MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zagadka ocalenia

Redakcja
O odnalezieniu masowych grobów niemieckie radio poinformowało 13 kwietnia 1943 r. Fot. archiwum
O odnalezieniu masowych grobów niemieckie radio poinformowało 13 kwietnia 1943 r. Fot. archiwum
3 KWIETNIA 1940. Od kwietnia do maja 1940 r. Sowieci wymordowali 97 proc. oficerów aresztowanych w 1939 r. * Życie darowano około 400 osobom spośród 15 tysięcy * Co zdecydowało, że przeżyli?

O odnalezieniu masowych grobów niemieckie radio poinformowało 13 kwietnia 1943 r. Fot. archiwum

Krakowski Oddział IPN i "Dziennik Polski" przypominają

Obozy w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie miały szczególny charakter nie tylko ze względu na skład osobowy uwięzionych, ale także dlatego, że podlegały specjalnie w tym celu utworzonej jednostce - Zarządowi do spraw Jeńców Wojennych - powołanej rozkazem Ławrientija Berii z 19 września 1939 r., na czele której stanął wieloletni funkcjonariusz organów bezpieczeństwa, mjr Piotr Soprunienko.

Świadectwo ocalałych

Pełne wyjaśnienie zagadki ocalenia byłoby możliwe po ujawnieniu przez stronę rosyjską teczek polskich oficerów z trzech obozów specjalnych NKWD. W nich bowiem musiały znajdować się protokoły z przesłuchań, wnioski i opinie śledczych o każdym oficerze.

W opinii jednego z ocalonych, Stanisława Swianiewicza nie było jednolitego kryterium selekcji, nie było żadnej prawidłowości. Wśród uratowanych znajdowali się ludzie, którzy manifestowali swoją wrogość do ZSRR i systemu komunistycznego. Swianiewicz napisał: "Byłem szczególnie zaintrygowany, że wśród oficerów, którzy się odnaleźli i dołączyli do armii Andersa, była pewna ilość specjalnie obciążonych wobec Rosji sowieckiej czy to przez związek z wywiadem, czy to przez jakąś działalność polityczną nieprzyjemną dla komunistów. Nikogo, kto by był zaangażowany antysowiecko, nie mogłem sobie przypomnieć, gdy myślałem o zaginionych jeńcach Kozielska i Starobielska". Według Swianiewicza z Kozielska ocaleli ci, z którymi długie rozmowy prowadził Wasilij Zarubin, wysoki funkcjonariusz 5. Zarządu GUGB (wywiad): "Jest przy tym rzeczą charakterystyczną, że ci, których Zarubin częściej wzywał do siebie i z którymi lubił rozmawiać, przeważnie uniknęli lasku katyńskiego. Takim właśnie był przypadek prof. Wacława Komarnickiego, którego kombryg darzył specjalnymi względami".

Z kolei Józef Czapski, który przeżył likwidację, pisał: "Nasuwa się pytanie, na podstawie jakiego kryterium zostali oni wybrani. Zastanawiałem się często nad tym pytaniem i przyszedłem do przekonania, że nie było żadnej wyraźnej podstawy politycznej czy innej aby uratować życie właśnie 70 oficerom, których ze Starobielska przewieziono do Griazowca. Jedynym kryterium była tu zupełna dowolność, która robi wrażenie przypadku. Była tam cała gama stopni i przekonań, od generała Wołko-wickiego do szeregowca, od ludzi, którzy zrobili sobie krasnyj ugołok do skrajnych zwolenników ONR".

Kilka chwil od śmierci

Według Zygmunta Berlinga, jeńca Starobielska, podstawowym kryterium wydzielenia jeńców do obozu Pawliszczew-Bor, była odpowiedź w ankiecie, w której znalazło się pytanie, gdzie jeniec zamierza się udać po zwolnieniu.

We "Wspomnieniach" napisał, że w grupie wyznaczonej do transportu dnia 14 maja znalazły się 64 osoby, które wyraziły chęć pozostania w ZSRR. Berling ocalał, gdyż zadeklarował chęć pozostania w ZSRR i zaproponował NKWD pomoc w utworzeniu w ZSRR polskiej jednostki wojskowej.
Ocalały z Kozielska Stanisław Lubodziecki zapamiętał, iż: "Umysły oficerów w Kozielsku najbardziej zajmowała kwestia odesłania ich przez bolszewików do Polski, do okupacji niemieckiej, skąd większość się wywodziła. Nienawiść do Sowietów, do bolszewików była tak wielka, że emocjonalnie rodziła pragnienie wydostania się dokądkolwiek, nawet z deszczu pod rynnę".

O prawdziwym szczęściu może mówić przywoływany wcześniej Swianiewicz, który jako jedyny polski oficer dojechał do stacji końcowej Gniezdowo, razem z kolegami z listy śmierci, po czym został odseparowany od reszty niemal przed samą egzekucją na polecenie Wsiewołoda Mierkułowa, zastępcy szefa NKWD. Swianiewicz był znawcą gospodarki Niemiec i Związku Sowieckiego, toteż jego wiedza mogła okazać się przydatna. Na kilka chwil przed rozstrzelaniem ocalony został także Michał Romm z Ostaszkowa, w którego sprawie również interweniował Mierkułow. Uchroniła go od kuli wysoka protekcja jego krewnych i imiennika, Michaiła Romma, znanego rosyjskiego reżysera, autora filmu "Lenin w Październiku".

Wsio rawno

Józef Czapski zawdzięcza swoje ocalenie interwencji ambasady III Rzeszy, do której z prośbą o pomoc w jego uwolnieniu zwrócił się hrabia Ferdinand du Chastel. Część jeńców uratowała swoje życie, podając się lub zostając uznanymi za obywateli niemieckich. W ten sposób z wiosennej masakry ocalał ks. Kamil Kantak, jeden z dwóch uratowanych księży katolickich.

W opinii Janusza Zawodnego, autora "Katynia", NKWD postanowiło ocalić trzy kategorie ludzi: tych, którzy otwarcie manifestowali swe komunistyczne sympatie, tych, którzy byli podatni na dalszą indoktrynację, i w końcu tych, w których przeszłości było coś, co poruszyło strunę współczucia w "wybawicielach". Do tej ostatniej kategorii zaliczał się jedyny ocalały polski generał Jerzy Wołkowicki, wcześniej służący w armii carskiej. Podczas bitwy pod Cuszimą, która zakończyła się dla floty rosyjskiej fatalnie, jako jedyny oficer na okręcie sprzeciwił się poddaniu Japończykom.

Kuli uniknęły też osoby, deklarujące swoje sympatie komunistyczne oraz zwerbowane do współpracy przez obozowe organy NKWD. Jak wynika z dokumentów, to przede wszystkim o nich dbał Zarząd do spraw Jeńców Wojennych w trakcie operacji "rozładowywania" obozów, apelując wielokrotnie do komendantów: "Na podstawie zarządzenia zastępcy narkoma tow. Mierkułowa uprzedzam po raz drugi, że jeśli na listach jeńców wojennych podlegających wysłaniu z obozu będą Wasi ludzie, tych ostatnich jako pomyłkowo włączonych do list nigdzie nie wysyłać do wydania specjalnego zarządzenia". Historycy szacują, że wśród ocalonych mogło być blisko stu współpracowników NKWD.

Świadkowie zbrodni

Pewne światło na zagadkę ocalenia rzuca, podpisany przez Soprunienkę, dokument z 26 maja 1940 r. Wynika z niego, że 47 osobami interesował się 5. Wydział GUGB, w sprawie 47 osób interweniowała ambasada niemiecka, a w sprawie 19 misja litewska. 24 osoby zostały uznane za Niemców, zaś 91 osób uratowano na polecenie Mierkułowa. 167 osób określono jako "inni".
Na liście osób, którymi zainteresowany był wywiad sowiecki, znajdowały się nazwiska ludzi, deklarujących chęć współpracy na płaszczyźnie wojskowej. Chodzi tu o grupę z Zygmuntem Berlingiem na czele. Grupę ocalałą z polecenia Mierkułowa chciał wykorzystać 2. Wydział GUGB (kontrwywiad). Z pewnością byli wśród nich i tacy, których NKWD zamierzało rozpracować w przyszłości lub pozyskać od nich cenne informacje. Najbardziej tajemniczą kategorię stanowili "inni", w której mieścili się zapewne współpracownicy NKWD.

Informację o odkryciu masowych grobów polskich oficerów w lesie katyńskim pod Smo-leńskiem podało niemieckie radio 13 kwietnia 1943 r. Od tego czasu władze polskie starały się wyjaśnić, kto i dlaczego ich zamordował. Ocaleni z rzezi stali się bezcennymi świadkami, depozytariuszami historycznej prawdy.

Marta Palonek

historyk, pracownik Oddziału IPN w Krakowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski