Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapach wakacji

Redakcja
Już niemal całkiem odeszło spośród nas pokolenie, które pamiętało przygotowania do wyjazdu na kilkutygodniowy "prawdziwy” odpoczynek w upatrzonym wcześniej miejscu. Owa prawdziwość polegała na możliwości pełnego pogrążenia się we wczasowych zajęciach: spacerach, łowieniu ryb, zbieraniu grzybów…

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

Dzień–dwa przed wyjazdem nadawano na bagaż pościel i podstawową zastawę stołową. Panie przemycały w przesyłce jakąś strojniejszą toaletę (na wszelki "towarzyski” wypadek), a panowie składali uroczyste postanowienie nierobienia niczego więcej ponad to, na co pozwalał dobry obyczaj wczasowy. Dzieciom towarzyszyła piłka, szmaciana lalka i pluszowy miś, zaś na dnie żeglarskiego worka, bo do niego się to wszystko wpychało, lądowało pudełko z szachami i dwie pełne talie kart z firmy "Piatnik”.

Na miejsce wakacyjnego postoju wybierano zazwyczaj dom w pewnym oddaleniu od upatrzonej miejscowości, z którego wszakże łatwo było w dzień targowy wyskoczyć do pobliskiego miasteczka. Potem było już tylko opalanie się, wędrowanie, czasem – gdy było blisko – wychodzenie na stację "do dziennego pociągu”, by zobaczyć, czy wśród nowo przybyłych wczasowiczów nie znajdziemy kogoś znajomego, z którym umówiliśmy się na spotkanie kilka miesięcy wcześniej.

I tak nieśpiesznie toczył się światek wykreowany na letnie tygodnie i próbujący związać wielkomiejski obyczaj z prowincjonalnością nowego otoczenia. Miał on przedziwną moc zmieniania ludzkich nawyków. Przyzwyczajeni do komfortu i zapracowani po uszy mieszkańcy miast nie wiadomo kiedy i jak przeistaczali się w zadowalających się byle czym "ludzi natury”, radujących się rozmiarami znalezionego grzyba lub wpatrywaniem w ognisko rozpalone wieczorem. Nastrój prowincji narzucał też odpowiedni sposób myślenia i zachowania, jaki zmuszał do etykiety szczególnego rodzaju. Na popołudniowym spacerze młodszych panów obowiązywały pumpy, biała koszula z krótkim rękawem oraz biały lub bordowy pulower; starsi narzucali lekkie, lniane, jasne i przewiewne marynarki. W dłoniach dzierżyli z fasonem laskę samodzielnie "zdobytą” podczas przedpołudniowej wycieczki do lasu. W największej zabitej deskami dziurze powstawał "deptak”, na którym popołudniowa obecność była obowiązkowa.

I tak mijały dnie, aż wreszcie w wynajętym na wczasy domu pojawiał się znowu dobrze wszystkim znany worek żeglarski, a mocno już zmęczona dziecinna przytulanka lądowała na jego dnie, gdzie było jej miejsce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski