Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawodniczki Wisły Can-Pack Kraków czeka jutro mecz z CCC Polkowice

Justyna Krupa
Koszykarki Wisły Can-Pack mogły liczyć na wsparcie kilkunastotysięcznej grupy kibiców
Koszykarki Wisły Can-Pack mogły liczyć na wsparcie kilkunastotysięcznej grupy kibiców Fot. Krzysztof Porębski
Koszykówka. Mistrzynie Polski środowy wieczór zapamiętają na długo. Nie tylko dlatego, że na inaugurację nowego sezonu Euroligi zagrały przeciwko gwiazdom Dynama Kursk. Koszykarki niezwykle rzadko mają okazję grać przy tak licznej publiczności, jak ta, która zasiadła na trybunach w Tauron Arenie. Zawodniczki Wisły walczyły do końca o korzystny wynik z faworytem, ale ostatecznie przegrały 61:67.

Rywalizowaliśmy z jedną z najlepszych drużyn w Europie. Nie jesteśmy oczywiście zadowoleni, bo mieliśmy szanse na zwycięstwo, a ostatecznie przegraliśmy to spotkanie. Jestem jednak bardzo dumny z moich zawodniczek, bo byliśmy w stanie podjąć walkę z tak dobrą drużyną - podkreślał po spotkaniu trener Wisły Jose Hernandez.

Hiszpan miał okazję zmierzyć się ze swoim rodakiem, bo z Dynamem pracuje obecnie Lucas Mondelo, selekcjoner kadry Hiszpanii. Nie ma się co dziwić, że media na Półwyspie Iberyjskim poświęciły sporo miejsca konfrontacji w Krakowie. Po spotkaniu Mondelo komplementował rywala: - Wisła naprawdę rozegrała dobry mecz. Sprawiła nam sporo problemów.

Szkoleniowiec „Białej Gwiazdy” uznał, że jego ekipa zaprezentowała się lepiej niż w ostatnich spotkaniach krajowej ekstraklasy. - Obwodowe starały się grać bardzo szybko i agresywnie. Podkoszowe były w stanie walczyć z potężnymi i znaczącymi zawodniczkami z __Kurska - podkreślał. - Po tym, jak rywal wyszedł na 14-punktowe prowadzenie byliśmy w stanie wrócić do gry. Najważniejsze, że zespół wznosi się z meczu na mecz na __wyższy poziom.

Choć Wisła grała już kiedyś w Tauron Arenie, dla Hiszpana był to debiut w tej hali. Kiedy dwa lata temu „Biała Gwiazda” mierzyła się z Galatasaray, prowadził ją Stefan Svitek. Hernandez był więc pod sporym wrażeniem. - Było świetnie móc zagrać w obecności tak wielu kibiców, którzy nas dopingowali i wspierali. To był wyjątkowy dzień dla całego klubu.

Z kolei kapitan Wisły Agnieszka Szott-Hejmej doskonale pamięta mecz sprzed dwóch lat. Choć nie grała w nim osobiście, bo leczyła kontuzję. - Atmosfera była teraz równie wspaniała. Kibice okazali nam wielkie wsparcie. Żałuję, że nie mogłyśmy się odwdzięczyć zwycięstwem, ale myślę, że samo to, że walczyłyśmy do końca i się nie poddawałyśmy zostanie przez nich docenione. Mam nadzieję, że teraz licznie będą przychodzić również na inne nasze mecze i że nasza hala przy __Reymonta pomieści wszystkich chętnych - mówiła z uśmiechem.

Dla Polki nie był to jednak pierwszy występ w największej hali w Krakowie. Pół roku temu rozegrała tu mecz przeciwko… Marcinowi Gortatowi. Występowała wtedy w drużynie „wojskowych” podczas pokazowego spotkania Gortat Team - Wojsko Polskie.

Czego zabrakło wiślaczkom, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść? - Przede wszystkim trochę szczęścia. Gdy po przerwie wyszłyśmy na jednopunktowe prowadzenie, to myślałam, że uda nam się ten mecz „przełamać”. Prawda jest taka, że one musiały wygrać ten mecz, a my - mogłyśmy. Bo Dynamo to zespół topowy, jeden z najlepszych w __Europie - podkreślała Szott.

W dużej mierze zasługą wiślackiej defensywy jest to, że przyjezdne nie trafiły w tym meczu żadnego z 11 rzutów za trzy. - W __drugiej połowie nasza obrona była lepsza, agresywniejsza - wskazywała Szott. - Zaczęłyśmy też grać szybciej, bo zauważyłyśmy, że Dynamo wolno wraca do __obrony.

Lepiej i aktywniej, niż w ostatnich meczach ligowych grała Chilijka Ziomara Morrison. - Może i __nasze podkoszowe nie mają takich możliwości fizycznych, jak zawodniczki Dynama, ale bardzo fajnie się zaprezentowały - zaznaczyła Szott-Hejmej.

Aż 8 asyst zanotowała Sandra Ygueravide, której doświadczenie w Eurolidze było dotąd znikome. - Były pewne obawy, jak będą funkcjonować w tym meczu dziewczyny, które pierwszy raz grały w Eurolidze czy grały wcześniej niewiele. Ale każda dała z siebie wszystko. Było widać drużynę i to jest najważniejsze - podkreślała Szott. - Szkoda, że w końcówce nie wpadły nam te dwie trójki. Ale gramy dalej, walczymy dalej. Przegrać sześcioma punktami z takim rywalem to nie jest wstyd. Jest nad czym pracować, ale i jest o __co walczyć.

Dla mocno przebudowanej przed sezonem ekipy Wisły mecz z Dynamem to był swoisty chrzest bojowy. W takich spotkaniach drużyna ma szansę się skonsolidować i okrzepnąć. Teraz wiślaczki muszą błyskawicznie się zregenerować, bo już w sobotę grają ligowy hit - podejmą CCC Polkowice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski