Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zatrute umysły

Redakcja
Wszystkie zachowane źródła w sposób jednoznaczny wskazują na odpowiedzialność nacjonalistycznych organizacji ukraińskich za dokonaną akcję ludobójczą

LUCYNA KULIŃSKA: Co się zdarzyło na kresach RP w latach 1943-1944?

LUCYNA KULIŃSKA: Co się zdarzyło na kresach RP w latach 1943-1944?

Wszystkie zachowane źródła w sposób jednoznaczny wskazują na odpowiedzialność nacjonalistycznych organizacji ukraińskich za dokonaną akcję ludobójczą

   Do pierwszych wojennych zbrodni nacjonalistów ukraińskich doszło u schyłku kampanii wrześniowej 1939 r. Dotyczyły one wybranych grup osób cywilnych oraz pojedynczych żołnierzy lub niewielkich oddziałów Wojska Polskiego - uciekinierów. Szczególnie drastyczne rozmiary akcja ta przybrała na Brzeżańszczyźnie i w Stanisławowskiem. Dochodziło do rabunków mienia państwowego i prywatnego, mordowania i palenia bezbronnej ludności polskiej, nawet rozbijania głów niemowlętom (Soroki k. Buczacza i wiele innych).
   Dokumenty polskiego podziemia zawierają liczne opisy tych zdarzeń.Rozkazy mordowania Polaków wydawane były przez przywódców OUN i OUW. Zorganizowano sądy doraźne, wydające natychmiast wykonywane wyroki śmierci na miejscowych Polakach. Zebraniom sądów przewodniczyła inteligencja ukraińska, najczęściej księża, kierownicy szkół, nauczycielstwo, gdzie zaś nie było inteligencji - "sprawiedliwość" wymierzali sami chłopi - uzbrojeni w siekiery, widły, łopaty.
   W niektórych wsiach, na szosach Ukraińcy przekopywali doły lub robili barykady dla zatrzymania pojazdów, których pasażerów bez względu na wiek i płeć mordowali. Ofiar tych mordów, szczególnie nieznanych na tym terenie uciekinierów, żołnierzy, nie uda się prawdopodobnie ustalić nigdy. Wydarzenia te stały w jawnej sprzeczności z podpisaną przez ukraińskich przedstawicieli
odezwą o_ścisłej współpracy z armią polską w walce przeciw najazdowi niemieckiemu.
   Oczywiście nie wolno zapominać, że początkowo inspirowali te mordy też Rosjanie. Znany był przypadek rozrzucania przez nich ulotek wzywających do mordowania "polskich panów i półpanków", podpisanych przez głównodowodzącego Frontu Ukraińskiego komandarma Semena Timoszenkę. Niemniej mordy na Polakach występowały jeszcze przed 17 września. Publikacją, która ujawnia wiele z tych faktów, jest praca Ryszarda Szawłowskiego**Wojna polsko-sowiecka 1939 roku.
   Osobną, jakże dramatyczną dla ludności polskiej kartą były masowe wysiedlenia polskiej inteligencji i polskich osadników - formalnie dzieło władz bolszewickich, ale faktycznie inspirowane przez te ukraińskie elementy nacjonalistyczne, które poszły na współpracę z Sowietami.
   Po zmianie okupacji na niemiecką odbywały się kolejne mordy. Mnożyły się też fałszywe denucjacje do Niemców mówiące o współpracy Polaków z bolszewikami, wydawanie ocalałej jeszcze polskiej inteligencji. W tym kontekście pilnego wyjaśnienia wymaga mord dokonany na profesorach lwowskich i inteligencji Stanisławowa. We Lwowie ofiarami padli profesorowie szkół wyższych, młodzież akademicka, lekarze i technicy. W Stanisławowie wymordowano głównie nauczycieli szkół powszechnych i średnich oraz urzędników różnych kategorii i wszystkich innych Polaków mających jakąkolwiek pozycję społeczną.
   Wykonawcami byli Niemcy, ale w zgodnej opinii rodzin pomordowanych i świadków, inspiratorami i denuncjatorami byli zaślepieni nienawiścią do Polaków nacjonaliści ukraińscy. Dowodzą tego dobitnie ówczesne artykuły z oficjalnych ukraińskich organów prasowych, jak np. "Ukraińskie Słowo".
   Niemcy czerpali z takiej sytuacji wymierne korzyści. Takie działania prowadziły bowiem do całkowitego pozbycia się ludności polskiej z żyznych terenów Wołynia i Małopolski Wschodniej, przeznaczonych w przyszłości dla niemieckich osadników. Po zlikwidowaniu w taki lub inny sposób polskiej inteligencji, po wyłapaniu i wysłaniu na roboty do Niemiec ludności męskiej (nie zapominajmy, że drogą oficjalną Ukraińcy ubiegali się wówczas, z dużym sukcesem, u władz niemieckich o wysłanie do pracy w Rzeszy 100 tysięcy Polaków), pozostałe na miejscu kobiety i dzieci stać się mogły łatwym łupem nacjonalistów.
Do niebywałego nasilenia mordów doszło w latach 1943-1944 najpierw na Wołyniu, Polesiu, a następnie w Małopolsce Wschodniej i częściowo na Lubelszczyźnie - np. w Hrubieszowskiem. Wraz z przesuwaniem się frontu ataki na ludność polską przeniosły się na drugą stronę Sanu, na teren Rzeszowszczyzny, Lubelszczyzny, Krakowskiego.
   Problemowi masowych mordów na Wołyniu poświęcili swe monumentalne dzieło Władysław i Ewa Siemaszkowie. Ich praca pt. _Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945. Tom I i II
to dzieło obszerne i doskonale udokumentowane. Jego powstanie poprzedziły lata badań. Powiat po powiecie, miejscowość po miejscowości, wszędzie tam, gdzie mogli dotrzeć do źródeł i wspomnień naocznych świadków, autorzy dokumentują ludobójstwo, prezentując dostępne spisy ofiar, a czasem i sprawców. Materiały uzupełniane są mapami, schematami, tabelami i zdjęciami.
   Jest to książka wstrząsająca. Autorzy szacują liczbę pomordowanych Polaków na Wołyniu w latach 1939-1945 na ok. 50- 60 tysięcy osób. W wielu wypadkach wszyscy potencjalni świadkowie zginęli lub zmarli, nie mogąc świadczyć o zbrodni. Jak wiemy, zabójcy zacierali za sobą ślady i należy się spodziewać, że w chwili, gdy uniemożliwia się Polakom dokonywanie ekshumacji nawet udokumentowanych mogił zbiorowych (poza kilkoma wyjątkami), ostatecznej liczby ofiar tej rzezi nie poznamy nigdy.
   Doskonały opis różnic pomiędzy ludobójstwem dokonanym na Wołyniu a innymi masowymi mordami, które dotknęły Polaków, zamieścił we wstępie do pracy Siemaszków prof. Ryszard Szawłowski.
   Przypomina on, że konwencja o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa przyjęta została przez Zgromadzenie Ogólne ONZ 9 grudnia 1948 r. W rozumieniu art. 2 tej konwencji ludobójstwo jest którymkolwiek z następujących czynów, dokonywanych w zamiarze zniszczenia w całości lub części grup narodowych, etnicznych, rasowych lub religijnych jako takich. Czynami takimi są: zabójstwo członków grupy, spowodowanie poważnego uszkodzenia ciała lub rozstroju psychicznego członków grupy, rozmyślne stworzenie dla członków grupy warunków życia obliczonych na spowodowanie ich całkowitego zniszczenia fizycznego, stosowanie środków, które mają na celu wstrzymanie urodzin, przymusowe przekazywanie dzieci członków grupy do innej grupy. Większość tych warunków została spełniona w wypadku ludobójstwa dokonanego na Polakach przez Ukraińców.
Dowody na straszną wyjątkowość ukraińskiego ludobójstwa są następujące:
   a) w swym założeniu objęło wszystkich Polaków, których udało się dosięgnąć, od nienarodzonych jeszcze dzieci i niemowląt po starców, bez różnicy płci. W tym sensie porównać je można jedynie z Holocaustem Żydów.
   b) ludobójstwo to połączone było ze stosowaniem najbardziej barbarzyńskich z możliwych tortur (zabijanie ofiar siekierami i nożami, wyrywanie części ciała, wydłubywanie oczu, przepiłowywanie, rozrywanie końmi, rozpruwanie brzuchów, obcinanie genitaliów itp.). Mimo znęcania się przez Rosjan czy Niemców nad aresztowanymi w czasie śledztw, o takich czynach, i to jeszcze popełnianych na skalę masową, nie było mowy.
   c) w przypadku Wołynia celem był mord na wszystkich Polakach, nie stosowano żadnych "wezwań do opuszczenia" tego terenu ani prób ich wysiedlania. Przeciwnie, Polaków chcących uciekać przed ludobójstwem, mających już miejsce w sąsiednich powiatach, zachęcano do pozostania, "gwarantując" im bezpieczeństwo, czasem nawet na piśmie, lub wręcz grożono, że ucieczka traktowana będzie jak zdrada wobec Ukraińców - tylko po to, by ich wszystkich na miejscu wymordować. W Małopolsce Wschodniej występowały obie formy, nakazy natychmiastowego opuszczenia terenu (w ciągu kilku do 48 godzin) oraz mordy dokonywane bez ostrzeżenia.
   d) w przeciwieństwie do ludobójstwa ukraińskiego, ludobójstwo niemieckie czy sowieckie realizowane było przez zbrodnicze formacje mundurowe (SD, NKWD). W przypadku tego pierwszego, poza banderowską UPA, formacjami bulbowców i melnykowców czy ukraińskiej policji, uczestniczyły w nich dziesiątki tysięcy ukraińskich chłopów, w tym tzw. Samooboronni Kuszczowi Widdiły, sąsiedzi, bandy uzbrojone w siekiery czy widły. W mordach brały udział także kobiety, wyrostki, a nawet dzieci ukraińskie, zajmując się grabieżą, podpaleniami i dobijaniem ocalałych lub rannych.
   e) nieznane w historii zjawisko mordów na współmałżonkach i dzieciach z mieszanych małżeństw. Często przymuszano żonę lub męża do własnoręcznego zabicia współmałżonka i dzieci.
   f) ludobójstwa nie dokonali okupanci, ale Ukraińcy - obywatele polscy, mieszkańcy tamtych terenów, nie wykazując najmniejszej lojalności wobec swego państwa. Jednak w chwili kolejnego zagrożenia, właśnie na to obywatelstwo się powoływali lub posługując się dokumentami pomordowanych ofiar, "repatriowali się" masowo do naszego kraju po wojnie.
   g) Ukraińcy stosowali taktykę "spalonej ziemi". Po wymordowaniu Polaków i rozgrabieniu ich mienia palili domostwa i zaorywali ziemię. Przy okazji bezpowrotnie zniszczono setki budynków publicznych (np. szkół), kościołów, kaplic, dworów i pałaców. Takiego zniszczenia nie dopuszczali się z reguły ani Rosjanie, ani Niemcy.
   h) Niemcy przyznali się do swoich zbrodni, uczynili to przynajmniej częściowo Rosjanie, jedynie Ukraińcy zaprzeczają dokonanemu barbarzyństwu, a oprawców podnieśli do rangi narodowych bohaterów.
   Liczono powszechnie, że po wojnie historycy zajmą się wyjaśnieniem tej zbrodni i ukaraniem jej sprawców. Jak wiemy, stało się inaczej i wielu zbrodniarzy uniknęło jakiejkolwiek kary.
   Wojna i zrodzone z niej patologie tłumaczą wiele, ale nie wszystko. Niski poziom oświecenia, bieda - to też istotne powody do agresji i przemocy, ale przecież ruszający na Polskę w 1939 r. Niemcy nie byli prymitywnym i "nieoświeconym" narodem, a dopuścili się tylu zbrodni. Niestety, szaleńcza żądza władzy i ziemi sąsiada, poparta silną propagandą i podjudzaniem, skłaniająca do szukania najprostszych rozwiązań prowadzi do takiej nienawiści, która przeradza się w masową zbrodnię. Znaczącym motywem może być też chęć zemsty za upokorzenia czy gorszą pozycje materialną, ale bez zorganizowanej siły zbrojnej w warunkach okupacji byłby on niewystarczający do realizacji tak strasznego dzieła.
Wszystkie zachowane źródła, z którymi zetknęła się autorka, w sposób jednoznaczny wskazują na odpowiedzialność nacjonalistycznych organizacji ukraińskich za dokonaną akcję ludobójczą. Spory dotyczyć mogą jedynie odpowiedzialności poszczególnych ugrupowań ukraińskich i Cerkwi greckokatolickiej w jej inspirowaniu. Nie może tu być mowy o usprawiedliwianiu sprawców i kwalifikowaniu ich jako wojska czy oddziałów narodowowyzwoleńczych. Nie był to też żaden konflikt polsko-ukraiński. Żadna formacja wojskowa nie może popełniać bowiem czynów, z jakimi mieliśmy tu do czynienia.
   Oczywiście, nie wolno nam pominąć formalnej odpowiedzialności władz okupacyjnych (niemieckich i rosyjskich), które zobowiązane były do zapewnienia bezpieczeństwa na okupowanych przez siebie terenach, ale inspiratorami i wykonawcami opisywanych masowych mordów byli Ukraińcy - obywatele polscy wywodzący się z terenów Wołynia, a przede wszystkim Małopolski Wschodniej. Fakty te potwierdzają materiały i dokumenty. Nie można się zgodzić z tezą, że na kresach doszło do "powszechnego, niekontrolowanego przez nikogo zrywu mas ludowych" czy "wybuchu masowej swawoli i nienawiści wobec Polaków". Niemniej taką, wygodną dla inspiratorów zbrodni, interpretację prezentuje wielu ukraińskich historyków.
   Scenariuszowi zakładającemu nieuchronność krwawej rebelii przeczą prawie wszystkie relacje mieszkańców Wołynia, Polesia i Małopolski Wschodniej. W ich świetle przeciętny Ukrainiec, zamieszkujący jakąkolwiek wieś na tych terenach, nie żywił do swych sąsiadów Polaków nienawiści i nie wnosił pretensji o dyskryminację, bo takiej nie doświadczał. Polacy nie nienawidzili Ukraińców, bo nie mieli za co. Zwalczali tylko przed wojną, i to bardzo niekonsekwentnie, działające tam organizacje terrorystyczne z OUN i OUW na czele oraz ich przywódców. Sprawując władzę państwową, mieli do tego pełne prawo.
   Współżycie z resztą ludności było nie tylko poprawne, ale w wielu wypadkach po prostu przyjazne. Sąsiedzi pomagali sobie nawzajem, zapraszali się na uroczystości rodzinne, święta religijne, częste były mieszane małżeństwa. W wiejskich szkołach państwowych z reguły połowa młodzieży była ukraińska, a jednak żadnych tarć na tle narodowościowym nie obserwowano. Zdarzały się odstępstwa od tych zachowań, ale z reguły w rodzinach o przekonaniach komunistycznych. Podnoszone przez nich "podejście klasowe" stało się istotne dopiero po 17 września 1939 r. Jednak w praktyce życia wsi pojęcia "burżujów" i "kułaków" wydawały się niepoważne. Wydaje się, że gdyby nie katalizator w postaci zbrodniczej agitacji sfanatyzowanych przywódców OUN-u do takiej tragedii i w takiej skali w ogóle dojść by nie musiało.
   Akcja antypolska, jako działanie polityczne, została przez nacjonalistyczne ugrupowania ukraińskie zaplanowana z zimną krwią, a z żelazną konsekwencją i z okrucieństwem zrealizowana. Chodziło o to, by w chwili zakończenia wojny Polaków na kresach już nie było. Wtedy nie trzeba by było przeprowadzać żadnego plebiscytu, dzielenia ziemi. Zwycięzca brałby wszystko. Tak więc postanowiono "wyrwać z korzeniami", czyli wytępić wszystkich Polaków i spalić ich domostwa, zaorać ziemię i nadzielić ją ukraińskim chłopom.
   To czołowi przywódcy OUN - E. Konowalec, R. Jaryj, A. Melnyk, M. Łebed i wreszcie sam S. Bandera - zatruli umysły ukraińskiej młodzieży i nauczyli morderczego procederu stosowania na coraz większą skalę pojedynczych napadów, począwszy od 1942 r. Na początku 1943 r. zapadła zaś decyzja o realizacji "ostatecznego rozwiązania" w stosunku do ludności polskiej. Tego, że nie wszyscy Ukraińcy zaakceptowali ów scenariusz, dowodzą ogromne straty wśród nich samych z rąk ukraińskich nacjonalistów. Takie są fakty.
   Na pierwszy ogień, jak wiemy, poszła wieś wołyńska. Przybyli tam agitatorzy i bojówkarze z Galicji. Ludzie ci obiecywali Ukraińcom wolną Ukrainę, bogactwa z polskich domów, polskie ziemie i wzywali otwarcie do mordowania Polaków. Jak pisze w swej wspomnieniowej książce Leon Karłowicz, wielu Ukraińców w tym momencie zwracało się jeszcze do swych polskich sąsiadów z zapytaniem: co mają robić? - bo przecież za bezprawie trzeba będzie ponieść odpowiedzialność, a tymczasem agitatorzy grożą opornym śmiercią. Terrorem i propagandą wymusili wkrótce absolutne posłuszeństwo.
   Agitacja okazała się szczególnie skuteczna w stosunku do młodzieży. Ludzie starsi patrzyli z reguły z dezaprobatą i rezerwą na poczynania młodych, ale ze strachu milczeli. Przeciwników eksterminacji bez litości zabijano.
   Wymyślono też i zaczęto propagować wśród Ukraińców wzywające do nienawiści i mordów hasła. Wspominają o nich wszyscy, którzy przeżyli te chwile. Znajdują się na stronach raportów i wspomnień, w zachowanych ukraińskich ulotkach i odezwach.
   Oto niektóre z nich:
   Moskwa, Żydy, Lachy, to twoi worohi, nyszcz ich;
   Smert Lacham - (odzew) - Sława Ukrainie;
   Lachy za San;
   Riazy Lachiw i łatynników;
   Ukraina bez Lacha;
   Lachiw budut rizaty i wiszaty;
   My ne budemo mały Ukrainy, ale i Lachiw tu ne bude;
   Dosyć już Lachy paśli się na ukraińskiej ziemi, wyrywajcie każdego Polaka z korzeniami;
   Naj czort tu prijde, szczoby tylko ne proklati Lachy;
   Ameryka wyhraje wijnu, to tut bude plebiscyt i budeno hołosowały, dlatoho musymo wyrizaty wsich Lachiw i tody budemo mały Ukrainu.
   Autorka jest historykiem i politologiem. Tekst stanowi fragment wykładów przygotowanych w ramach Technicznego Uniwersytetu Otwartego AGH. Skróty pochodzą od redakcji. Druga część w jutrzejszym "Dzienniku".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski