Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaiskrzyło aż za bardzo

BK
Błyskawica ma aspiracje, beniaminek z Makowa Podhalańskiego też radzi sobie zupełnie dobrze. W tej sytuacji można było spodziewać się, że w derbach ziemi suskiej zaiskrzy, ale chyba nie aż tak, aby konieczne okazało się wezwanie patrolu policji. Gospodarze podkreślają, że ich wygrana (2-1) była zasłużona, makowianie są innego zdania.

Po meczu Błyskawicy z Halniakiem kibice rozchodzili się do domów pod okiem policjantów

   Działacze i trener Halniaka Zbigniew Wiącek nie kryli oburzenia po końcowym gwizdku. Ich zdaniem, sędzia sprzyjał gospodarzom, tolerował także ostrą grę z ich strony i stąd zapowiedzieli, że złożą oficjalny protest.
   Nie zgadzają się z takim postawieniem sprawy w Marcówce. - Goście zarzucali arbitrowi, że dyktuje dużo rzutów wolnych, ale trudno żeby było inaczej, skoro w I połowie to my byliśmy głównie stroną atakującą, a rywale ograniczali się do obrony. Przecież Halniak nie oddał prawie żadnego strzału, nie miał także rzutu rożnego. Nie można także zgodzić się z zarzutem, że sędzia przymykał oko na nasze faule. Gra z obu stron była rzeczywiście ostra, ale tak już bywa w derbach. Kartek z kolei był było niewiele, ale to już kwestia podejścia sędziego. Niektórzy od początku kartkują, inni są bardziej oszczędni. Faktycznie gra była momentami także brutalna. W szeregach rywali odznaczał się nią na przykład Zajda - twierdzi grający trener Jacek Dobrowolski, który nie może także zrozumieć pretensji gości o okoliczności, w jakich padły oba gole dla Błyskawicy.
   - Pierwszy gol dla Marcówki padł po faulu na Zajdzie, na którym Wysowski po prostu się oparł, a drugi, decydujący o losach meczu ze spalonego - podkreślił po meczu trener Halniaka.
   Tymczasem zdaniem szkoleniowca Błyskawicy, w pierwszym przypadku była to typowa walka w powietrzu Wysowskiego z Zajdą. - Co do drugiego gola też trudno było mówić o spalonym, skoro Malina zagrywał do tyłu do wchodzącego Wysowskiego - twierdzi Jacek Dobrowolski.
   W każdym razie, im bliżej końca meczu, tym temperatura na boisku i wokół niego była coraz wyższa. Tuż przed końcem na boisku wpadło kilku kibiców z Makowa. Ochrona zaprowadziła dość szybko porządek, ale na tym napięcie nie opadło. Goście twierdzili, że jeden z miejscowych kibiców uderzył Zajdę w twarz. Z kolei piłkarze Błyskawicy w obawie przed grupą fanów Halniaka po końcowym gwizdku zostali na środku boiska aż do przyjazdu patrolu policji.
   - Panowie to tylko piłka - uspokajał jeden z kibiców, ale słowa te nie miały siły przebicia.
   Dyskusje w Marcówce i Makowie będą trwały zapewne przynajmniej do następnych spotkań. Błyskawicę czeka wyjazd do Stanisławia, a potem podejmuje u siebie Żarka Barwałd. Trener Jacek Dobrowolski nie ukrywa, że liczy na komplet punktów, a potem w Marcówce szykują się na półfinał Pucharu Polski na szczeblu podokręgu z Garbarzem Zembrzyce.
   W Makowie tymczasem jutro zanosi się na szlagier, przyjeżdża bowiem lider z Wolbromia.
(BK)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski