Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zalewscy. Małżeństwo od wielkich wybuchów

Katarzyna Kachel, Maciej Makowski
Rozmawiają o fizyce. Sporo. Ale tak by nie zamęczać innych
Rozmawiają o fizyce. Sporo. Ale tak by nie zamęczać innych Andrzej Banaś
Oświadczył się na pierwszej randce. Po niespełna trzech miesiącach wzięli ślub. Umówili się na troje dzieci. On, znany uczony tuż przed profesurą, Ona, zdolna studentka fizyki, dziś przewodnicząca Rady CERN

Chce zrozumieć jak zbudowany jest wszechświat. Jakie były jego początki. Dlaczego w końcu powstał człowiek. By odpowiedzieć na te pytania, trzeba sztucznie wytworzyć cząstki, które tworzyły materię i antymaterię tuż po Wielkim Wybuchu.

To właśnie fascynuje profesor Agnieszkę Zalewską, przewodniczącą Rady Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN. Skoki w przeszłość. Po co nam ta wiedza? - Po jednym z wykładów Faradaya o indukcji elektromagnetycznej jeden z uczestników zapytał fizyka: "Cóż za praktyczne korzyści przyniesie to pańskie odkrycie?" "Tego jeszcze nie wiem" - odparł. - "Ale mogę pana zapewnić, że wkrótce rząd Jej Królewskiej Mości będzie z tego ściągał podatki" - odpowiada profesor Kacper Zalewski. Anegdotą. Bo od anegdot w tym związku jest właśnie on.

Dużo, dużo wcześniej
Rozmawiali i rozmawiają o fizyce. Sporo, ale tak by nie zamęczać innych. Także dzieci. Całej czwórki. Choć umawiali się na troje, wyszło parzyście. Bo "tak dobrze się chowały". Dlatego po Ani, Andrzeju i Lidce, na świecie pojawił się także Mikołaj. Mikołaj od zadań specjalnych. Negocjator między rodzicami a rodzeństwem. Uważny obserwator i znawca domowych nastrojów. Do tego miłośnik komputerów i wafli z karmelem. Ale o dzieciach będzie później. Na razie wiemy tylko, że mieli zakaz studiowania fizyki w Krakowie.

Jeszcze wcześniej
Profesor Zalewski - typ: wymagający. Jego studenci co tydzień musieli pisać kolokwium z termodynamiki. Agnieszka, jeszcze wtedy Bąk, też. - Te kartkówki przeszły do historii - wspomina. Jej osobistej także. Z pierwszej zdobyła trzy punkty na 10. Była wściekła. Kolejne dwie poszły równie źle. A potem było już tylko 10 na 10, 10 na 10, 10 na 10. Geniusz? - Duży talent - waży słowa prof. Zalewski. - Nie było jednak tak, że Agnieszka była na samej górze, a potem długo, długo, długo nic i dopiero cała reszta.

Egzamin u Zalewskiego zdała bardzo dobrze. - Wtedy też pierwszy raz dostrzegłam w profesorze kogoś więcej niż tylko wykładowcę. I dręczyciela - uśmiecha się.

Uprzedźmy: To naprawdę będzie bardzo romantyczna historia.

Połączyło ich Naukowe Koło Fizyków Studentów UJ. Zgrana paczka zapaleńców. Chodzili wspólnie na wycieczki, a wieczorami dyskutowali zaciekle o protonach, atomach i o tym, co siedziało w ich głowach. A siedziało naprawdę sporo. Niemalże wszechświat. Studentom towarzyszyli wykładowcy. Także profesor Zalewski. Nie zdradzi, czym urzekła go Agnieszka. Mówi: nie wszystko jest na sprzedaż. Wtedy, po wyprawie w góry, zaprosił ją na koncert (w drugiej części była Szeherezada). To była ich pierwsza poważna randka.

- Świetnie ją pamiętam. Podczas przerwy Kacper zapytał, czy chciałabym już wyjść - opowiada pani Agnieszka.
Nie zgodziła się. Zawsze lubiła Rimskiego-Korsakowa.: - Pojęcia nie miałam, dlaczego tak się niecierpliwił.

Zdenerwowanie było całkiem uzasadnione, o czym przekonała się już niedługo. Kacper zamierzał się oświadczyć.

- Pierścionek już był kupiony?

- Agnieszka, czy ja ci dałem pierścionek zaręczynowy? - profesor pyta żonę.

Nie dał. Dołożył się za to do wartego 5 tysięcy złotych pierścionka z trzema brylancikami (dziś dwoma, bo jeden zagubił się gdzieś w CERN-ie). - Kupiłam go za nagrodę naukową, którą dostałam na koniec studiów. 3 tysiące złotych. Dla porównania dodam, że pensja asystencka wynosiła wówczas 990 złotych.

- Tysiąc dołożyli rodzice, drugi tysiąc mąż - wylicza pani profesor. Wtedy już mąż. Trzy miesiące po Szeherezadzie Agnieszka i Kacper pobrali się. Ona miała 22 lata, on 35.

Babcia od plam na słońcu. Czyli jeszcze skaczemy w czasie
Pradziadek i babcia. Dwie osoby niezwykle ważne w życiu Agnieszki Zalewskiej. On, wybitny i uzdolniony człowiek, który zakładał pierwsze szkoły na wsi, dające wstęp do gimnazjum w Krakowie, fascynuje ją do dziś.

A ona? Najwspanialsza ze wszystkich. Elegancka, pełna energii, kobieta wielkiej życiowej mądrości. - Pamiętam naszą ostatnią rozmowę. Podczas wakacji w Dobrej, koło Limanowej. Siedziałyśmy w ogrodzie. "Skoro już tak się interesujesz tą fizyką, powiedz mi jak to właściwie jest z tymi plamami na słońcu", zapytała mnie - wspomina Agnieszka.

Więcej pytań nie było. Nie było kolejnych opowieści. Józefa Czekaj zginęła w wypadku autobusowym. Pozostały: strzępy dyskusji i wiele wspomnień. Takich jak to, kiedy Agnieszka musi zmywać naczynia (jako dziecko ma sporo domowych obowiązków), przychodzi babcia i mówi: Idź sobie poczytaj, pozmywam za ciebie.

Albo gdy przychodzi z farbą do włosów i pyta: Chyba nie chcesz, by twoja babcia wyglądała staro.
Albo jeszcze, kilka lat później, kiedy mówi do swojej córki, matki Agnieszki: Trzeba kupić jej koniecznie buty na obcasie, bo się garbi (na swój wiek była bardzo wysoką dziewczynką). O tym podstępie z butami Agnieszka dowiaduje się jednak dużo, dużo później.

Decyzje
Agnieszka doskonale pamięta jak w dzieciństwie chodziła z kuzynami po drzewach. Bo to szatan był, nie dziewczyna. Nie pamięta jednak kim chciała być (choć wie, że brat zamierzał jeździć ciężarówką, a syn realizować się jako pirat drogowy). Kacper też nie ma takich wspomnień. - Ale piosenkarką na pewno nie - żartuje.

Jaka była jego droga do fizyki? Pokrętna. Na początku bowiem dał się zwieść chemii. Jako uczeń szóstej klasy podstawówki. Właściwie dał się uwieść reakcji siarki z żelazem. Doświadczenie to obudziło w nim młodego naukowca - eksperymentatora. W głowie poprzewracał mu nieco później wybitny gimnazjalny nauczyciel fizyki, Władysław Horbacki. - Człowiek ów głęboko pogardzał chemią - wspomina profesor.

Był bardzo przekonujący.
A Agnieszka? Agnieszka właściwie mogła wybrać każdy kierunek studiów. Lubiła literaturę i matematykę, fizykę i geografię. - Byłam tak zwaną kujonką - nie zaprzecza. W pierwszej klasie, w czasie lekcji leżała zrezygnowana na ławce i trzymała wytrwale palce w górze. 10, 15 minut. - Nie mogłam zrozumieć, dlaczego pani mnie nie pyta, choć w przeciwieństwie do innych dzieci, znam odpowiedzi.

Rodzina zmieniła mieszkanie, Agnieszka szkołę. Ku przerażeniu rodziców Agnieszki na koedukacyjną i pełną krowoderskich łobuzów. - Nauczyciele byli pierwszorzędni - podkreśla profesor.

Pan Buczek od fizyki też. Nauczył ją, że to nauka, która językiem matematycznym opisuje zjawiska otaczającego nas świata.
Dobrze to zapamiętała.

Kilkanaście lat później
Praca w Instytucie Fizyki Jądrowej była spełnieniem jej marzeń. - Jako "cząstkowiec", chciałam koniecznie trafić do grupy wspaniałego uczonego, profesora Mariana Mięsowicza. Udało się. Byłam jego ostatnią doktorantką, o czym wielokrotnie mi przypominał - podkreśla z dumą.

To był niesamowity czas. Niesamowity tym bardziej, że prócz pracy naukowej Agnieszkę Zalewską czekały nowe wyzwania.
Miała 24 lata, gdy urodziła się Ania. - Zaplanowana. Żadnego elementu niespodzianki nie było - mówi poważnie profesor Zalewski.

Żyli normalnie. Pracowali, zmieniali pieluchy, zwiedzali wystawę Chagalla z trzymiesięczną córką w nosidełku. - Nie robiliśmy szumu tylko z takiego powodu, że mamy dzieci - mówią. - Choć bywało ciężko.

Zwłaszcza gdy zmodyfikowali przedślubną umowę i po Andrzeju i Lidce pojawił się jeszcze Mikołaj. - Śmialiśmy się, że nasze możliwości były obliczone na trzy i pół, bo trzy było za mało, a cztery chwilami wydawało się za dużo - stwierdzają.

Czasy były zwariowane. Dolary, które zarabiał za granicą słynny już wówczas profesor Zalewski, pomagały nadać im jednak cechy normalności. Mieli możliwość wynajęcia niani i kupienia podstawowych, niezbędnych przy maluchach, rzeczy -Dzieci nam towarzyszyły w wycieczkach i podczas służbowych wyjazdów - mówią. Z miesięcznym Andrzejem zwiedzali Francję. - Pamiętam do dziś, jak nieco spięta karmiłam go w kawiarence w Carcassonne - wspomina.

Starali się tworzyć normalną rodzinę. Taką z porządnym niedzielnym obiadem (bo w sobotę były kluski z serem, oczywiście z braku czasu) i codziennym wieczornym czytaniem dzieciom książek. - To była działka Kacpra - mówi pani profesor.
Siadał w pokoju dziecinnym (na krześle pełnym ubranek, które pod jego ciężarem tak się prasowały, że nie było szans, by je następnego dnia założyć) i czytał. -Czasami zwabiona głośnym śmiechem zaglądałam do nich: - To tylko Mikołajek René Goscinnego - mówił.

Bywało gorąco. Każde z dzieci miało bowiem swoje preferencje co do lektury. Mikołaj chciał, by tata na okrągło czytał "Zimową sikoreczkę". Do czasu aż książeczka tajemniczo zniknęła. Rodzice odnaleźli ją przy przeprowadzce. Głęboko ukrytą w piwnicy.

Specjalizacje
Państwo Zalewscy mieli specjalizacje. Mama była od spraw praktycznych. Codziennych. Jak zrobić, co ubrać, jakie brać leki. Tata od egzystencjalnych, życiowych. Słuchał uważnie, rozważał, doradzał. - Ja od razu zamartwiałabym się - tłumaczy Agnieszka.

Tę decyzję podjęli jednak razem: - Jeżeli już chcecie studiować fizykę, to w Warszawie - usłyszeli wszyscy czworo.
Gdyby byli dobrzy - mówiono by: protekcja rodziców. Gdyby byli słabi - mówiono by - pchają ich na siłę. Protekcja rodziców.
Żadne nie zostało fizykiem.

Kto jest kim, Czyli dzieci na granicy prawa
Ania to matematyk. Z doktoratem i mężem Michałem. - To syn naszych przyjaciół fizyków. Ale nie maczaliśmy w tym palców - mówi prof. Zalewska. Studiowali matematykę na tym samym wydziale -Znakomite małżeństwo - nie kryją dumy. Mają dwoje dzieci -Alusię i Jasia. Alusia jest w drugiej klasie gimnazjum. Matematykę ma we krwi. Olimpiada za olimpiadą, zwycięstwo za zwycięstwem. Jaś jest jeszcze na to za mały, ale w tej rodzinie to tylko kwestia czasu.

O przyszłości Andrzeja zadecydował papież. No, może nie do końca. Był rok 1979, kiedy Jan Paweł II przyjechał do Krakowa. Andrzej ledwo co skończył trzy latka. Siedział w oknie i patrzył na kolorowy tłum witający Ojca Świętego. Z obserwacji powstał rysunek. Nie dosyć, że całkiem nieźle oddał obraz wiwatujących ludzi, to jeszcze złapał perspektywę. Artystyczna dusza. -Rysował zanim pierwszy raz powiedział "mama" - żartują rodzice.

"Papieski rysunek" ma swoją dalszą historię.
- Zabrałam obrazek szybko, żeby przypadkiem artysta go nie zniszczył - opowiada pani profesor. Dobrze ukryte dzieło czekało na swój czas następne kilkanaście lat.: - Kiedy syn skończył architekturę i przyszedł z dyplomem do domu, wręczyłam mu je. Ładnie oprawione. Marysia, jego wspaniała żona, polubiła ten obrazek, więc wisi na honorowym miejscu w ich mieszkaniu.
Po Andrzeju była Lidka. - To ona - prof. Zalewska pokazuje portret. Na nim ładna blondynka o dużych niebieskich oczach, ubrana w turkusowy weterynaryjny kitel. Na rękach trzyma kota. Dużego.

Bo Lidka nie poszła w ślady rodziców ani starszego rodzeństwa. Leczy zwierzęta. Bo w domu Zalewskich zawsze było ich pełno. - Raz chyba 20 -przypomina sobie pan Kacper. - I wcale nie były to rybki.

Mikołaj, najmłodszy z całej czwórki. Doktor matematyki zakochany w komputerach. Ledwo skończył 12 lat, a już odrabiał prace za swoją siostrę studentkę. - Bo choć wpajaliśmy dzieciom, że mają żyć uczciwie, popieraliśmy ich wzajemne pomaganie sobie. Czasem na granicy prawa - śmieje się prof. Zalewski.

Tak było z pracą Ani. Gdy profesor zapytał, czy w świetnie zrobionej pracy na zaliczenie semestru ktoś jej pomagał, odpowiedziała zgodnie z prawdą: U nas w domu Pascala zna tylko nasz 12-letni braciszek. Profesor uśmiechnął się pobłażliwie
i machnął ręką.

Teraz Mikołaj pracuje jako informatyk: - To dla mnie było zaskoczenie, bo ja w nim widziałam przyszłego profesora matematyki - mówi pani Agnieszka.

Trzech muszkieterów
Każdy uczeń ma swojego mistrza. Prof. Zalewska miała ich trzech. Mówi, że gdyby nie oni, nie byłaby może dziś w tym miejscu, w którym jest. Pierwszy to prof. Marian Mięsowicz. Godne uwagi jest to, że przed badaniami z fizyki cząstek prowadził fundamentalne prace dotyczące ciekłych kryształów. Bez fizyki ciekłych kryształów nie byłoby telewizorów LCD, na których Polacy oglądają mecze.

Drugi mistrz to ten sam mężczyzna, który próbował ją wyciągnąć w połowie koncertu. W 1975 roku Kacper Zalewski zabrał swoją młodą żonę do CERN-u, gdzie otrzymał roczny etat. Przyszła przewodnicząca rady zaczęła tam swój staż i miała szansę uczyć się od najlepszych. I być bliżej wielkiego wybuchu.

Trzecim mistrzem był prof. Michał Turała. Kończył elektronikę na AGH, ale koniec końców urzekła go fizyka. To on poradził Agnieszce Zalewskiej, że trzeba się zająć detektorami krzemowymi. Dalej poszło samo. - Zaczęłam robić rzeczy, które były tworzone przez garstkę ludzi na świecie - mówi z błyskiem w oczach. Zresztą pojawia się on za każdym razem, gdy wypowiada słowa: protony, neutrony, cząstki czy detektory. Te ostatnie to oczko w głowie pani profesor. - Gdyby nie dobre detektory przy zderzaczu hadronów, nie byłoby odkrycia cząstki Higgsa - tłumaczy.

Kiedy pytają ją: co z tego mamy, jaki pożytek, pani profesor na pierwszym miejscu wymienia "www". Strony, które istnieją dzięki systemowi, który stworzono w CERN na potrzeby szybszej komunikacji między uczestnikami wielkich

Rozwiązania, które powstały w CERN-ie, służą także nowoczesnej medycynie. Dość wymienić pozytonową tomografię PET. Takich przykładów jest więcej. Profesor Zalewska opowiada, że pracowała w zespole zajmującym się wykorzystaniem detektorów krzemowych do monitorowania dawek leków w brachyterapii (jedna z metod leczenia raka).

- A czy odpowiedź na pytanie dlaczego My jesteśmy, nie rozpala waszej wyobraźni? - pyta prof. Agnieszka Zalewska. - Nie interesuje was, co takiego stało się podczas Wielkiego Wybuchu? Dlaczego materia zyskała przewagę nad antymaterią? Co zaburzyło te proporcje i sprawiło, że zamiast czystej energii mamy stabilny Wszechświat z cząstkami materii? Mamy człowieka?
To pytania o początek. Początek świata i początek nas, ludzi. Na razie nie ma na nie odpowiedzi, ale...

Po rozmowie
- Co to teraz z tej paplaniny wyjdzie!? - martwi się profesor Zalewska. I dodaje: - Za mało mówiliśmy o nauce. I o neutrinach prawie nic. Taka szkoda.

***

Agnieszka Zalewska, urodziła się w Krakowie w roku 1948. Profesor w Instytucie Fizyki Jądrowej PAN, członkini PAU, przewodnicząca Rady Europejskiej Organizacji Badań Jądrowych CERN.

Kacper Zalewski, urodził się w Warszawie w roku 1935. Emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i Instytutu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski