Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żądali haraczu, będą odpowiadać za groźby. I szydzą z ofiary.

EWA KOPCIK
Fot. Andrzej Banaś
Fot. Andrzej Banaś
PRZESTĘPCZOŚĆ. Żądali 20 tys. zł haraczu. Grozili śmiercią i spaleniem lokalu. Policja ich ujęła i... szybko zwolniła. Tymczasem poszkodowany właściciel lokalu twierdzi, że wciąż przeżywa gehennę.

Fot. Andrzej Banaś

- Czuję się bezradny. W minionym tygodniu ktoś podrzucił do kawiarni jakąś cuchnącą substancję, żeby wypłoszyć gości. Zniszczono mi też samochód. Sprawcy nawet się nie kryli - siedzieli na murku i szydzili ze mnie. Grozili, że i tak mnie załatwią - opowiada Mateusz B., właściciel kawiarni "Mini Cafe" przy ul. Grodzkiej w Krakowie. Wczoraj, wspólnie z detektywem Krzysztofem Rutkowskim, zwołał konferencję prasową.

O jego perypetiach pisaliśmy już przed trzema tygodniami, tuż po zatrzymaniu przez policję dwóch "inkasentów" - Piotra K. i Grzegorza L. Usłyszeli oni zarzuty gróźb karalnych. - Zastosowano wobec nich policyjny dozór i zakaz zbliżania się do pokrzywdzonego. Nie było wystarczających dowodów na wymuszenia rozbójnicze - twierdzi prok. Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.

Tyle że wyegzekwowanie zakazu zbliżania się do ofiary jest trudne, bo jeden z podejrzanych mieszka niemal naprzeciw kawiarni "Mini Cafe".

Pierwsze próby wymuszenia od Mateusza B. haraczu pojawiły się na początku marca. Miał wtedy usłyszeć od nieznajomego: "Mam na ciebie zlecenie, ktoś zapłacił, żeby cię usunąć z Grodzkiej". Uznał to za żart. Poważniej potraktował późniejsze żądania: 20 tys. zł "za spokój". Potem pojawiły się kolejne groźby.

Zgłosił się w komisariacie przy ul. Szerokiej, dostarczył nagrania z kamer monitoringu. Z rozpoznaniem "inkasentów" policjanci nie mieli problemów, bo byli wcześniej karani. Mateusz B. miał jednak usłyszeć od funkcjonariuszy: "To "leszcze", nie ma się pan czego obawiać". To go nie uspokoiło. Zwrócił się o pomoc do Krzysztofa Rutkowskiego. Niewiele później policjanci sami jednak zatrzymali podejrzanych.

- Należało przygotować zasadzkę i podjąć tzw. zakup kontrolowany, gdy bandyci zgłoszą się po haracz. Bez tego zabrakło twardych dowodów - krytykuje policyjną akcję Rutkowski. Twierdzi też, że ściąganie haraczy od właścicieli lokali to w Krakowie szerszy problem.

Policja tego nie potwierdza. - Nie mamy ani oficjalnych, ani nieoficjalnych zgłoszeń - zapewnia mł. insp. Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji. Prokuratura też zgłoszeń nie ma, ale przyznaje, że śledztwo jest rozwojowe. Niedawno zatrzymano trzeciego podejrzanego w tej sprawie. Tym razem dowodów starczyło na areszt i zarzut wymuszeń rozbójniczych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski