmina (członek założyciel, obok OSP Sułkowice) wyremontowały pomieszczenia, z pomocą mężów ustawiały meble.

Kupiły samochód i ruszyły z działalnością. Prowadzą restaurację z domowymi obiadami, obsługują imprezy zewnętrzne i planują organizować też np. wesela i komunie we własnej restauracji. Snują też dalsze plany, a tym jest uruchomienie hostelu.
Pierwsza spółdzielnia socjalna na terenie naszego powiatu - "Przystań" z Raciechowic - już prowadzi pensjonat.

Mieści się on w Kwapince, a prowadzący go spółdzielcy nie narzekają na brak gości. Wręcz przeciwnie. - W tym momencie mamy gości z Białegostoku, a w ogóle mamy już poczynione rezerwacje do połowy września - mówi Barbara Miąsko, prezes spółdzielni "Przystań".

Spółdzielnia powstała w chwili, gdy gmina, szukając oszczędności, likwidowała szkolne stołówki. Wójt podsunął wtedy zatrudnionym w nich kobietom pomysł stworzenia spółdzielni socjalnej. Założyło ją 14 pań, które nie miały możliwości przejścia na wcześniejszą emeryturę i groziła im utrata pracy.

- Na początku ludzie przeżywali chwile zwątpienia - wspomina Barbara Miąsko - Osoby, które od zawsze pracowały w stołówkach, miały poczucie jakby świat im się zawalił. Teraz patrzymy już całkiem inaczej, firma się bardzo rozwinęła, doposażyliśmy się, działamy bardziej profesjonalnie i świadczymy coraz to nowe usługi.

Dziś mają już 18 pracowników, a lada chwila zatrudnią jeszcze jedną osobę. Pracownicy mają pełne etaty (na czas nieokreślony) z krajową pensją minimalną, czyli 1680 zł brutto. W dopiero zaczynającej działalność "Podkówce" panie (z wyjątkiem szefowej kuchni) musza się na razie zadowolić cząstkami etatu.

- Nie ma miesiąca, żeby ktoś nie zapukał pytając o pracę - mówi Barbara Miąsko z "Przystani". Główny wymóg to elastyczność, bo jeśli trzeba, to np. osoba sprzątająca powinna być gotowa, by obsłużyć gości lub wydać catering. Potwierdza to Małgorzata Śmigla, wcześniej pracująca w szkolnej stołówce jako kucharka.

- Przedtem byłam odpowiedzialna jedynie za ugotowanie obiadu, a tu trzeba zająć się całą "oprawą", na przykład zorganizować zaopatrzenie, policzyć każdego dnia, ile jest dzieci w szkołach. Dobrze pamiętam pierwszy dzień w spółdzielni. Nie wiedzieliśmy, ile osób będzie korzystało z dożywiania, jak zamówić towar. Trzeba było szukać kontrahentów. Człowiek był za to odpowiedzialny, pamiętam, że z nerwów przez tydzień nie spałam - wspomina.

W kuchni "Przystani" powstaje dziś ok. 300-400 obiadów dziennie. Świadczą usługi cateringowe, sprzątają, prowadzą pensjonat. Na wizyty studyjne, by podpatrywać, jak działają, przyjeżdżają do nich nie tylko członkowie innych spółdzielni, ale nawet przedstawiciele Polskiej Akademii Nauk. "Przystań" jest stawiana za wzór.
- Często słyszę od wizytujących nas osób, że borykają się z problemem obojętności samorządu, który od momentu założenia spółdzielni "umywa ręce". Jestem tym szczerze zdziwiona, bo my tego problemu nie znamy, wręcz przeciwnie - wiele naszych osiągnięć zawdzięczamy właśnie kontaktom wójta, który promuje nas, gdzie tylko może - mówi Barbara Miąsko.

W gminie Raciechowice działa też druga z czterech spółdzielni w powiecie - "Kuźnia smaku" z Czasławia. Tu też mówią o tym, że wymyślił ich wójt, którego "konikiem" jest ekonomia społeczna. Dziś zatrudniają na umowę o pracę sześć osób. Produkują przetwory, wypiekają chleb, robią sery. Wszystko to można kupić w sklepiku, który prowadzą w Czasławiu, a ostatnio próbują "rozkręcić" jeszcze jeden - tym razem internetowy.

Kolejna spółdzielnia - "Prima" z Pcimia ma "rodowód" bardzo podobny do "Przystani". Też powstała w wyniku likwidacji szkolnych stołówek. Dziś zatrudnia 15 osób, z czego część to osoby z pierwotnego składu, a część - nowe. - Tworzymy fajny, zgrany zespół, złożony z dziewczyn zdolnych, zaangażowanych i zdających sobie sprawę z tego, jaką wartością jest praca - mówi Anna Dziadkowiec, prezes spółdzielni.

Gotują w szkołach oraz dla szkół i przedszkola. - Mimo, że przebicie się na rynku gastronomicznym i usług cateringowych jest bardzo trudne, rozwijamy się, obsługujemy imprezy okolicznościowe, rozpoczęłyśmy też produkcję własnych wyrobów takich jak pierogi i krokiety - mówi prezeska. I choć, jak dodaje, ciągle daleko jest im do tego, aby mogli powiedzieć, że mocno stoją na własnych nogach, nie rezygnują z dalszych planów. Przede wszystkim - ze stworzenia i wypromowania produktu lokalnego - "kliszczackiego smaku".

Czym jest spółdzielnia socjalna?
To forma działalności, mieszcząca się pomiędzy firmą a organizacją pozarządową. Łączy w sobie cechy obydwu z nich. Zysk nie jest tu celem samym w sobie, bo spółdzielnie mają realizować cele statutowe. Mogą je powoływać osoby fizyczne zagrożone wykluczeniem społecznym (a więc np. bezrobotni, osoby niepełnosprawne) i osoby prawne (np. gminy). Założyciele spółdzielni mogą się ubiegać o pomoc finansową np. z Funduszu Pracy, PFRON lub Europejskiego Funduszu Społecznego .

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski