MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zamknięto tak wielu, że nie ma kto pomagać

Redakcja
Fot. Paweł Stachnik
Fot. Paweł Stachnik
ROZMOWA. Z JULIĄ BANDARENKĄ, córką Zmiciera Bandarenki, białoruskiego opozycjonisty aresztowanego przez władze 20 grudnia ub.r.

Fot. Paweł Stachnik

Podczas ostatnich wyborów prezydenckich Pani ojciec współpracował z jednym z kandydatów opozycji Andriejem Sannikauem.

- Był jego mężem zaufania. Obaj znają się od dawna i od dawna współpracują. W kampanii Sannikaua ojciec zajmował się działaniami koordynacyjnymi, był jej menadżerem.

- Początkowo wydawało się, że Aleksander Łukaszenka zdecydował się na pewną liberalizację, co widoczne było w kampanii.

- Tak. Kandydaci opozycji otrzymali czas na wystąpienia w radiu i telewizji. Odbywały się też debaty wyborcze realizowane na żywo, a nie jak to wcześniej bywało nagrywane, a następnie montowane. Prawdę mówiąc, to wszystko nie miało jednak wielkiego znaczenia, bo i tak 90 procent czasu w mediach zajmował Łukaszenka. Mimo sygnałów o liberalizacji kandydaci opozycji spodziewali się sfałszowania wyborów i wyników w schemacie: 80 proc. głosów - urzędujący prezydent, po 3 proc. - Sannikau i Niaklajeu, a reszta po 1 proc. Tak też się stało.

- Była Pani świadkiem pacyfikacji powyborczego wiecu na placu Niepodległości w Mińsku?

- Byliśmy tam wszyscy, razem z tatą i mamą i innymi współpracownikami Sannikaua. Ludzie zbierali się spontanicznie, atmosfera na początku była bardzo dobra. Na placu Niepodległości znalazłyśmy się z mamą w pobliżu budynku rządowego. W pewnym momencie ktoś zaczął w nim wybijać szyby. Ludzie nie reagowali na to, ale wtedy pokazała się milicja i przystąpiła do rozpędzania demonstrantów. Mężczyźni rzucili się do ucieczki, padali, podnosili się i znów uciekali. Nie mogłam się dodzwonić do ojca, bo przestały działać komórki. Po pewnym czasie wszystko się uspokoiło. Obecni na placu przywódcy opozycji zaczęli wołać, aby ludzie ustawiali się po prawej stronie, bo tam jest więcej miejsca. W tym czasie OMON rozpoczął formowanie szpaleru, żeby odciąć ludziom drogi ucieczki. W odpowiedzi wszyscy demonstranci zaczęli skandować: "Milicja z narodem!". Okrzyki nic nie dały, bo krótko po tym zaczął się atak na plac. Patrzyłyśmy z mamą, jak milicjanci wywlekają i ciągną ludzi do samochodów. Udało nam się bezpiecznie wydostać z placu i znaleźć ojca. Taksówką wróciliśmy do domu. Niestety, pod domem stało podejrzane bmw, które już wcześniej tu się pojawiało. Ojciec zdecydował się wobec tego nie nocować w domu, a ja miałam pojechać do koleżanki. Na szczęście tajemniczy samochód odjechał.

- Pani ojciec został jednak aresztowany.

- Przyszli po niego następnego dnia o szóstej rano. Zabronili mu gdziekolwiek dzwonić, ale pozwolili się ubrać i wziąć lekarstwa. Z okna widziałyśmy, jak idzie do samochodu. Ojciec powiedział mi jeszcze żebym zawiadomiła redaktorkę naczelną Karty 97 Natalię Radzinę. Najpierw zadzwoniłam jednak do Aleksandra Atroszczenkawa (press-sekretarza Andreja Sannikaua), który powiedział mi, że do Natalii nie ma po co dzwonić, bo ją zabrali już o czwartej rano. Za pół godziny zadzwoniono do nas z KGB z informacją, że ojciec został zatrzymany na 72 godziny. Później zatrzymanie przedłużono do dziesięciu dni, a jeszcze później powiedziano nam, że nie jest już podejrzany, lecz oskarżony i zatrzymanie będzie jeszcze dłuższe.
- Czy po aresztowaniu miałyście kontakt z ojcem?

- Tylko nasza pani prawnik. Dowiedziałyśmy się od niej, że ojciec był przesłuchiwany aż przez cztery godziny, ale to dlatego, że dyskutował z przesłuchującymi i wykładał im swoje racje. Drugi raz adwokat widziała się z nim dopiero 29 grudnia. Miał już wtedy status oskarżonego. Od tamtego momentu nie docierają od niego do nas żadne wiadomości. 6 stycznia funkcjonariusze KGB przyszli do naszego domu i chcieli przeprowadzić z mamą "prywatną rozmowę". Mama wyszła do nich na korytarz. Zaproponowali jej, aby namówiła ojca do podjęcia współpracy z władzami, w zamian za co zostanie wypuszczony na wolność (acz bez możliwości opuszczenia kraju). Powiedzieli jej też: - To byłoby chyba niesprawiedliwe, gdyby mąż został skazany na tyle samo lat co Sannikau? i zabronili mówić komukolwiek o tej rozmowie.

- Jaka kara grozi ojcu?

- Od pięciu do piętnastu lat.

- Rodziny zatrzymanych założyły organizację mającą walczyć o ich zwolnienie.

- Gdy zamknięto naszych bliskich, uświadomiłyśmy sobie, że zostałyśmy same. Ojciec zawsze powtarzał, że gdy zostanie aresztowany, to ktoś nam pomoże. Tymczasem teraz okazało się, że zamknięto tak wiele osób, że nie ma kto pomagać. Dlatego rodziny zatrzymanych związanych z Andriejem Sannikauem - żony, dzieci, rodzice - założyły Inicjatywę Obywatelską "Wyzwolenie". Później dołączyli do nas bliscy Niaklajeua, Michalewicza i innych. Teraz skupiamy rodziny chyba wszystkich zatrzymanych po 19 grudnia. Spotykamy się z przedstawicielami różnych krajów, z przedstawicielami Unii Europejskiej, staramy się coś zrobić dla naszych bliskich.

- 13 stycznia wzięła Pani udział w konferencji poświęconej białoruskim wydarzeniom, która odbyła się w polskim Sejmie.

- Rodziny zatrzymanych opozycjonistów i osoby, które 19 grudnia były na placu Niepodległości w Mińsku opowiadały o swoich przeżyciach. Była m.in. obrończyni praw człowieka Lidia Czestowa, żona więźnia politycznego Aleksandra Atroszczenkawa Daria Korsak oraz Aleksandr Milinkiewicz, lider "Ruchu za Swobodę". Kilka osób nie dotarło na konferencję do Warszawy, bo przeszkodziło im w tym białoruskie KGB.

Rozmawiał

Paweł Stachnik

JULIA BANDARENKA

- Białorusinka, studentka piątego roku zarządzania na Uniwersytecie Jagiellońskim, córka działacza opozycji Zmiciera Bandarenki, jedna z organizatorek Inicjatywy Obywatelskiej "Wyzwolenie". Jej ojciec jest dziennikarzem, jednym z pierwszych sygnatariuszy Karty 97, członkiem inicjatywy "Europejska Białoruś", współpracownikiem Andrieja Sannikaua.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski