Tomasz Mateusiak

Zakopane. (Nie)wesołe miasteczko zatruwa góralom życie

Zakopane. (Nie)wesołe miasteczko zatruwa góralom życie Fot. Tomasz Mateusiak
Tomasz Mateusiak

Wesołe miasteczko na skrzyżowaniu ul. Kościuszki i Al. 3-go Maja w Zakopanem wywołuje wśród ludzi różne emocje. Turyści są zachwyceni, sąsiedzi uważają, że nie pozwala im spokojnie żyć. Dlatego lunapark, prowadzony przez czeską firmę na gruncie prywatnym zakopiańczyka, stał się przedmiotem zainteresowania miejskich władz.

- Po licznych skargach na ten lunapark podjęliśmy czynności sprawdzające, czy karuzele stoją w tym miejscu legalnie - usłyszeliśmy w biurze Miejskiego Konserwatora Zabytków w Zakopanem. - Naszym zdaniem to samowola budowlana. Wystąpiliśmy więc do Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego z prośbą o interwencję. Ten może nakazać usunąć lunapark.

Irena Sobańska, sąsiadka karuzel, przyznaje, że to byłaby dla niej i innych mieszkańców tej okolicy „zbawienna decyzja”. - Te urządzenia są tak głośne, że nie pozwalają spokojnie żyć - twierdzi.

Hałas, smród spalin i ciągłe drżenie ścian - takie utrudnienia to codzienność rodziny Sobańskich mieszkających przy ul. Kościuszki w Zakopanem. Dzieje się tak, bo najbliższy sąsiad tej rodziny na swojej działce zgodził się na postawienie wesołego miasteczka, którego urządzenia utrudniają życie innym mieszkańcom. I choć wiele wskazuje, że lunapark działa nielegalnie, to każda z instytucji, do której o pomoc zgłosili się Sobańscy, jest na razie bezradna.

Nielegalny lunapark?

Uciążliwy lunapark działa na skrzyżowaniu ulicy Kościuszki i Alei 3 Maja na prywatnej działce tuż obok zabytkowej Willi Turnia.

Ziemia należy do biznesmena Leszka Szelągowskiego, który dzierżawi ją czeskiej firmie. Ona właśnie na kilkuset metrach kwadratowych w samym centrum miasta postawiła m.in. konstrukcję z elektrycznymi samochodzikami, kolejkę górską i kilka karuzel, w tym jedną wysoką na ponad 50 m i o takiej samej długości. Lunapark dzieli od Krupówek około 220 m.

- Wszystkie te urządzenia działają od lat - ubolewa Irena Sobańska, właścicielka domu znajdującego się dosłownie kilka metrów od jednej karuzeli. Mówi, że początkowo właściciel miał na jej ustawienie jakieś zgody, ale kiedy pozwolenia straciły ważność, a sąsiedzi zaczęli protestować urzędy nie wydały mu kolejnych dokumentów. Mimo to w maju br. lunapark ponownie zaczął działać.

Życie w ciągłym hałasie

Jak mówi mieszkanka, uciążliwe sąsiedztwo sprawia, że zarówno ona z mężem, jak i dwójka jej dzieci z własnymi już rodzinami nie mogą normalnie żyć.

- Znosimy ciągły hałas. Odgłos kolejki górskiej to niczym start samolotu - mówi. Do tego drżą im w domu ściany, a w nocy przez okno „bombarduje” domowników błysk setek kolorowych świateł.

Jak dodaje syn kobiety, Rafał Sobański, najwyższa z karuzel ciągle się psuje i on żyje w strachu, że kiedyś może runąć na jego dom.

Innym zagrożeniem są, jego zdaniem, trzymane na terenie lunaparku beczki z olejem napędowym, który zasila generatory karuzel. - Obawiamy się, czy kiedyś nie wybuchną - mówi Rafał Sobański.

Miasto idzie na kontrole

W związku z uciążliwym sąsiedztwem rodzina Sobańskich oraz mieszkający z drugiej strony lunaparku państwo Berbekowie od miesięcy proszą władze miasta o pomoc w usunięciu przeszkadzających im instalacji.

Zakopiański magistrat ma też sygnały, że na huk powodowany przez urządzenia skarżą się mieszkańcy pobliskich bloków na os. Łukaszówki.

- Znamy sprawę - mówi Wiktor Łukaszczyk, wiceburmistrz miasta. Jego zdaniem to wesołe miasteczko jest samowolą budowlaną. Szczegółami sprawy już zajmują się wydziały ochrony środowiska i ochrony zabytków.

Jak wyjaśnia urzędnicy już sprawdzają, czy karuzele stoją na Równi Krupowej, która jest uznana za zabytek i czy ich praca wpływa na zabytkową Willę Turnia. Tym bardziej, że jej stan jest opłakany, bo właściciel budynku i terenu pod lunaparkiem, a ten chroniony obiekt raczej nie dba.

Urzędnicy cały czas nie wiedzą jednak, jak zmusić właściciela do zamknięcia lunaparku. Dodają, że będą w tej sprawie mądrzejsi po tym, jak w najbliższy czwartek wybiorą się na miejsce razem z Inspekcją Nadzoru Budowlanego.

Rodzina Szelągowskich odpiera zarzuty sąsiadów.

- Działamy zgodnie z prawem i mamy wszelkie potrzebne pozwolenia na lunapark - mówi Łukasz Szelągowski, syn właściciela gruntu pod karuzelami. Nie wprost, ale odnosi się do pretensji sąsiadów.

- Oni przez lata prowadzili w swoim domu agencję turystyczną i nie liczyli się z naszymi protestami. Tyle mam do powiedzenia - nie kryje.

Tomasz Mateusiak

Polska Press Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Polska Press Sp. z o.o.