Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zatańczymy sambę z... dronami

Krzysztof Kawa
Cafeteria. Im bliżej mundialu, tym większą wieje grozą. W Salvadorze, mieście, gdzie ma się odbyć sześć meczów piłkarskich mistrzostw świata, strajk policji doprowadził do śmierci 39 osób.

Tak, to nie pomyłka. W czasie, gdy policjanci domagali się podwyżek i poprawy warunków pracy, przez miasto przetoczyła się fala grabieży i rozbojów. Rozochocone rzezimieszki splądrowały sklepy i magazyny. Dla opanowania sytuacji prezydent Dilma Rousseff wysłała na ulice oddziały federalne. Ale życie miasta jeszcze długo nie wróci do normalności, cokolwiek to słowo tam znaczy. Szkoły zostały zamknięte, a właściciele części sklepów handlują oddzieleni od klientów kratami.

W Sao Paulo, gdzie odbędzie się ceremonia otwarcia mistrzostw, policja "oczyszcza" fawele z gangów narkotykowych, zaś na ulicach Rio de Janeiro, gdzie zaplanowano finał, pojawili się manifestanci, którzy mundialowi mówią stanowcze "nie".
Wydawało się, że trudniej z zapewnieniem bezpieczeństwa niż w Afryce Południowej, dawnej ojczyźnie apartheidu, już być nie może. A jednak. Dlatego na odsiecz Brazylii przylecą izraelskie drony. To wielce uspokajające, zważywszy na fakt, że najnowocześniejsze bezzałogowe hermesy 600 mogą pracować non stop przez 36 godzin.

Jest już regułą, że przed wielkimi imprezami sportowymi media uwielbiają eksponować przypadki gwałtu i przemocy. Wyrwane z kontekstu i wyolbrzymione fakty bardzo dobrze się sprzedają. Z reporterskiego doświadczenia wiem jednak, że na turniejach najgroźniejszy jest zwykły organizacyjny bałagan.

W brazylijskiej przestrzeni powietrznej dzięki dronom i myśliwcom będziemy czuć się bezpiecznie, ale pod warunkiem, że w owej przestrzeni w ogóle się znajdziemy. Minister sportu Aldo Rebelo właśnie przyznał, że podczas mundialu "mogą wystąpić problemy operacyjne na lotniskach". Co to oznacza w praktyce? Zapewne chaos i opóźnienia przy odprawach, bo służby lotnicze w Brazylii jeszcze nigdy nie miały do czynienia z najazdem tak dużej rzeszy turystów i kibiców - szacunki mówią o sześciuset tysiącach osób, głównie z krajów obu Ameryk.

Znów nasuwają się analogie z turniejem w RPA. To tam, na lotnisku w Johannesburgu, po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją, iż na lot sprzedano więcej biletów niż było miejsc w samolocie. Ci, którzy znali miejscowe zwyczaje, odpowiednio wcześniej ustawili się w kolejce. Pechowcy zostali odprawieni z kwitkiem i musieli postarać się o przebukowanie biletu na lot dostępny za kilka godzin. Nie pomogły żadne prośby i tłumaczenia, jak choćby takie - z punktu widzenia afrykańskich służb lotniczych bardzo trywialne - iż pasażer z Europy spóźni się na samolot przesiadkowy w Nairobi...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski