Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarobić na ohydzie

Redakcja
Namówił mnie znajomy, żebym się wybrał na film „Obława”.

Ryszard Terlecki: WSZYSTKO JEST POLITYKĄ

Przekonywał, że skoro w Polsce produkcja filmów historycznych kuleje, a trwają kłopoty z dokończeniem i dystrybucją filmu Jerzego Zalewskiego „Historia Roja”, poświęconego żołnierzom wyklętym, to należy uważnie przyglądać się dziełom, na które znalazły się pieniądze i które są zachwalane jako utwory warte obejrzenia. A do takich właśnie należy „Obława”.

Poszedłem i ręce mi opadły. Nie jestem krytykiem filmowym ani znawcą tego gatunku sztuki – po prostu widziałem trochę filmów dobrych, trochę średnich i całkiem sporo słabych, w gruncie rzeczy niewartych oglądania. Ale te oceny są całkowicie subiektywne i nie pretendują do narzucania ich innym.

„Obławę” muszę jednak uznać za film całkowicie nieudany. Przede wszystkim trudno twierdzić, że jest to utwór historyczny. Akcja dzieje się w czasie wojny, a jej bohaterami są żołnierze partyzanckiego oddziału. Słowo „żołnierze” jest tu jednak nie na miejscu. To raczej gromada kloszardów, topornych, głupich, obdartych, nie wiadomo dlaczego ukrywających się w lesie. Można przypuszczać, że to oddział AK, chociaż wydaje mi się, że nazwa formacji w filmie nie pada. Za to mnożą się sytuacje nieprawdopodobne: niemiecki desant w środku lasu, udział sanitariuszki w wymordowaniu swoich kolegów, zabijanie jeńców przez partyzantów strzałem w tył głowy lub przez poderżnięcie gardła. A do tego główny bohater, egzekutor wyroków na konfidentach, który zabija Niemca, odrąbuje mu głowę, gotuje ją w kotle z zupą i tą zupą przymusowo karmi dwóch innych pojmanych Niemców. Kto wymyślił takie brednie?

Moim zdaniem autorzy zrobili wszystko, co umieli, żeby zasłużyć się w kampanii zohydzania naszej przeszłości. Oczywiście będą się bronić, twierdząc, że to jest „dzieło sztuki”, a nie historyczny paradokument. Przede wszystkim jednak jest to film żenująco słaby. Przez pierwszą godzinę można zasnąć z nudów, w dodatku nie wiadomo, o co chodzi, bo bohaterowie mamroczą coś niezrozumiale, co wprawia widzów najpierw w irytację, a później już raczej w rozbawienie. Epatowanie okrucieństwem, zamierzoną szpetotą, wulgaryzmami, ponurą erotyką (Stuhr-junior masturbuje się w wychodku) – to tylko niektóre „formy ekspresji”, do znudzenia już ograne w podobnej jakości produkcjach.

Owszem, są pięknie filmowane góry – ale czy do tego potrzebna była ta marna fabuła? Wszystko tu razi: nieporadne lub wręcz kiepskie aktorstwo, ślimaczące się dłużyzny, prymitywne aluzje (konfesjonał, gdzie na przemian odbywa się spowiedź i składanie donosów). Mam wrażenie, że autorzy doszli do wniosku, iż tylko opluwając polską historię, mają szansę zdobyć pieniądze na zrobienie filmu i jego promocję.

Skoro władza ogranicza naukę historii w szkołach, skoro wykoślawia polską tradycję, a Polakom wmawia, że w Europie znajdzie się dla nich miejsce tylko wtedy, gdy pokornie pójdą na służbę u obcych, zawsze znajdą się chętni, aby przy tej okazji zdobyć trochę rozgłosu i zarobić pieniądze. Ale to marny rozgłos i brudne pieniądze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski