Ale to nie jest odtworzenie pokazu jeden do jednego. Raczej to próba przypomnienia klimatu, czasów, a nade wszystko odtworzenie toku myśli Kantora, stylu jego pracy. To rodzaj artarcheologii - bardzo udanej zresztą.
Maria Jarema, Maria Stangret-Kantor, Zbigniew Gostomski, Kazimierz Mikulski, Andrzej Wełmiński, Roman Siwulak i - oczywiście sam Kantor - to zestaw artystów, którzy zostali zaproszeni na rzymską prezentację. Ich prace możemy teraz zobaczyć w Cricotece. Ale widzimy je „na nowo”.
Część poświęcona samemu Kantorowi jest z jednej strony opowieścią o ambalażach, które są tak istotną sferą twórczości demiurga z Krakowa. Te swoiste „opakowania”, w których artysta zamykał rzeczy, ludzi, ale także wspomnienia i pamięć, jakby próbując je zatrzymać. Począwszy od lat 60. śledzimy więc twórcę, który dokleja do płócien papierowe torby, koperty, potem parasole albo fragmenty garderoby. Później skręca w stronę działań bardziej konceptualnych, niełatwych do jednoznacznego zdiagnozowania. Stają się powiernikami coraz bardziej intymnych i osobistych opowieści Kantora.
Ale z drugiej strony, cała wystawa jest w gruncie rzeczy opowieścią o procesie twórczym Kantora. Dzięki zachowanym modelom papierowym możemy przyjrzeć się metodom pracy artysty z dziełami. Patrzymy, jak zestawia ze sobą obiekty, pozwalając im się ze sobą komunikować. To on zdecydował (na odległość!), jak mają zostać rozmieszczone na ścianach prace. Widać tu też charakter twórcy, który chce za wszelką cenę mieć kontrolę nad aranżacją, a tym samym nad przekazem. Ani na moment nie chce odpuścić. Fascynująco się to obserwuje.
Wystawa w Cricotece (ul. Nadwiślańska 2-4) czeka na spóźnialskich jeszcze przez tydzień.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?