Zarobki w Małopolsce: jednym wzrosły w rok o 17 proc., a innym wcale. Premię ministra szary Małopolanin zarobi w dwa lata, a szef w dwa dni

Zbigniew Bartuś

Kontrowersje. 70-tysięczne nagrody dla członków rządu PiS oburzyły także wielu jego zwolenników. Mówią, że boli ich złamanie obietnic, a zarazem porównują owe premie z własnymi zarobkami. Tym zaś daleko do rosnącej średniej krajowej.

Ile musi pracować Małopolanin, by zarobić 70 tys. zł? Właścicielowi największej krakowskiej firmy informatycznej zajmie to dwa dni, a szefowi największego polskiego banku niecały tydzień. Prezesi kluczowych spółek Skarbu Państwa w Małopolsce, jak Grupa Azoty lub Kopalnia Wieliczka, a także Tauronu zaopatrującego nas w prąd, mogą zarobić 70 tys. zł w trzy tygodnie.

Daniel Obajtek, były wójt Pcimia, jako szef Energi, dostawał tyle w nieco ponad miesiąc, ale niedawno zastąpił w fotelu szefa Orlenu Wojciecha Jasińskiego, którego apanaże były cztery razy wyższe. Sama tylko premia roczna Jasińskiego wyniosła 1,1 mln zł. To 17 razy więcej od nagrody, jaką przyznała sobie za rok 2017 premier Beata Szydło, odpowiedzialna wszakże za setki państwowych spółek.

Czytaj komentarz autora: Chcemy rządu bez ośmiorniczek i bez premii

A jak długo zarabiałby 70 tys. zł szary Małopolanin? Według najświeższych danych GUS, średnie wynagrodzenie w przedsiębiorstwach w naszym regionie dobija do 4,5 tys. zł brutto (3,2 tys. zł na rękę). Teoretycznie więc przeciętny mieszkaniec musiałby pracować na premię ministra „tylko” rok, trzy miesiące i dwa tygodnie. Trzeba jednak pamiętać, że ową średnią lub więcej zarabia 33 proc. załóg monitorowanych przez GUS firm. Pensje reszty wahają się najczęściej między 2,9 a 3,5 tys. zł brutto (czyli od 2 do 2,5 tys. na rękę).