Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawodnicy nie walczą. Zwyczajnie nie zostawiają zdrowia na boisku.

Redakcja
Tomasz Hajto: Skoro mamy przegrać te eliminacje z tymi, co już byli, to lepiej poszukać nowych FOT. TOMASZ BOLT
Tomasz Hajto: Skoro mamy przegrać te eliminacje z tymi, co już byli, to lepiej poszukać nowych FOT. TOMASZ BOLT
ROZMOWA z Tomaszem Hajtą, trenerem Jagiellonii Białystok, 62-krotnym reprezentantem Polski, byłym piłkarzem m.in. Hutnika Kraków, Górnika Zabrze, Schalke 04 Gelsenkirchen, Nuernberg, Southampton, Derby County i ŁKS Łódź

Tomasz Hajto: Skoro mamy przegrać te eliminacje z tymi, co już byli, to lepiej poszukać nowych FOT. TOMASZ BOLT

- Jagiellonia Białystok była o krok od porażki w pierwszym meczu na własnym boisku z Podbeskidziem Bielsko- -Biała. A byli tacy, którzy już widzieli Pana zespół w walce o czołowe miejsca w ekstraklasie...

- Arbeit siege - jak mówią Niemcy. Praca zwyciężyła. Nic nam się w tym meczu nie układało. Straciliśmy gola już w 20 sekundzie. A jednak się podnieśliśmy i zwyciężyliśmy. Mnie takie wygrane cieszą bardziej niż na przykład 4:0. Zawodnikom, którzy w takim trudzie odrobili straty i wygrali, należy się jeszcze większy szacunek.

- Na co stać Pana zespół?

- Przed rozpoczęciem poprzedniego sezonu wszyscy mówili, że Polonia ma skład na mistrzostwo, a zajęła szóste miejsce. W tej lidze nic nie wiadomo. Ja wiem natomiast, w jakim kierunku razem z Dariuszem Dźwigałą idziemy. Chcemy stworzyć ciekawy zespół w oparciu o młodych zawodników. Wykreować takich, których nazwiska jeszcze kibicom nic nie mówią, a będzie o nich głośno. U nas będą grać takie Gajosy, Skowrony, Makuszewscy, Kupisze, Tymińscy i inni. Teoretycznie zespołowi w obecnym składzie nie grozi ani mistrzostwo, ani spadek, ale to tylko teoria.

- Pewny jest Pan, że stawiając na młodzież, za chwilę po pierwszym czy drugim niepowodzeniu nie wyleci Pan z pracy? W ekstraklasie trenerzy wolą nie ryzykować i nie wystawiają młodych, bo boją się utraty stanowiska...

- A myśli pan, że przez starych to roboty stracić nie można? To ja już wolę przez młodych. Poza tym nas zwyczajnie nie stać na takich jak Żewłakow, Ljuboja, Jodłowiec czy Dwaliszwili. Ja chcę tych chłopaków, których już mam i jeszcze wyszukam, nauczyć grać w piłkę. Myślę, że już teraz na pierwszą ósemkę nas stać spokojnie, ale cel jest taki, aby po otwarciu nowego stadionu mieć efektownie grającą drużynę, która przyciągnie publiczność na trybuny. Owszem, ludzie też przyjdą, jak będziemy mieli zespół grający w myśl zasady "laga i do przodu", ale tylko ze trzy razy. Raz zobaczyć nowy stadion, drugi, żeby zobaczyć, czy jest tu jakaś gwiazda i trzeci, czy można się spodziewać jakichś emocji. Jak w tym czasie ich nie przekonamy, to obiekt na 22 tysiące będzie pusty. Dlatego trzeba działać już teraz.

- Pan, grając w piłkę, zarabiał krocie, a teraz twierdzi, że zawodnikom w polskiej lidze zbyt wiele się płaci...

- Ja nie chcę zaglądać nikomu do kieszeni i jeśli rzeczywiście kogoś stać, aby dużo płacić, to niech płaci. Sądzę jednak, że polskiej piłki nie stać na pensje dla bardzo przeciętnych zawodników w granicach 150 tysięcy złotych miesięcznie. Te pieniądze są po prostu marnowane, demoralizują, nie mobilizują do walki i poprawy poziomu. Płacić powinno się za konkretny wynik, dopiero po robocie. Tymczasem jak patrzę, że Paweł Brożek żąda pieniędzy za sam podpis na kontrakcie i polskie kluby mają zabijać się o takiego gracza, to jestem w szoku. No, ludzie! Wielki gwiazdor wraca do Polski. Przecież on jak pojechał na ten podbój Trabzonsporu i Celticu Glasgow, to nawet w samochodzie silnika nie wyłączał. Nie grał ani w jednym klubie, ani w drugim, murawy nie powąchał, dwa razy nawet piłki nie kopnął. A tu wraca jak panisko i pewnie dostanie wielkie pieniądze. Pytam się - za co?
- Czyli uważa Pan, że doświadczeni gracze nic polskiej lidze nie dadzą i nie poprawią poziomu?

- Spójrzmy na Wisłę Kraków sprzed dwóch lat. Wzięli samych doświadczonych zagranicznych graczy za duże pieniądze. Zdobyli mistrzostwo, ale co z tego? Tak naprawdę to tytuł wywalczyli, ciułając punkty, wygrywając po 1:0, korzystając ze słabości rywali. Ale co z tego miała polska piłka? Ligę Mistrzów, wielkie emocje w pucharach? Jakąś bazę na następne lata? Dali jakiś przykład? Pociągnęli młodzież?

- A jest w Polsce w ogóle zdolna młodzież?

- Zdolna to jest, ale sportu nie chce uprawiać. Za moich czasów to 90 procent dzieciaków potrafiło zrobić przewrót w przód, wymyk, dwutakt, skok przez kozła. A dziś 90 procent dzieciaków nie wie, co to w ogóle jest. A to nie były jakieś zamierzchłe, przedwojenne czasy, ja jestem rocznik 1972. Teraz, niestety, jest tak, że dzieciak nawet boi się spocić. Woli latać z telefonem przy uchu lub iPadem. Zjeść rodzinnego fast fooda i później odpocząć, leżąc przed komputerem.

- Są przecież orliki...

- Ale grają na nich tylko ci starzy. Młodym się nie chce. Im trzeba stworzyć jakiś sensowny program, bo jak się tego nie zrobi, to za parę lat będziemy mieli jeszcze gorszą ligę. Musi usiąść minister sportu, edukacji z ludźmi, którzy się na tym znają i wreszcie przygotować plan postawienia polskiego sportu na nogi.

- Grunt chociaż, że mamy drużynę narodową gotową na eliminacje mistrzostw świata 2014.

- Rozumiem pana żart, ale wiem, że poprzedni selekcjoner mówił to na poważnie. To świadczy tylko o jednym. Franciszek Smuda na dobre stracił kontakt z rzeczywistością. No jaką gotową drużynę mamy? Ludzie! Naturalnie jest jakiś szkielet, ale daleko do tego, by nazwać to drużyną. Wszyscy widzieliśmy mecz z Estonią. Leją nas już dosłownie wszyscy. Nawet ci, którzy nigdy wcześniej tego nie robili. Myślę, że Waldek Fornalik wziął na ten mecz dokładnie tych samych zawodników, którzy byli dotychczas w kadrze tylko po to, aby sprawdzić, czy będą go słuchać. I teraz wyeliminuje tych, co cieniują, a reszcie, która obrosła w piórka, doda prawdziwej konkurencji.

- A istnieje jakaś prawdziwa konkurencja?

- Oczywiście. Już podaję konkrety. W środku obrony Pazdan i Kamiński, w pomocy Makuszewski, jak sobie Błaszczykowski nie radzi, albo Olkowski z Górnika, Borysiuk z Kaiserslautern, Rybus, w ataku Milik, który zaraz będzie graczem dużej klasy, a talent ma nie mniejszy niż Lewandowski, Piech do ataku. Posadzić Szczęsnego na ławie, bo już się zrobił bardziej celebrytą niż piłkarzem, opowiada głupoty i brakuje mu koncentracji. Gola z Estonią zawalił, mecz z Grecją zawalił. Z pewnych zawodników należałoby już definitywnie zrezygnować.

- Z których?

- Boenisch, Perquis i Obraniak się nie nadają. Tych dwóch pierwszych to wybijacze, a nie obrońcy. Ten trzeci to człapak, który daje coś z siebie, ale pod warunkiem, że gra w klubie w lidze francuskiej. Powoływanie go dlatego, bo dobrze wybija rzuty rożne i wolne, to pomyłka. Przecież to nie hokej. Nie będziemy go wpuszczać tylko na rzuty wolne. Ciągła obecność w kadrze Murawskiego zakrawa na kpinę. W ogóle uważam go za największą pomyłkę całej polskiej ligi. No i ten Kuba Wawrzyniak. No miłe chłopisko, ale do kadry się nie nadaje i trzeba to sobie otwarcie powiedzieć. Pewnie mi teraz wypomni, że ja to też kiedyś w meczu z Portugalią itd... Z tym, że różnica jest taka, że mnie nie wyszedł jeden mecz, a jemu ani jeden nie wyszedł. (śmiech)
- Słyszał Pan, jak się zachowywali nasi piłkarze po meczu z Estonią?

- Kuba Błaszczykowski rugał dziennikarzy. Mnie też się zdarzało mieć z wami konflikty i różne starcia, także po przegranych meczach, ale ja przynajmniej zawsze dawałem z siebie wszystko. A mam wrażenie, że teraz zawodnicy nie walczą. Oni zwyczajnie nie zostawiają zdrowia. Nawet najlepsze składy świata zaczynają od tego, że walczą o każdy metr boiska. To jest podstawa, obowiązek, dalej jest reszta. Bardzo lubię Kubę i mam do niego wiele szacunku, dlatego apeluję, dobrze radzę jako starszy kolega: Kuba, przestań wreszcie gadać, nie rób za księdza, bo nie potrafisz, tylko zajmij się tym, co wychodziło ci najlepiej, walką na boisku. W stu procentach zgadzam się też z tym, co mówi Zbigniew Boniek o Lewandowskim. To jest fantastyczny zawodnik, ale przegina. Jak może mówić, że wygodniej mu się gra w klubie? To dlatego odpuszcza mecze reprezentacji? Przecież dyskryminuje w ten sposób kolegów z kadry. Może się na mnie obrazić, ale on jeszcze nic wielkiego dla kadry nie wygrał, nie zawalczył tak jak w Bundeslidze. A działa w myśl zasady, że jak się coś uda, to nasza zasługa, a jak przegramy, to wina trenera.

- Może postawa piłkarzy to efekt tego, że klęski na Euro 2012 nie przyjęto jako takiej. Obowiązywało hasło: "Polacy, nic się nie stało". Zawodnikom dziękował tłum ludzi na placu Defilad, podejmował premier. Zamiast nabrać pokory, uważają się za zwycięzców?

- Otóż to. Najgorsze jest to, że u nas się nie mówi prawdy. Jak ja przed Euro mówiłem, że po Euro będzie gorzej, że nie możemy się zachłystywać samą imprezą, że będzie coraz mniej pieniędzy, że kluby będą coraz biedniejsze, że młodzieży się nie szkoli, to mi mówili: zostaw to. Chodź z nami z tym całym optymizmem. Jak mówiłem, że Boenisch się nie nadaje i nie powinno się na siłę robić z niego reprezentanta Polski, to gazety wyliczały, ile to klubów o niego zabiega i gdzie on to nie pójdzie. Zagłaskiwały faworytów trenera, podważały wszystkie inne kandydatury. Boenisch do dziś nie znalazł klubu. W ogóle nie ma gdzie grać. Media są powiązane z menedżerami i cały czas odbywa się jakaś gra, mydlenie oczu. Dwa i pół roku podczas pracy Franciszka Smudy i przygotowań do Euro karmiono nas suchym chlebem i obiecywano, że już niedługo, już za momencik, już po południu będzie podane na ciepło. Przyszedł wieczór i ciągle tylko ten suchy chleb. Mnie jedna gazeta gnoi na każdym kroku tylko za to, że miałem konflikt z trenerem, którego redaktor naczelny jest kolegą i ma kompleksy. Piszą tak tendencyjnie, że bardziej się nie da. A jak pojadę po nich po nazwiskach, to mi nie wydrukujecie, bo będziecie mówić o solidarności zawodowej. Ech... gadać się nie chce.

- Wychodzi na to, że Pan jest jedynym sprawiedliwym...

- Święty nie jestem i pan dobrze wie. Ale mam swoje zdanie, wiele lat w piłkę grałem, także w bardzo poważną piłkę. Powtarzam - grałem, a nie byłem w jakimś dobrym klubie, tak jak się teraz zdarza. Wiem, że mam wielu wrogów. Jedni mnie lubią, inni nienawidzą, ale nie zamierzam rezygnować ze swojego osobistego spojrzenia tylko po to, aby się przypodobać.
- Co powinien zrobić Waldemar Fornalik? Nie ma już czasu na eksperymenty. Przed eliminacjami nie będzie żadnego sparingu. Wychodzimy i gramy.

- Mówiłem, zmieniać skład, nie bać się. Skoro mamy przegrać te eliminacje z tymi, co już byli, to lepiej poszukać nowych. Myślę, że Waldek to zrobi. Nie potępiajmy go za to, że na Estonię wziął kadrę Smudy. Przyjrzał się, zobaczył, wyciągnie wnioski. Lepiej, aby w kadrze zagrał na jakiejś pozycji młody ambitny chłopak, któremu ciarki przejdą po plecach, jak mu hymn zagrają, niż obrażony gwiazdor. Myślę, że Fornalika stać na takie decyzje, on się nie boi. Owszem, jest spokojny, wyważony, nie wymachuje rękoma, ale przecież nie wszyscy muszą być tacy jak ja. (śmiech)

- Zaaklimatyzował się Pan już w specyficznym środowisku, jakim jest Białystok?

- Jestem w trakcie. Nie jest tu tak łatwo się wkupić, ale robię swoje, mam wizję, wiem, czego chcę, będą ze mnie zadowoleni.

Rozmawiał CEZARY KOWALSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski