Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zamiast ratować, wolimy pogotowie

Redakcja
Siostra Miłosława Worek przy wciąż nieużywanym defibrylatorze w kościele Mariackim w Krakowie Fot. Anna KACZMARZ
Siostra Miłosława Worek przy wciąż nieużywanym defibrylatorze w kościele Mariackim w Krakowie Fot. Anna KACZMARZ
Defibrylator to urządzenie, którego trzeba użyć bezzwłocznie, kiedy u chorego dochodzi do zatrzymania krążenia. Człowiek traci przytomność, przestaje oddychać, co może zdarzyć się w każdej chwili, a szczególnie w tak upalne dni, jak obecnie. Podczas zawału serca na przykład kluczowe są trzy, cztery "złote" minuty. Jeśli w tym czasie choremu nie zostanie udzielona pomoc, najprawdopodobniej umrze. Z każdą minutą szansa przeżycia maleje.

Siostra Miłosława Worek przy wciąż nieużywanym defibrylatorze w kościele Mariackim w Krakowie Fot. Anna KACZMARZ

ZDROWIE. Ani razu nie został użyty żaden z 18 defibrylatorów, rozmieszczonych w newralgicznych miejscach Krakowa.

Dlatego tak ważne jest, by w sytuacji utraty przytomności natychmiast użyć defibrylatora - zanim jeszcze nadjedzie karetka. Urządzenie oddziałuje prądem stałym o odpowiednio dużej mocy, co powoduje "zresetowanie" nieregularnej pracy mięśnia sercowego i umożliwia mu powrót do normalnej, regularnej pracy. Słowem - defibrylatory mają służyć ratowaniu życia.
W styczniu w 14 punktach Krakowa rozmieszczono 18 ogólnodostępnych, dobrze oznakowanych defibrylatorów. Znajdują się one na dworcach PKP (2) i PKS (3), na lotnisku w Balicach (2), w kościele Mariackim, w pawilonie wystawienniczym Wyspiański 2000 na pl. Wszystkich Świętych, w hotelu Ester na Szerokiej, w Sądzie Okręgowym przy rondzie, w Urzędzie Miasta przy al. Powstania Warszawskiego, ul. Wielickiej i w os. Zgody w Nowej Hucie, w NCK przy al. Jana Pawła II, ZUS-ie przy ul. Pędzichów, Urzędzie Skarbowym na Krowoderskich Zuchów oraz w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach.
- W Polsce rocznie na tzw. ostre stany wieńcowe choruje ok. 180 tys. osób. Przy zawale 25 proc. ginie w fazie przedszpitalnej, z czego 90 proc. z powodu migotania komór. Jest to tzw. śmierć elektryczna. Serce jest za dobre, żeby umrzeć, ale za słabe, żeby żyć. I tutaj jedynym ratunkiem jest postępowanie mechaniczne, czyli szybkie wykonanie defibrylacji. Na karetkę, szczególnie w dużych aglomeracjach, czasem trzeba czekać długo, dla chorego - zbyt długo - mówi prof. Jacek Dubiel, kierownik II Kliniki Kardiologii Collegium Medicum UJ.
- Pomysł na zmniejszenie śmiertelności w zawale, poprzez wyposażenie miast w defibrylatory zewnętrzne, zrodził się już dawno. Defibrylator automatyczny może być obsługiwany przez każdego, nawet 5-letnie dziecko. Te urządzenia są proste w obsłudze i wyposażone w informację głosową. Automat po prostu instruuje, co trzeba robić. "Połącz elektrodę", "naciśnij czerwony guzik", "źle położyłeś elektrodę, popraw" itd. W Stanach Zjednoczonych tylko w 2007 r. uratowano dzięki tym urządzeniom 2,5 tys. osób - dodaje prof. Jacek Dubiel.
Dlaczego tak przydatne urządzenia nie są więc w Krakowie w ogóle używane?
- Mamy inne nawyki - powiada prof. Dubiel. - Zamiast szukać i udzielać pomocy, dzwonimy na pogotowie.
Potwierdza to Tadeusz Mazur z Krakowskiego Pogotowia Ratunkowego, odpowiedzialny za opiekę nad defibrylatorami.
- Kontrolujemy je co miesiąc, są sprawne, ale jak dotąd nieużywane. Bo jeszcze się nie nauczyliśmy, że sami możemy udzielić pierwszej pomocy - mówi. - Wierzę, że gdy będą potrzebne, urządzenia te zdadzą egzamin.
Elżbieta Borek
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski