Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zaświeciło nam słońce!

Redakcja
Gdyby w tej chwili JE Leszek Miller mianował ministrem finansów Janusza Korwin-Mikkego, Stanisława Żółtka, Stefana Oleszczuka czy innego UPR-owca, to też niewiele moglibyśmy w ramach tego ustroju zdziałać

Pozostawiając na uboczu głębokie rozważania felietonistów, czy lepiej rzucać gospodarce pod nogi belki czy kłody (zwłaszcza w rosyjskiej wersji tej nazwy!), warto zająć się istotą zmiany na posadzie ministra finansów. Co niniejszym czynię.
   Przede wszystkim: nie należy do niej przywiązywać zbyt wielkiej wagi. Jak słusznie zauważył p. Krzysztof Dzierżawski z Centrum im. Adama Smitha, niewątpliwie najlepszego think-tanku od Cabo da Roca po Mińsk (wyłączam z tego Zjednoczone Królestwo, Estonię i Łotwę - gdzie podobne instytuty egzystują), nie chodzi o zmianę ministra, zmianę rządu czy zmianę składu parlamentu, lecz o zmianę ustroju.
   Gdyby w tej chwili JE Leszek Miller mianował ministrem finansów Janusza Korwin-Mikkego, Stanisława Żółtka, Stefana Oleszczuka czy innego UPR-owca, to też niewiele moglibyśmy w ramach tego ustroju zdziałać. Owszem: niezbyt wielkim wysiłkiem moglibyśmy sprawić, że polska gospodarka zamiast zwijać się w tempie 1 proc., zaczęłaby się rozwijać w tempie 5 proc. - ale co z tego, skoro Chiny ludowe (Pekin) rozwijają się w tempie 9 proc., Malezja w tempie 14 proc., a Chiny narodowe (Taj-pej) w tempie 13 proc. - i za 40 lat Azja (albo jeszcze wcześniej: Rosja) i tak nas połknie!
   Co więcej: fakt, że rozwijamy się znacznie szybciej od Unii Europejskiej, uśpiłby wrażliwość Polaków, 98 proc. przypadkowego (jak słusznie zauważyła p. Halina Nowina-Konopczyna) społeczeństwa powiedziałoby: "Niczego nie ruszać, dobrze jest!"... Nie - już lepiej niech rządzi JE Grzegorz W. Kołodko, niech się to wszystko zawali - i wtedy (być może!) uda nam się zbudować ustrój taki jak na Tajwanie...
   (Oczywiście: taki jak na Tajwanie przed wprowadzeniem tam trzy lata temu d\\\*kracji, wyborów i tym podobnych eurogłupot!!! Bo teraz Tajwan rozwija się już wyłącznie z rozpędu).
   Nie znaczy to, że JE Leszek Miller nie miał pewnych szans. Tyle że - jak pisałem otwartym tekstem na jesieni w moim, dość elitarnym, "Najwyższym CZAS!-ie": On może i rozumie, o co chodzi i chciałby zasadniczych zmian - tyle że za nim stoi 150000 członków SLD, którzy po prostu chcą posad i rozwoju socjalizmu - co im tow. Miller obiecał przed wyborami. Co się i dokładnie potwierdziło: przed dwoma tygodniami, przy okazji dyskusji o RPP, p. premier szczerze powiedział, że on by może i był skłonny przyjąć argument rady - ale jego własna partia przejedzie się wtedy po nim jak walec drogowy...
   Na tych łamach pisałem w listopadzie:
   "JE Leszek Miller - zamiast zrozumieć, że głównym wrogiem władzy jest jej własna administracja i biurokracja, zamiast ją radykalnie redukować - zaczął po prostu obsadzać ją swoimi ludźmi. Cóż: stanowisko szefa maszynowni jest na statku bardzo ważne i wysoko płatne - ale na dwie godziny przed zatonięciem...
   P. Urban myli się jednak, sądząc, że p. Miller miał szanse. To znaczy: może i miałby. Musiałby w tym celu
wybrać kilku zaufanych generałów, internować Senat, Sejm i pana prezydenta (tak!) i przeprowadzić reformę á la Pinochet.
   A skoro zamiast tego jeździ po zagranicach - no, cóż: na wiosnę spotka się oko w oko z watahami WCzc. Andrzeja Leppera."
   - i po dwóch tygodniach:
   Więc może, Panie Premierze, wziąć się do przebudowy - powtarzam: zasadniczej przebudowy, czyli kontrrewolucji - zanim nadejdzie przednówek?
   Jak widać, p. Lepperowi rewolucja jakoś nie wyszła (to się robi w marcu - a nie w czerwcu, gdy rolnik jest w polu, a w telewizji leci półfinał futbolowych mistrzostw świata!) - to i zmiany w gabinecie niewielkie...
   Zmiana jest kosmetyczna, to jasne - ale w jaką stronę idzie?
   Niestety, idzie w stronę Leppera - by zebrać mu wiatr z żagli. W każdym razie p. Lepper chwali wybór p. Kołodki - tylko narzeka, że "liberałowie" w SLD nie pozwolą p. Kołodce rozwinąć skrzydeł...
   Rozwinąć skrzydeł?!
   Walić młotkiem!
   JE Grzegorz W. Kołodko chce zacząć od... usztywnienia kursu złotówki. Na poziomie 4,35 zł za dolara.
   O cenie nie dyskutuję - właściwa jest taka, jaką ustali wolny rynek - a ponieważ wolnego rynku w Polsce nie ma, więc nikt (włącznie ze mną) nie wie, jaka cena jest właściwa; ekonomiści liberalni gdybają - etatyści mędrkują, "jaka powinna być". 4,35 zł jest równie "naukowo uzasadniona" jak każda inna.
   Natomiast p. Kołodko zapomina, że cena dolara - to informacja: czy eksportować - czy importować. Z chwilą usztywnienia ceny - co równa się namalowaniu na oknie na stałe słów "Słońce świeci!" - ludzie stracą informację, jak się ubrać przy wychodzeniu na dwór...
   ...i cała gospodarka zacznie dryfować, bo importerzy i eksporterzy będą zamiast aktualną koniunkturą, kierować się usztywnioną raz na zawsze (! - słowa p. Kołodki) ceną dolara.
   Koszmar!
   Cóż, obywatele: chcieliście D\\\kracji - macie D\\\krację!
   Słońce świeci eksporterom!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski