Zaczyna się wielki test dla górali i Rafała Majki

Trzynasty etap Vuelta Espana z Calatayud do Tarazony nie okazał się pechowy dla żadnego zawodnika walczącego o klasyfikację generalną. Nikt nie został, nikt się nie przewrócił. Zwycięzca etapu, Nelson Oliveira (Lampre-Merida) zaatakował 27 km przed metą z licznej ucieczki, której nikt w peletonie nie próbował gonić. Podobnego manewru próbował też inny uciekinier, Paweł Poljański (Tinkoff-Saxo). Polak został doścignięty przez grupę i w niej finiszował. Jego waleczność została jednak doceniona – zdobył czerwony numer najbardziej aktywnego kolarza na etapie.

Peleton jechał niezwykle spokojnie, wszyscy zbierali siły na kolejne etapy, które będą kluczowe. W sobotę, niedzielę i poniedziałek kolarze będą pokonywać trudne podjazdy.

Górska mordęga zacznie się już w sobotę na ok. 50 km przed metą. Zawodnicy będą musieli pokonać dość krótki, ale trudny podjazd, który w najbardziej stromym momencie ma aż 15 proc. nachylenia.

Dla najlepszych górali tego wyścigu, a więc lidera Fabio Aru (Astana), Joaquima Rodrigueza (Katiusza) i Rafała Majki (Tinkoff-Saxo) kluczowa będzie też postawa trzeciego kolarza klasyfikacji generalnej Toma Dumoulina (Giant Alpecin). Holender jest świetnym czasowcem, znacznie lepszym niż zawodnicy uplasowani w pierwszej dziesiątce klasyfikacji generalnej. Trasa etapu jazdy indywidualnej na czas liczy aż 38,7 km i jest prawie płaska. Na takim odcinku przewaga, jaką jest w stanie wykręcić Dumoulin nad typowymi góralami, może wynieść nawet 2–3 minuty. To oznacza, że Astana, Movistar, Tinkoff-Saxo i Katiusza powinny zrobić wszystko, by Holendra zgubić na podjazdach. Może być to trudne, bo na razie spisuje się on znakomicie również w górach.

Majka też czuje się dobrze. Jak mówi, następne etapy są najważniejszymi w jego dotychczasowej karierze.