Zagórzanka gra w ten weekend w Malcu. W Zagórzu liczą, że ich drużyna odrobi stratę, jaką poniosła w zakończonym remisem meczu ze Zrywem Żarki (0-0). Z tego wyniku zdecydowanie bardziej zadowoleni byli goście.
Faworytem była Zagórzanka, która chociaż jest beniaminkiem, to lepiej zaczęła rozgrywki. Już w kilku spotkaniach pokazała, że z każdym rywalem walczy bez kompleksów. Tak było chociażby w meczach z Iskrą Klecza Dolna (1-1), czy Iskrą Brzezinka (2-1). W Zagórzu oczekiwano więc na kolejne zwycięstwo, a tymczasem jeszcze raz okazało się, że derby rządzą się swoimi prawami. Spotkania Zagórzanki i Zrywu to derby, które zawsze elektryzują kibiców obu zespołów. I tak było również tym razem. - W szatni przed tym meczem wyczuwało się jakieś specjalne napięciu. Widać było, że drużyna bardzo żyje tym spotkaniem - mówił grający trener Zagórzanki Artur Oczkowski.
Potwierdzeniem wyjątkowości tego spotkania była liczba kibiców, których na stadionie w Zagórzu zebrało się ponad 600. To frekwencja niespotykana na meczach ligi okręgowej. - Tym spotkaniom zawsze towarzyszy duże zainteresowanie, a teraz dodatkowo była to pierwsza potyczka na szczeblu ligi okręgowej. Z reguły mecze układały się ze zmiennym szczęściem, raz górą byliśmy my, raz rywale. W sezonie, w którym wywalczyliśmy awans, wyprzedzając w tabeli właśnie Zagórzankę, jedno spotkanie zakończyło się naszą wygraną 3-1, a w drugim meczu lepsi byli rywale, zwyciężając 2-0 - przypomina prezes Zrywu Zdzisław Bębenek.
Tym razem nie padła ani jedna bramka. Niewiele było też sytuacji pod bramkami, po których serca kibiców jednego czy drugiego zespołu mogły podejść pod gardło.
Z bezbramkowego remisu na pewno bardziej zadowoleni byli goście, którzy nastawili się w pierwszej kolejności na zabezpiecznie własnej bramki. - Trzeba dodać, że robili to skutecznie, bo w pierwszej połowie jeśli nie liczyć sytuacji Domurata czy moich prób z dystansu, to nie potrafiliśmy im specjalnie zagrozić - przyznał trener Oczkowski.
Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił. Dużo było walki, mało sytuacji podbramkowych. Inicjatywa należała do Zagórzanki, natomiast goście próbowali się odgryzać z kontry. W końcówce z kolei oba zespoły nie chciały już za bardzo ryzykować. - Był to typowy mecz na remis. Dla nas można powiedzieć niestety, bo przecież graliśmy u siebie - dodał szkoleniowiec Zagórzanki z nadzieją, że jego zespół odrobi poniesione straty w następnych meczach.
Jutro Zagórzanka gra w Malcu, gdzie - wydaje się - stać ją na dobry wynik. W Zagórzu liczą, że będzie to zwycięstwo.
(BK)