Piotr Małachowski podczas udanego występu na stadionie krakowskiej AWF Fot. Wacław Klag
LEKKOATLETYKA. Rozmowa z dyskobolem PIOTREM MAŁACHOWSKIM, srebrnym medalistą igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata
- Rzeczywiście, to fajny progres, ale początkiem sezonu byłem trochę zaniepokojony. Przez myśl przeszła mi nawet myśl zakończenia sezonu wcześniej, ponieważ rzuty na odległość 63, czy nawet 65 metrów w ogóle mnie nie satysfakcjonują. Nie rzucając regularnie 66 metrów, nie byłoby sensu jechać na mistrzostwa świata do Daegu. Pomyślałem, że po prostu lepiej będzie popracować i zbudować formę na igrzyska olimpijskie. Jednak w Krakowie poczułem się fajnie, bo zobaczyłem, że jestem w stanie daleko porzucać. Ten start i rezultat (drugi w tym roku na świecie - przyp. AG) uświadomiły mi, że jestem mocny.
- Potrafił Pan wykorzystać sprzyjające warunki wietrzne, ale we wcześniejszych mityngach aura także próbowała Panu pomóc. Dlaczego wtedy nie potrafił Pan spożytkować wiatru?
- Po prostu jeszcze nie czułem takiej mocy. Po operacji przepukliny (we wrześniu zeszłego roku - przyp.) oddałem mało rzutów dyskami i brakowało mi czucia w kole. Więcej rzucałem kulkami, a to jednak duża różnica. Niby ten sam ciężar, bo dwa kilogramy, ale przy kulkach jest inne ułożenie dłoni, więc inaczej rozkłada się ciężar, a w konsekwencji środek ciężkości. Zobaczymy, co będzie dalej, bo występ w Krakowie był pierwszym startem na tak wysokim poziomie. Mam nadzieję, że kolejne będą podobne i dzięki temu odzyskam psychiczny spokój.
- Skutki operacji jeszcze Pan odczuwa?
- Ze zdrowiem wszystko jest już w porządku. Fizycznie jestem przygotowany dobrze, ale technika jest słaba. Największy błąd popełniam przy wejściu w obrót - i końcówka automatycznie też jest słaba.
- Na czym ten błąd polega?
- Już przy wejściu w obrót chcę wyrzucić dysk, czyli po prostu spieszę się, brakuje mi cierpliwości. A jak najdłużej muszę "jechać" na lewej nodze - wtedy będzie wszystko dobrze. Na razie, z powodu chaotycznego podejścia, brakuje ułamka sekundy, by dysk nabrał jeszcze większej prędkości.
- To efekt "podpalania się"?
- Zdecydowanie. Napalam się, bo fizycznie czuję się mocny, dysk jest lekki, mówię: "teraz wam pokażę!". Ale co z tego, skoro technika szwankuje, więc przez początkowy błąd w końcówce nie ma odległości. Myślę jednak, że jeśli do kilku kolejnych startów podejdę ze spokojem, to jeszcze coś dorzucę do odległości z Krakowa.
- A może wina tkwi w intensywnej pracy w siłowni? Podobno chwyta się Pan potężnych ciężarów, daje z siebie wszystko, by dźwignąć sztangę.
- Moim zdaniem nie. Po prostu jestem człowiekiem niecierpliwym i chcę wiele udowodnić. Niestety, zawiodłem się w tym roku na wielu osobach, które po operacji mówiły mi, że jestem cienki i tak będzie nadal. Szybko chcę pokazać, jak bardzo się mylą. Ten przerost ambicji z pewnością mi nie pomagał, dlatego w poprzednich mityngach moje wyniki nie powalały na kolana.
- Podczas zawodów na stadionie krakowskiej AWF wspomagał się Pan filiżanką kawy oraz samym cukrem...
- Z tym nie ma problemu podczas każdych zawodów, nawet rangi mistrzowskiej. Zawsze zabieram ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, ale akurat w niedzielę zapomniałem, dlatego poprosiłem kolegę, żeby mi doniósł. Za kawę nie zapłaciłem, więc może "kradziona" bardziej mnie pobudziła (śmiech).
- Niedawno bił się Pan z myślami, jak traktować tegoroczną Diamentową Ligę. W zeszłym roku zwyciężył Pan przecież w klasyfikacji generalnej tego cyklu...
- I uznałem, że podejdę spokojnie. To bardzo ważne mityngi, ale jest wiele składowych, które utworzą na koniec sezonu podium. Dla mnie najważniejszą imprezą w tym roku są mistrzostwa świata w Korei Południowej.
- Teraz przed Panem drużynowe mistrzostwa Europy w Sztokholmie. Z jakimi nadziejami poleci Pan do Szwecji?
- Chciałbym uzyskać wynik na poziomie 66-67 metrów - i wtedy byłoby naprawdę bardzo dobrze. A ten puchar już parę razy wygrałem, więc i tym razem chciałbym zwyciężyć.
Rozmawiał Artur Gac
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?