Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakazane piosenki - artyści na barykadzie wolności

Wacław Krupiński
Leszek Wójtowicz nie mógł zaśpiewać swojej "Pielgrzymki"
Leszek Wójtowicz nie mógł zaśpiewać swojej "Pielgrzymki" Ryszard Kuryj
Historia. To był sierpień 1981 roku. Hala Olivii w Gdańsku. Przez trzy dni rozbrzmiewały bez cenzury piosenki drwiące z władzy. Dzisiaj można ich posłuchać na trzech płytach.

Wydany przez Polskie Radio trzypłytowy album "Niepokorni. I. Przegląd Piosenki Prawdziwej" przypomina wydarzenie bez precedensu w dziejach PRL. Oto w gdańskiej Hali Olivii w sierpniu 1981 r. przez trzy dni ludzie estrady i sceny drwili sobie z władzy, kierując do kilkutysięcznej widowni piosenki i wiersze bez zgody wszechwładnej wówczas cenzury.

Już sama scenografia robiła wrażenie; jej głównym elementem był umieszczony na krwistoczerwonym tle wizerunek stoczniowca (w odzieży ochronnej i kasku) wpatrującego się w zwisającą nad nim z dźwigu pętlę kojarzącą się ze stryczkiem. Po bokach wisiały portrety kolejnych "władców PRL": Bieruta, Gomułki, Cyrankiewicza, Jaroszewicza i Gierka. Andrzej Rosiewicz nazwał ich "kolędnikami gwiazdy pięcioramiennej".

Płyta przywołuje tamtą aurę (czemu na okładce brak pełnej oryginalnej nazwy "Zakazane Piosenki. I. Przegląd Piosenki Prawdziwej", zamiast pompatycznego "Niepokorni"?), prezentując 61 piosenek i wierszy. Ściągnęły "Zakazane Piosenki" parę tysięcy słuchaczy i kilkudziesięcioosobowe grono wykonawców.

Byli wywodzący się z ruchu studenckiego bardowie, nierzadko kojarzeni z opozycją, jak Jacek Kaczmarski i Przemysław Gintrowski, byli artyści świetnie znani i od lat funkcjonujący w sferze kultury: Daniel Olbrychski, Marek Grechuta, Jacek Fedorowicz, Piotr Szczepanik, Jan Tadeusz Stanisławski, wspomniany Rosiewicz. Było też grono zgromadzonej publiczności nieznane.

Bo skąd mogła znać choćby Małgorzatę Bratek, która miała zakaz występów, czy zaczynającego dopiero karierę artysty Piwnicy pod Baranami Leszka Wójtowicza? Paradoksalnie uwiarygodnił on nazwę festiwalu, jako że jedna z jego piosenek - opowiadająca o moskiewskim mauzoleum Lenina "Pielgrzymka" - została wstrzymana. To tak, jakby w kabaretach moskiewskich nabijano się z Matki Boskiej Częstochowskiej, brzmiał argument cenzury (bo jednak czuwała).

Pamiętam panującą w Olivii atmosferę napięcia i święta zarazem. I żywiołowe reakcje publiczności. Najgoręcej przyjmowano satyrę antyradziecką i naigrywanie się z "czerwonego", zwłaszcza gdy mówiono o tym wprost, wręcz dosadnie. Tu "Ballada o Janku Wiśniewskim" mogła już mieć oryginalną wersję z frazą "to partia strzela do robotników", Zbigniew Sekulski mógł śpiewać o radzieckim dysydencie Sołżenicynie, a Zbigniew Książek i Grażyna Auguścik tekst dysydenta ówczesnej Czechosłowacji, Karela Kryla, zaczynając przypomnieniem, iż "w 1968 roku na ulicach Pragi pojawiły się czołgi".

Logo festiwalu - mikrofon w zaciśniętej pięści robotnika - mówiło jasno: tu się władzy nikt nie boi. Przez trzy wieczory śmiano się i szydzono z rządzącej partii i jej przywódców, a Maciej Zembaty, dyrektor artystyczny festiwalu, drwił z "izby chorych, Sejmu kalek" - tego nigdy nie było na taką skalę, przed tak licznym audytorium. A ono łaknęło nie subtelnych fraz, a prostych i dosadnych.

Takich jak: "Przyjaciół nikt nie będzie mi wybierał /wrogów poszukam sobie sam /dlaczego kurwa mać bez przerwy poucza ktoś /w co wierzyć mam" (Andrzej Garczarek), czy "a w tę dupę wypiętą na Polskę kopa dać, choćby była czerwona", jak śpiewał Jacek Zwoźniak. I to właśnie on otrzymał pierwszego dnia od słuchaczy trofeum Złotego Knebla, mocno dystansując intelektualnego Kaczmarskiego.

Te płyty to zapis w tamte lata wpisany, ale przecież zawiera i ponadczasowe, ładne i mądre piosenki: Grechuty, Leszka Długosza (przesadził w komentarzu do płyt Daniel Wyszogro-dzki, traktując jego piosenkę "Także i ty" jako protest-song), Jana Wołka, Grupy Pod Budą czy Maanamu. Bo przecież śpiewano w Olivii nie tylko piosenki zakazane, także te nagrane na płytach i emitowane w radio. Liczyło się zamanifestowanie postawy, sprzeciw wobec cenzury, poparcie dla Solidarności; na czele festiwalowego Komitetu Organizacyjnego stał Lech Wałęsa, Komisji Artystycznej przewodniczył Andrzej Wajda.

Trzy płyty. Zapis czasu, gdy rozrywka wkraczała na barykadę. Co po 33 latach wytrzymało próbę czasu? Starszym słuchaczom płyty te ożywią pamięć, młodszym pewnie nie zawsze uda się rozszyfrować niegdysiejsze aluzje i konteksty. Ale przecież zawsze obronią się piosenki czy aktorstwo Daniela Olbrychskiego, recytującego Andrzeja Strzeleckiego "Przyjazd", czyli "Lokomotywę" Tuwima przerobioną na opowieść o przyjeździe do Warszawy delegatów na Nadzwyczajny Zjazd PZPR.

Trzy płyty. Dokument z lat, gdy wierzono w siłę pieśni, gdy gitarą i piórem chciano zmieniać świat. Nieraz dawało to artystycznie wspaniałe rezultaty. Te płyty też tego dowodzą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski