Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapomniany kataklizm

Redakcja
Meteorolodzy mówili o wysokim na siedem kilometrów pułapie chmur nad ziemią suską. - Gdyby oberwanie nastąpiło w jednym miejscu, to całe Zembrzyce byłyby pod wodą. Ale chmury podzieliły się i "tylko" połowa wylała nad gminą - mieszkańcy próbują doszukać się jakiegoś "szczęścia w nieszczęściu". Bo tak naprawdę nikt tu nie rozumie, jak mogło dojść do kataklizmu. Paleczka, raczej potok niż rzeka, płynęła od zawsze leniwym nurtem, płytka: w sam raz dla dzieci, które brodziły po kostki w wodzie. Po ulewie wystąpiła z brzegu na... ponad kilometr. - To cud, że potopiła tylko zwierzęta, a nie ludzi - komentują miejscowi. Straty są jednak ogromne. Woda przeszła przez stadion, a następnie przez 150 domów. Już wiadomo, że co najmniej kilka z nich nadaje się wyłącznie do wyburzenia. Pozostałe wymagają kapitalnego remontu.

Mają siłę budować. Nie mają z czego i za co

 Dwa tygodnie minęły od wielkiej wody. Poszkodowanym w Zembrzycach wydaje się, że całe wieki. Wyczyścili domy z mułu, wyskrobali ściany, wyrąbali drewniane podłogi. - Mimo tej tragedii, mamy w sobie dość siły, by zacząć wszystko od nowa. Pogoda sprzyja, można budować... Ale z czego? - pytają. Na razie każdy z nich dostał od gminy worek wapna. Po to, by zdezynfekować zawilgocone wnętrza. Co dalej? Ludzie boją się, że zima zastanie ich pod obcym dachem.
 Nieszczęście dotknęło tych najuboższych, często starych i schorowanych. Nie mają dachu nad głową, ani żadnych środków na odbudowę. Potrzeba im także psychologicznego wsparcia. Na razie wielu z nich, często załamanych, nie widząc dla siebie żadnych perspektyw, wegetuje w pomieszczeniach klubu sportowego "Garbarz".
Czeczenia
 W Zembrzycach ludzie do dziś mają żal do mediów, zwłaszcza telewizji, że ich tragedia nie została dostrzeżona. - Wciąż pokazywali tylko Maków i Maków, a u nas były przecież znacznie większe straty. Ale my na uboczu, więc redaktorom nie było chyba po drodze - narzekają, bo odpowiednie nagłośnienie w mediach przekładało się wprost na szerokość strumienia pomocy.
 Jednak pomoc i tu przyszła: z całej Polski, nawet z Białegostoku. I wciąż przychodzi. Zjeżdżają przedstawiciele partii politycznych (rozpoznawani po ogromnych napisach na autach), organizacji kościelnych, Czerwonego Krzyża, zakładów pracy. Tiry - wypełnione ubraniami, żywnością, napojami, kocami, środkami czystości. - Tego już nie brakuje - poszkodowani przyznają, że udało im się nawet porobić spore zapasy kosmetyków i detergentów. - Teraz przydałyby się przede wszystkim materiały budowlane i pieniądze. Trzeba bowiem odbudować to, co zniszczył żywioł.
 Wskazują na zdewastowane domostwa. Krajobraz jak po wojnie. - Czeczenia - machają ręką w gminie.
"Poczciwa" Paleczka?
 Niskie drewniane domki mają po sto lat. To najstarsze domostwa Zembrzyc. Wielka fala przyszła niespodziewanie, wlała się przez okna. - Tego nie da się opisać - Jan Miś do dziś nie otrząsnął się z przeżytego wówczas szoku. - Człowiek krzątał się po izbie, a tu nagle szum i idzie woda. I to nie ze Skawy, choć to właśnie Skawa często wylewała, ale z poczciwej Paleczki. Czegoś takiego to najstarsi mieszkańcy nie pamiętają. Zdążyłem wykrzyknąć: "uciekajcie!", a już zanurzony byłem pod szyję. Matkę-staruszkę przez okno wyciągali. W ostatniej chwili, bo utopiłaby się biedaczka. Ze zgryzoty wylądowała w szpitalu.
 Poszkodowani wynieśli resztki dobytku przez chaty, suszą wybrzuszone od wilgoci drzwi, tapczany i szafy. Pozdzierali drewniane deski z podłogi, powyciągali warkocze ze słomy, które tkwiły między belkami od początku wieku. Widać gołym okiem, że ich domy to ruina.
 Barbara Konior oprowadza po mieszkaniu. Na klepisku głębokie dziury, jakby leje po bombie. - Rzeka naniosła tyle szlamu, że kilka dni wywoziliśmy - wspomina. - Mimo to wciąż cuchnie stęchlizną.
 Wyczyściła ściany środkami dezynfekcyjnymi, otrzymanymi z darów. Rozwiesiła "pachnidła". Ale nie wie, co dalej. Woda zabrała jej prawie wszystko. To, co ocalało, nadaje się na śmietnik. Barbara wskazuje na góry odpadów przed chatą. Przegnita wełna mineralna, którą nie tak dawno ocieplała ściany, zniszczona boazeria. - Istny gnój - narzeka. - Jak sobie poradzę z kolejnym remontem? Dwoje dzieci na utrzymaniu i matka-staruszka. A komisja orzekła, że mój dom można remontować. Czy naprawdę da się go jeszcze uratować? - pyta.
 W pomalowanej na niebiesko chatce mieszkają schorowani staruszkowie. Leon Łach z trudem drepce po podwórzu. Zbiera porozrzucane części dobytku. Jego rodzinny dom nadaje się do wyburzenia. Ale do staruszka jeszcze to nie dociera. Sąsiedzi boją się, że serce mu pęknie z rozpaczy.
Zerwany most
 Wójt Zembrzyc, Eugeniusz Stypuła, zaraz po oberwaniu chmury skontaktował się z wojskiem. Z pomocą ruszyli żołnierze z bielskiego XVIII Batalionu Desantowo-Szturmowego oraz strażacy z czterech ochotniczych jednostek w gminie, wspomagani przez kadetów Głównej Szkoły Pożarnictwa w Warszawie. Pomagali mieszkańcom czyścić piwnice i mieszkania, wypompowywali wodę i naniesiony przez nią szlam. - Woda "szła" przez Zamłynie tylko przez cztery godziny, potem wstąpiła do koryta. Wyrządziła jednak ogromne straty - wspomina wójt. - Zerwało most, łączący dwa przysiółki nad Paleczką, zdewastowane są drogi, zatrute studnie. Pochwała należy się służbom energetycznym i telekomunikacyjnym, które błyskawicznie zabrały się za naprawę zerwanej sieci, choć ich auta tonęły w grzęzawisku. To dzięki temu dosyć szybko udało się przywrócić zasilanie. Najgorzej jest z ludźmi: mają zniszczone mieszkania, piece centralnego ogrzewania i sprzęt gospodarstwa domowego. Z darów otrzymaliśmy już kilka lodówek i pralek, przekazaliśmy je zaraz potrzebującym.
 Z gminnej kasy zaraz po powodzi przekazano każdej poszkodowanej rodzinie tysiączłotowy zasiłek. Nad Paleczką wybudowano prowizoryczną kładkę. - Na nowy, solidny most, trzeba będzie chyba długo czekać - martwi się wójt.
Rozpacz i zazdrość
 Mieszkańcy starych drewnianych domków boją się wyburzeń. To ciasna, przedwojenna zabudowa. Teraz - zgodnie z nowym prawem budowlanym - nikt nie wyda pozwolenia na budowę domów w takim zagęszczeniu. - Pogoda nam sprzyja, moglibyśmy się odbudowywać. Ale na to potrzeba nie tylko pieniędzy i pustaków, ale zgody wielu urzędników. A to wszystko przeciągnie się w czasie. Dla terenów zalanych potrzebne jest nowe, uproszczone prawo - tłumaczy Jan Skoroniak. - I bardzo tanie kredyty - _dodaje.
 Caritas zaproponował budowę szeregowca, złożonego z podobnych, niziutkich domków, do których przeprowadziliby się ci najbardziej poszkodowani. Żadne konkretne decyzje jednak nie zapadły. Nie wiadomo, co dalej.
 -
Niektórzy już nam zazdroszczą. Mówią: "mieliście rozsypujące się ze starości chałupy, a teraz chcecie nowe. Jeszcze skorzystacie na tej powodzi". A przecież człowiek dbał o swój dom i wcale się nie prosił o to, by go takie nieszczęście spotkało - denerwują się poszkodowani.
 Zdenerwowania nie kryje także wiceprezes miejscowego klubu sportowego "Garbarz", Józef Karlak. Woda porwała ze sobą wszystko: nawet resztkę węgla z kotłowni. Drużyna jest bez butów, ubrań sportowych, piłek. I przede wszystkim bez boiska. Piec z kotłowni, o wartości 60 tys. zł, nadaje się na złom, podobnie jest z innym wyposażeniem klubu. - _To był taki piękny stadion -
wiceprezes pokazuje zdjęcia w albumie: idealna zielona murawa, zadbana bieżnia, gdzie ćwiczyły dzieci z miejscowych szkół. - Nawet mecz z Rumunią tutaj graliśmy. Żeby powrócić do stanu pierwotnego, lata muszą minąć. Trzeba zrobić nowy drenaż, usunąć kamienie, przyniesione przez rzekę, wyrównać teren. Okręgowy związek Piłki Nożnej w Krakowie zezwolił nam grać mecze na innych stadionach, piłki dostaliśmy od zaprzyjaźnionych drużyn.
Najazd VIP-ów
 W Zembrzycach nigdy do tej pory nie było tylu VIP-ów. Był ekspremier Tadeusz Mazowiecki, kilku ministrów i posłowie. - Ci ostatni często w ramach kampanii wyborczej - domyślają się mieszkańcy. W piątek, 3 sierpnia, na drugim zembrzyckim boisku tłumnie zgromadzili się żołnierze. Ludzie byli pewni, że znów przybędzie ktoś ważny. Licytowano się, wymieniano nazwiska. - Koło boiska pojawiło się wielu zainteresowanych przybyciem kolejnego VIP-a. Z wojskowego helikoptera wysiadł jednak nie polityk, ale wokalista... zespołu "Ich troje", ubrany w długi biały płaszcz. Wraz z nim pojawili się pozostali członkowie grupy - wspominają ludzie. Wręczyli wójtowi czek na 60 tys. zł, które mają być przeznaczone na zakup szczepionek przeciwko zapaleniu wątroby. Wcześniej apelowali o to miejscowi lekarze, obawiając się wybuchu epidemii.
 Wiele osób już się zaszczepiło po informacji przekazanej przez księdza z ambony. Ale groźba chorób zakaźnych wciąż jest aktualna. Urząd Gminy ostrzega więc ludzi na specjalnych ulotkach, by nie spożywali zalanych produktów, nie badanego mięsa, ani jego przetworów i nie przechowywali żywności bez szczególnego zabezpieczenia. Zaś w razie wystąpienia nudności, biegunki lub wymiotów - natychmiast kontaktowali się z lekarzem.
 Zembrzyce nadal nie ochłonęły po powodzi. Teraz boją się kolejnych ulew. - Teraz wielka woda przyjdzie od Skawy i zaleje inna część wsi - zamartwia się sołtys zembrzyc, Emilia Szewczyk - Brakuje zabezpieczeń, choć od lat zwracamy się o to do Okręgowej Dyrekcji Gospodarki Wodnej w Krakowie.
AGATA PARUCH

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski