Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zastrzyk energii

Redakcja
- Dwa lata, które minęły od czasu wydania Waszego poprzedniego albumu, spędziliście przede wszystkim na próbach zaistnienia za granicą. Jakie są efekty?

Rozmowa z Krzysztofem Ostrowskim, wokalistą zespołu Cool Kids Of Death

- O nic nie zabiegaliśmy. Wszystko wynikło ze szczęśliwych zbiegów okoliczności. Najpierw przyjechał do Łodzi filmowiec z francusko-niemieckiego kanału Arte i zainteresowawszy się Cool Kids Of Death, zrealizował o nas dokument. Jego emisja sprawiła, że skontaktował się z nami zespół Mediengruppe Telekommander i zaprosił na trasę koncertową po Niemczech. Ponieważ się spodobaliśmy, tamtejszy oddział Sony BMG wydał naszą płytę. W tym samym czasie jeden z naszych znajomych z Holandii podrzucił album Cool Kids Of Death japońskiemu zespołowi Silver Onion, który szukał jakiegoś kontaktu w Europie, ponieważ chciał tu przyjechać i zagrać. I znowu spodobaliśmy się - w efekcie pojechaliśmy z Japończykami w trasę koncertową, a wytwórnia Vinyl Junkie wydała naszą płytę na ich rynku. Ku naszemu zdziwieniu - sprzedała tam całkiem dobrze: trafiła na pierwsze miejsce najpopularniejszych albumów w kategorii "Punk - Hard Core". Ukoronowaniem naszej aktywności na Zachodzie był występ przed samym Iggy Popem w londyńskiej sali Astoria.
-**Czy te doświadczenia wpłynęły na**obecny kształt Waszej muzyki?
- Bardzo mocno. Początkowo byliśmy strasznie zestresowani. Myśleliśmy, że koncerty się nie udadzą. "Poco wozić drzewo dolasu?" - pytaliśmy sami siebie. Ale okazało się, że przyjęto nas bardzo ciepło i zebraliśmy pozytywne recenzje. To dało nam zastrzyk niesamowitej energii i świetnie wpłynęło na kondycję zespołu.
-**Dwie pierwsze płyty nagraliście sami w**domu na**komputerze. Ta najnowsza -**"2006" -**została zarejestrowana**w**profesjonalnym studiu pod**okiem niemieckiego producenta -**Tobiasa Levina. Skąd ta zmiana?
- Nie chcieliśmy po raz trzeci powtarzać tego samego patentu. Początkowo nagrywaliśmy piosenki na komputerze i potem uczyliśmy się je wykonywać na żywo. Zachodnie koncerty sprawiły, że zaczęliśmy pracować zupełnie inaczej: najpierw graliśmy próby, podczas których wymyślaliśmy nowe utwory, później szlifowaliśmy je na koncertach i wreszcie nagraliśmy je na płytę demo. Ponieważ brakowało im energii, postanowiliśmy zatrudnić kogoś z zewnątrz, kto spojrzałby na nie świeżym okiem. Nie znaleźliśmy jednak w Polsce nikogo, komu moglibyśmy zaufać. A dzięki Mediengruppe Telekommander poznaliśmy Tobiasa Levina, który swą współpracą z Tocotronic czy To Rococo Rot wyrobił sobie opinię dobrego producenta, potrafiącego łączyć alternatywny rock z elektroniką.
-**Potrafiliście mu oddać swe piosenki bez oporów?
- Do nagrania płyty prowadziła długa droga. Najpierw Tobias przyjechał do Łodzi, gdzie uczestniczył w naszych próbach. Posłuchał wszystkiego i wyłapał mielizny. W efekcie rozłożyliśmy każdą piosenkę na czynniki pierwsze i złożyliśmy na nowo. Kilka utworów nie przeszło tego testu i wypadło z naszego repertuaru. Z tymi, które się ostały, pojechaliśmy do studia Tobiasa w Hamburgu. Tam ustawiliśmy odpowiednio wszystkie mikrofony i zarejestrowaliśmy wszystkie piosenki. Myślę, że Levinowi udało się uchwycić żywy klimat naszego grania.
-**Wasze nowe nagrania są zdecydowanie bardziej melodyjne dzięki zmianom w**Twoim wokalu -**to już nie krzyk, ale śpiew.
- Krzyk nie pasował do wszystkich utworów. A ja chciałem wrzeszczeć w każdym numerze, bo nie miałem zaufania do swoich możliwości głosowych. Tobiasowi jednak spodobał się mój wokal i zaczął nad nim pracować. Choć z trudem przełamałem psychiczną barierę przed melodyjnym śpiewem, okazało się, że tkwią we mnie możliwości, z których sobie wcześniej nie zdawałem sprawy.
-**Większość piosenek na**płycie nie przekracza trzech minut. To celowe założenie?
- Jesteśmy zespołem grającym garażowego rocka. Czy można słuchać gitarowego hałasu dłużej niż trzy minuty? To idealna forma dla naszych utworów.
-**Ale dwie kompozycje kończące album -**"Człowiek mucha" i**"A**może mniej" -**to coś zupełnie nowego w**Waszym repertuarze. Są dłuższe, spokojniejsze i**klimatyczne...
- Dojrzeliśmy do zrobienia takich kawałków. W ciągu ostatnich dwu lat znacznie poszerzyliśmy nasze horyzonty muzyczne. Dlatego spróbowaliśmy sięgnąć po nowe środki wyrazu.
-**Inne są też teksty: już nie takie buntownicze i**agresywne.**
- Wyrośliśmy z wytykania palcem. Tym razem nie odczuwaliśmy już potrzeby wyładowywania naszych frustracji. Skupiliśmy się na bliższych nam prywatnie codziennych sprawach. Ale pod spodem kryje się ta sama energia, która była na naszych dwóch poprzednich płytach.
Rozmawiał: PAWEŁ GZYL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski