Kierowca Biura Ochrony Rządu oskarżony został o nieumyślne spowodowanie wypadku, w którym obrażenia odniosło kilkanaście osób
Pierwszy dzień procesu przyniósł więcej pytań niż odpowiedzi. Zagadek z pewnością byłoby więcej, gdyby sąd przychylił się do wniosku obrońcy Wojciecha Bergiera o wyłączenie jawności procesu. Obrońca motywował to tym, że oskarżony i jego współpracownicy, którzy będą świadkami, dysponują informacjami o technice i taktyce ochrony najważniejszych osób w państwie. Sędzia Tomasz Kozioł uznał, iż niejawne będą tylko te części procesu, w których o owych technikach będzie mowa.
15 marca kolumna samochodów rządowych - bez ówczesnego premiera Leszka Millera, który poleciał wcześniej śmigłowcem - jechała z Krakowa do Tarnowa. Do karambolu doszło - na prostym odcinku drogi, przy idealnej widoczności i suchej nawierzchni - na bocheńskiej obwodnicy. Prowadzone przez Przemysława W. rządowe bmw zahaczyło o stojącą na poboczu przyczepę. W wypadku uszkodzonych zostało siedem pojazdów, a obrażenia odniosło kilkanaście osób.
Wczoraj nie udało się ustalić, dlaczego specjalnie szkolony kierowca BOR nie był w stanie (jak to uczyniły cztery samochody przed nim) ominąć widocznej z daleka przeszkody, mimo iż miał do dyspozycji dwa wolne pasy drogi.
Wyjaśnienia "borowca" obciążały kierowcę mikrobusa, który - wioząc wojewodę Jerzego Adamika, parlamentarzystów i towarzyszące im osoby - jechał tuż za bmw. Przemysław W. twierdził, że gdy zobaczył przyczepę lekko przyhamował i chciał odbić w lewo, lecz manewr ten uniemożliwił mu mikrobus jadący z lewej strony. Twierdził również, że nie doszłoby do karambolu, gdyby należący do Urzędu Wojewódzkiego bus jechał w większej odległości za bmw.
Kierowca mikrobusa zapewniał zaś, że nie doszłoby do wypadku, gdyby bmw jechało prosto, a nie zygzakiem. To właśnie owa "technika" jazdy sprawiła, że "borowiec - który zjechał na prawe pobocze - zobaczył mikrobus za sobą po lewej stronie. - Gdy rządowe auto, po uderzeniu w przyczepę, obróciło się w poprzek drogi, nie miałem gdzie "uciekać" - dodał. Potem doszło do kolejnych kolizji.
Nie wiadomo, czy przyczyną spóźnionych reakcji kierowcy BOR był alkohol. Krew do analizy pobrano mu dopiero w południe (do wypadku doszło o godz. 9.30). Miał wówczas 0,2 promila alkoholu. Prokurator Danuta Pietrzyk powiedziała, że przyjmując najbardziej korzystny dla oskarżonego wskaźnik wchłaniania oznacza to, że prowadził pojazd w stanie wskazującym na spożycie alkoholu. Przemysław W. bronił się mówiąc, iż wypił dwie łyżeczki preparatu Amol. Żeby osiągnąć stwierdzone stężenie funkcjonariusz BOR musiałby wypić 100 - 130 ml lekarstwa, a wtedy nie byłaby to już dawka terapeutyczna - orzekli biegli.
Kierowcy bmw za "nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym" grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Sąd Grodzki orzeknie zaś - w odrębnym postępowaniu - czy 15 marca 2004 r. Przemysław W. kierował pojazdem pod wpływem alkoholu.
PRZEMYSŁAW KONIECZNY
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?