18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakochany Nowy Jork

Redakcja
Fot. ITI Cinema
Fot. ITI Cinema
Nowy Jork jest czymś więcej niż tylko gargantuicznym miastem. Stolica Wschodniego Wybrzeża stała się mekką nowego świata, do której pielgrzymują artyści, finansiści, politycy, outsiderzy, bezdomni. Krótko mówiąc - wszyscy.

Fot. ITI Cinema

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Zjeżdżają tu również filmowcy, i to bardzo licznie (był nawet krakowski producent Grzegorz Hajdarowicz kręcąc "City Island"). Nic zatem dziwnego, że francuski producent Emmanuel Benbihy, dzięki któremu kilka lat temu oglądaliśmy nowelową składankę pod hasłem "Zakochany Paryż", postanowił zrealizować drugi film z miłosnego cyklu właśnie w Nowym Jorku.

Recepta jest prosta, a zarazem genialna - produkcja składa się z 11 nowelek, których nakręcenie powierzono reżyserom z zupełnie odmiennych kultur i kinowych światów. Jest m.in. Niemiec z tureckimi korzeniami Fatih Akin, są Joshua Marston i Brett Ratner z USA, Mira Nair i Shekhar Kapur z Indii czy Shunji Iwai z Japonii. Każdy z nich w kilkudziesięciu klatkach, czasami w raptem kilku dialogach, spojrzeniach bohaterów wypowiada swoją historię z miasta, które nigdy nie zasypia. Oglądamy Nowy Jork oczami jego mieszkańców, zatopionych w tyglu odmiennych narodowości, emocjonalności, fizyczności.

Nowy Jork jawi się jako miejsce spotkań w barze, rozmów na ulicy, objęć w Central Parku, szybkiej, jak przejazd metra, wymiany zdań przy zapalonym papierosie. Każdy się gdzieś spieszy albo chciałby się spieszyć, natłok zajęć, brak czasu, tłum, ścisk, emocjonalna pustka, którą staramy się wypełnić - to znaki szczególne życia w megalopolis.

Pod tą samą latarnią spotkają się pisarz i prostytutka, mąż i żona, do jednej taksówki wsiadają obcy sobie ludzie, spiesząc się na którąś tam avenue. Poznają się w locie, podczas jazdy, mają zaledwie kilka chwil na nawiązanie znajomości lub z niej rezygnację. Trudno oprzeć się wrażeniu, że brak tu głębszej logiki, a społeczne relacje wyznacza rytm przypadku.

Lubię filmy nowelowe. Zwykle pozbawione są obciążającej waty, którą wypełnia się pełnowymiarowe produkcje. Nie ma czasu na nudne spojrzenia kamery, na puste dialogi czy nieudolne ruchy sceniczne. Dostajemy esencję kina skompresowaną niczym w programie zip, skondensowaną dawkę pomysłowości. W cenie jest to, czego współczesnemu kinu zaczyna brakować - koncept.

W "Zakochanym Paryżu" to się genialnie udało. Oglądaliśmy stolicę Francji z odmiennych, zadziwiających punktów widzenia, nie było czasu na zobojętnienie i ziewnięcia. "Zakochany Nowy Jork" próbuje podążać tym tropem. Niestety, nie wszyscy zdołali rozkochać nas w stolicy Wschodniego Wybrzeża. O ile Mira Nair, Brett Ratner czy Joshua Marston (genialna etiuda ze starszym małżeństwem zamykająca film) znajdują właściwy trop, to kilka nowel wydaje się chybionych. Nie zagrało spoiwo łączące epizody w całość, czyli historia Francuzki z kamerą. Z niektórych kadrów przebija pretensjonalność, zamiast naturalnego żywiołu miasta, mamy quasi teatralną ustawkę. Brakuje spojrzenia na Nowy Jork przenikliwego, chwytającego cechy charakteru metropolii, a zarazem sugestywnego i emocjonalnego. Spojrzenia spod znaku Woody'ego Allena, Martina Scorsese czy Jima Jarmuscha.
Emmanuel Benbihy planuje już następne zakochane produkcje - w Szanghaju, Jerozolimie i Rio de Janeiro. Rzucam zatem pomysł - nakręćmy "Zakochany Kraków"!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski