Miał być chlubą krakowskiego MPK i całej komunikacji miejskiej. Proces produkcji i akcję przewożenia go na lawetach z wrocławskiej fabryki do stolicy Małopolski śledziły media w całej Polsce.
Kosztował ponad 5 mln zł, dając gwarancje, że zmieści się do niego nawet 300 pasażerów. Problem w tym, że z najdłuższym jednoczłonowym tramwajem w Polsce od początku są problemy.
Na krakowskie tory wyjechał po raz pierwszy 28 maja 2012 roku i... od razu się popsuł. Od tego czasu pasażerowie odnoszą wrażenie, że częściej jest naprawiany niż kursuje po mieście.
– W trakcie eksploatacji zdarzały się drobne usterki, które producent był zobowiązany jak najszybciej usuwać. Oprócz tego, jak każdy inny pojazd, był zatrzymywany na okresowe badania i przeglądy – przyznaje Marek Gancarczyk, rzecznik krakowskiego MPK.
Okazuje się jednak, że usterki nie są takie drobne. Teraz popsuła się jego część przegubowa i przynajmniej przez kolejne kilkanaście dni nie pojawi się na torach. Kiedy powróci? Nie wiadomo. Przedstawiciele MPK mają jedynie nadzieje, „że już wkrótce znów będzie woził pasażerów”.
– Prace związane z wymianą części w ramach gwarancji prowadzi producent – wyjaśnia Marek Gancarczyk. I dodaje, że nie ma i nie było nigdy planów wycofania z ruchu tego prototypowego pojazdu.
Gdy w 2012 r. pojazd dotarł do Krakowa, w MPK nie wykluczali, że zamówią kolejne takie składy. Teraz to wykluczają, również dlatego, że zamówili 36 nowoczesnych składów, które wyprodukuje bydgoska PESA. Zaczną kursować już w przyszłym roku i co ważne, mierzyć będą blisko 43 m. A to oznacza, że o najdłuższym obecnie tramwaju wszyscy najpewniej zapomną...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
