MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zakopiańczycy zdobyli najwyższe szczyty kontynentów

Redakcja
Na najwyższym szczycie Ameryki Północnej - McKinley Fot. www.zakopianski.com
Na najwyższym szczycie Ameryki Północnej - McKinley Fot. www.zakopianski.com
Rozmowa z MAŁGORZATĄ PIERZ-PĘKALĄ, która z synem Danielem Mizerą zdobyła Koronę Ziemi, najwyższe szczyty kontynentów, a w niedzielę wrócili do Zakopanego.

Na najwyższym szczycie Ameryki Północnej - McKinley Fot. www.zakopianski.com

- W sobotę na lotnisku w Balicach czekała na Panią cała delegacja. Były władze Zakopanego, kapela góralska i dziennikarze. Co się stało?

- Nie zdążyłam na samolot z Frankfurtu do Krakowa. Czekając, usiadłam na stołku i ze zmęczenia zasnęłam. Tak przegapiłam lot i trzeba było kupić nowe bilety, tym razem do Wrocławia.

- Jak udała się wyprawa na Piramidę Carstensza w Indonezji?

- Technicznie było bardzo trudno. Zanim zaczęliśmy zdobywać szczyt, musieliśmy pokonać dżunglę. Nasza wędrówka trwała sześć dni i była bardzo wyczerpująca, bo dżungla jest dzikim obszarem, nieprzyjaznym dla ludzi. Po dotarciu do bazy, o drugiej w nocy rozpoczęliśmy atak szczytowy i trwał on do następnego dnia do godz. 21. Było bardzo ślisko, poruszaliśmy się po oblodzonych stokach, trzeba było być bardzo skoncentrowanym i napiętym.

- Powrót był już łatwiejszy?

- Nie bardzo. Agencja indonezyjska, którą wcześniej opłaciliśmy, nie wywiązała się ze swoich zobowiązań. Nie wysłano do nas przewodnika, nie doczekaliśmy się na czarterowy samolot. Potem okazało się, że nie ma dla nas hoteliku ani kolacji. Gdy znalazł się w końcu pilot, który zadeklarował nam pomoc, musieliśmy się z synem rozdzielić, żeby polecieć dalej.

- No właśnie. Słyszałam, że za pierwszym razem zabrała Pani syna, bo ten nie zgodził się, żeby mama poszła na samotną wyprawę. Miał wtedy 16 lat. Jak sobie wtedy poradził?

- To była wyprawa na Mont Blanc i spotkany po drodze francuski przewodnik, zasugerował, że Daniel jest zbyt młody. Chodziło o zmiany ciśnienia i ich wpływ na młody organizm, ale nie działo się nic niepokojącego. Od strony fizycznej był bardzo dobrze przygotowany, bo od dziecka uprawia sporty. Oczywiście, że musiałam mu trochę pomóc, ale gdy ja byłam lepsza w logistyce, Daniel lepiej radził sobie z bagażem.

- Alpiniści i himalaiści mówią, że każda zdobyta góra ich czegoś nauczyła. W Pani przypadku też tak było?

- To prawda. Góry uczą pokory, cierpliwości i wzmagają wytrwałość. Bo jak się już zacznie je zdobywać, to nie ma drogi odwrotu.

- Mordercze są też pewnie przygotowania, żeby sprostać wejściu na szczyty o takich wysokościach.

- Oczywiście. Ponieważ pracuję jako księgowa, na treningi mogłam sobie pozwolić po pracy, tylko w weekendy była szansa na większe wyjścia. Dzięki wsparciu kolegi Krzysztofa Czubernata udało się zdobyć specjalne pozwolenie od zarządzających Parkiem Tatrzańskim na treningi po zmroku. Pływałam też w basenach termalnych w Bukowinie Tatrzańskiej, gdzie mogłam się zregenerować.

- Zdobyła Pani z synem już pełną Koronę Ziemi. Jakie to uczucie mieć u stóp cały świat?

- Szczęście trudne do opisania. Ogromne emocje, adrenalina, wszystko w człowieku pracuje na najwyższych obrotach.

Rozmawiała Paulina Polak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski