MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zakopiańskie konkursy są dla mnie jak mistrzostwa świata

Redakcja
ROZMOWA. - Czuję się mocny - powiedział KAMIL STOCH po wczorajszych zawodach.

- Liczył Pan na wygraną w piątkowym konkursie?

- Miałem rano przekonanie, że to będzie dla mnie bardzo udany konkurs. Po ostatnich dobrych wynikach nabrałem pewności siebie. Jest we mnie wiara w to, co robię. Ale przed zawodami niczego nie planuję, nie nastawiam się na konkretny wynik. Moja zasada to oddać dwa dobre skoki. I mieć z nich radość, zadowolenie.

- W pewnym momencie wydawało się, że zawody na skutek wiatru i śnieżycy mogą zostać przerwane...

- Też obawiałem się, że pogoda uniemożliwi przeprowadzenie konkursu. Mimo niekorzystnych warunków, zawody stały na bardzo wysokim poziomie.

- Co Pan powie o swoim drugim skoku?

- Był bombowy. To na pewno jeden z najlepszych moich skoków tej zimy. Już po wyjściu z progu czułem, że polecę bardzo daleko, dostałem w locie niesamowitej energii.

- Wiatr był Pana sprzymierzeńcem...

- Miałem trochę szczęścia, w obu skokach lekko wiało mi pod narty. Ale w naszej dyscyplinie tak to bywa: raz wiatr ci sprzyja, innym razem jest przeciwko tobie.

- Był Pan drugi po pierwszej serii. To była wygodna pozycja do ataku?

- Na pewno skakanie z pozycji lidera nie jest atutem. Osobiście wolę atakować z tyłu, tak już było w kilku konkursach.

- Jak to Pan robi, że wygrywa w konkursach rozgrywanych w bardzo trudnych warunkach? Tak było przed rokiem w Zakopanem, na lotach w Planicy...

- Im trudniejsze warunki, tym staram się zachować większy spokój, jeszcze bardziej skupiam się na tym, by oddać dwa dobre skoki.

- Mówił Pan przed zawodami, że konkursy zakopiańskie będą najważniejszymi zawodami w tym sezonie...

- I to potwierdzam. Konkursy na Wielkiej Krokwi są dla mnie jak mistrzostwa świata. To przecież moja skocznia, na niej się wychowałem. Nie mogłem doczekać się tych zawodów, byłem przed nimi mocno podekscytowany. Teraz czuję się fantastycznie.

- Podobnie jak przed rokiem, stojąc na podium, odśpiewał Pan z kibicami hymn narodowy.

- Czuję taką potrzebę. Andy Kofler śmiał się, że mógłbym z powodzeniem występować w jakimś programie muzycznym.

- Czy da się tą wygraną na Wielkiej Krokwi porównać z ubiegłorocznym zwycięstwem?

- Nie da się tych spraw porównać. Każda wygrana sprawia ogromną satysfakcję, ogromnie cieszy. Każda jednak smakuje inaczej. Dzisiaj mogę powiedzieć tylko tyle, bez megalomanii - wykonałem kawał dobrej roboty.

- Teraz wszyscy będą pisać, że Polska ma już godnego następcę Adama Małysza. Kiedyś denerwowało Pana takie porównanie...

- Ale to minęło. Myślę, że coraz lepiej radzę sobie z tym problemem. Czuję się mocny, wiem, że jestem w ścisłej czołówce światowej.

- Radzi Pan sobie z presją kibiców? Teraz, po odejściu Małysza, na Pana barki spada odpowiedzialność za polskie skoki...

- Dziękuję kibicom, którzy są wspaniali. Dzisiaj naród był ze mną. To dodawało sił.

Rozmawiał ANDRZEJ STANOWSKI, Zakopane

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski