Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarabie tęskni za letnikami

Maciej Hołuj
Lata sześćdziesiąte. Prace przy regulacji Raby na górnym jazie
Lata sześćdziesiąte. Prace przy regulacji Raby na górnym jazie FOT. ARCHIWUM
Rekreacja. Myślenicka dzielnica turystyczna przeszła wiele przeobrażeń. Wciąż można tu wypoczywać, ale inaczej, niż dawniej.

Na myślenickie Zarabie w okresie wakacji zjeżdżali dawniej gromadnie letnicy, zwabieni czystą wodą Raby, świeżym powietrzem i słońcem.

Dzisiaj letników da się policzyć na palcach jednej ręki. To wymarły i historyczny gatunek. Są za to turyści. Niektórzy mówią, że to znak czasu.

Kajaki i plaża

Zarabie wciąż pełni rolę dzielnicy wypoczynkowej. Przez ostatnie lata stało się także, za sprawą zrealizowanych tu inwestycji, ośrodkiem sportu. Zanim jednak pomiędzy górnym a dolnym jazem stanął gmach hali widowiskowo – sportowej, letnicy przyjeżdżali do Myślenic, aby popływać kajakiem.

Kajaki były drewniane, podobnie jak wiosła. Woda nad górnym jazem była głęboka, raz w roku wjeżdżał tu spychacz i koparka pogłębiając dno rzeki. Było nie tylko gdzie popływać kajakiem, ale także wpław. Dzisiaj w tym miejscu można przejść na drugą stronę rzeki w ubraniu. Ale rok temu, kiedy prowadzono tutaj remont górnego jazu, w dziurze pozostawionej przez koparkę utonął mały chłopiec.

Dzisiaj po kajakach pozostało wspomnienie i drewniany budynek, w którym je magazynowano. Od kilku lat prowadzi w nim bar gastronomiczny „Banderoza” Ludwik Żądło. – Kajaki składowano w budynku baru – mówi pan Ludwik. – Drugi taki sam obiekt znajdował się ze dwa kilometry stąd w dół rzeki, poniżej mostu. Stamtąd traktorem przywożono je po spływie na górny jaz.

„Zielona linia” i walka o miejsce na plaży

Pan Ludwik dokładnie pamięta letników. – Przyjeżdżali głównie z Krakowa, ale także ze Śląska. Na miesiąc, nawet dwa, niektórzy co rok w te same miejsca, do tych samych gospodyń. Mieszkali w kwaterach prywatnych, które mieściły się wówczas w co drugim domu. Stołowali też prywatnie. Letnicy wypoczywali, ludzie zarabiali. Dzisiaj to już egzotyka.

Dowodem popularności Zarabia była tzw. „zielona linia”, łącząca Kraków bezpośrednio z Zarabiem. W niedzielny ranek autobusy pękały w szwach, późnym popołudniem kolejka powracających ciągnęła się dziesiątkami metrów. – Aby zająć sobie miejsce do opalania na betonowej plaży górnego jazu, ludzie przychodzili tutaj wczesnym rankiem – wspomina Mieczysław Ambroży, człowiek z Zarabiem związany od lat, m.in. przez osobę syna, który prowadzi tutaj bar gastronomiczny. – Pomiędzy opalających się ludzi trudno było włożyć przysłowiową szpilkę.

Amfiteatr, koncerty i kino pod chmurką

Ale jaz ze swoimi kajakami i betonową plażą to nie jedyna atrakcja Zarabia tamtych czasów. Był też mini amfiteatr (tzw. kółko), gdzie w każdą niedzielę występowały znane zespoły, takie choćby jak „Wawele” czy „Czerwone Gitary”. Bywali też „Skaldowie”, a także wokalista grupy „Perfect” Grzegorz Markowski, który podśpiewywał w przerwach koncertu Ireny Jarockiej.

Wyświetlano filmy w kinie pod chmurką, ludzie tańczyli, śpiewali, bawili się. – Imprezy te organizowane były głównie dla mieszkańców Krakowa, wśród których Zarabie miało wyrobioną markę i było bardzo popularne – mówi Ludwik Żądło.

Klient doraźny

Wakacje spędzane na myślenickim Zarabiu nobilitowały. W latach sześć­dziesiątych były tym samym, czym dzisiaj wyjazd do Grecji czy do Włoch. – Dzisiaj już mało kto przyjeżdża tutaj na dłużej, a jeśli nawet, nie są to ludzie zamożni. Ci, którzy mają pieniądze, wybierają wczasy za granic – koń­czy pan Ludwik.

Klientem doraźnym nazywa dzisiaj przyjeżdżających tu na krótko Marek Ambroży, właściciel jednego z tutejszych barów. – Jest mniej ludzi, niż kiedyś, tamte czasy już nie wrócą – twierdzi pan Marek. W 1994 roku chciał reaktywować tradycję pływania po Rabie kajakiem, ale mimo starań nie dopiął swojego.

Infrastruktura za miliony

Dużo jednak zrobiono, aby Zarabie przyciągało ludzi. Zrewitalizowano ciągnący się wzdłuż brzegu Raby park, powstała hala widowiskowo– sportowa, strzelnica, boiska ze sztuczną nawierzchnią. Gmina wydała na to miliony – własne i unijne. Nowa infrastruktura przyciąga nowych przyjezdnych.

Często są to sportowcy, nawet całe drużyny, które znajdują na Zarabiu dobre warunki do treningu. Zimą, jeśli warunki pozwalają, a nie ma konfliktu pomiędzy dzierżawcą, a nadleśnictwem, Zarabie odwiedzają narciarze. Wielu przyjeżdża z Krakowa, bo tu jest bliżej, niż do Białki czy do Kasiny. Niestety, śmiercią naturalną umarło na Zarabiu kolarstwo górskie i gdyby nie pump­track braci Wincenciaków, ktoś mógłby pomyśleć, że zawody o Puchar Polski rozgrywane na stokach Chełmu, to wymysł chorej wyobraźni.

Czysta rzeka i grzyby

Zapytany o to, jakie atrakcje Zarabia wymieniłby zapraszając kogoś do przyjazdu w to miejsce, Ludwik Żądło odpowiada: Czysta rzeka, ścieżki rowerowe, lasy z grzybami, bo jagód coraz mniej. Czy to wystarczy, aby przekonać do przyjazdu?

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski