Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawodnik, trener, nauczyciel, pisarz

Jerzy Filipiuk
Roman Pyjos z pamiątkowym medalem otrzymanym za zajęcie piątego miejsca z reprezentacją w MŚ 1958
Roman Pyjos z pamiątkowym medalem otrzymanym za zajęcie piątego miejsca z reprezentacją w MŚ 1958 fot. Andrzej Banaś
Sylwetka. 85-letni dziś ROMAN PYJOS jako koszykarz zdobył mistrzostwo Polski, jako piłkarz ręczny został najlepszym lewoskrzydłowym MŚ.

- Jestem w pełni zadowolony z tego, co osiągnąłem w sporcie. Czuję się spełniony - mówi 85-letni Roman Pyjos, były świetny koszykarz Wisły Kraków oraz znakomity piłkarz ręczny Zwierzynieckiego, reprezentant Polski, a także trener w obu tych dyscyplinach, wieloletni wiceprezes Rady Seniorów Wisły.

Sylwetki, żywotności i... pamięci mogłyby mu pozazdrościć dużo młodsze osoby. Jak zachowuje tak dobrą formę?

- Prowadzę higieniczny tryb życia, właściwie się odżywiam, zażywam dużo ruchu. Bardzo dużo chodzę. Razem z żoną spacerujemy po Węgrzcach, Witkowicach i Zielonkach - wyjaśnia. I dodaje ze śmiechem: - Wszystkie tamtejsze psy mnie znają.

Za sprawą Miętty

Urodził się 9 lutego 1931 roku w Krakowie. Przed wybuchem wojny jego rodzina przeprowadziła się do Brzeźnicy (powiat wadowicki). W miejscowym Nadwiślanie karierę na początku lat 30. zaczęli bracia Filkowie: Michał i Władysław, późniejsi piłkarze m.in. Wisły i Garbarni, którzy pochodzili z pobliskich Nowych Dworów.

- Grałem i w kosza, i w szczypiorniaka, ale myślę, że najlepszym sportowcem byłbym jako piłkarz nożny. Bo byłem szybki, dynamiczny, lewonożny - nie kryje sentymentu do futbolu.

Dlaczego więc został - najpierw - koszykarzem? Wszystko przez... Ludwika Mięttę, późniejszego długoletniego trenera koszykarek Wisły i prezesa klubu, a wtedy jego kolegi z klasy w IV gimnazjum im. Henryka Sienkiewicza na ul. Krupniczej. - Był już koszykarzem Wisły i zachęcił mnie do gry w tym klubie - wspomina Pyjos, który wraz z rodziną powrócił do Krakowa w 1945 roku.

Ich nauczycielem wf w gimnazjum był Edward Szostak, koszykarz Wisły, olimpijczyk z 1936 roku w Berlinie. Po rozwiązaniu szkoły, Pyjos znalazł się w gimnazjum nowodworskim, ale tylko na dwa tygodnie. Gdy podczas apelu dyrektor szkoły Henryk Sędziwy powiedział: „Maturzystów do celów sportowych nie będę zwalniał. Proszę się rozejść do klas”, nie wytrzymał. - Wróciłem do klasy, wziąłem teczkę pod pachę i poszedłem do domu. Zacząłem szukać nowego miejsca do nauki - opowiada.

Najbliżej z domu było mu do Podgórza. Trafił do gimnazjum na ul. Zamojskiego (pracował tam Szostak), ale tylko na... godzinę. - Budynek był bardzo zaniedbany. Stwierdziłem więc, że nie będę się tam uczyć - mówi.

Z pomocą Janowskiego

W końcu znalazł się w gimnazjum im. Króla Jana III Sobieskiego, którego nauczycielem był (i to przez aż 32 lata) Ludwik Dużyk, a którego poznał w 1949 roku podczas mistrzostw szkół średnich w piłkę ręczną (Pyjos zaczął ją uprawiać jako drugą w kolejności).

Potem zdał maturę i dostał się - nie bez problemów, bo jego rodzice byli handlowcami, a tacy uchodzili za „wroga ludu” - do Wyższej Szkoły Wychowania Fizycznego (podobne kłopoty miał jego o 2 lata starszy brat Emil, starający się dostać do Wyższej Szkoły Ekonomicznej). Pomógł mu kierownik sekcji koszykówki Wisły Jan Janowski, potem wiceprezes klubu, rektor AGH, poseł, wicepremier i prezes Stronnictwa Demokratycznego.

A skoro mowa o rodzeństwie Pyjosa... Jego młodszy brat Eugeniusz krótko boksował w Wiśle. Ma też młodsze siostry: Krystynę i mieszkającą od kilkudziesięciu lat w Wiedniu Alicję.

W duecie z Arletem

Koszykarzem Wisły był w latach 1945-1955. Grał na obronie, był rozgrywającym. W I drużynie występował w latach 1949-1955. Zdobył z nią mistrzostwo kraju w 1954 roku oraz wicemistrzostwo i Puchar Polski w 1952 roku, a ponadto mistrzostwo Polski zrzeszeń sportowych i kilka razy gwardyjskie mistrzostwo kraju. Grali w niej m.in. Zdzisław Dąbrowski, Tadeusz Pacuła, Stefan Wójcik, Jacek Arlet, Andrzej Kowalówka, Jerzy Bętkowski, Paweł Stok, Maciej Wężyk, Ryszard Niewodowski, Mieczysław Sikora i Jan Mikułowski.

- Z o 9 lat starszym Arletem tworzyliśmy duet obrońców. Stok, olimpijczyk z Berlina, który grał w ataku, kończył już karierę - wspomina Pyjos. Zapytany o przyczynę sukcesów swej drużyny, odpowiada: - W jednym czasie i miejscu spotkało się kilku młodych, utalentowanych zawodników. Wspierali nas starsi gracze Arlet i Stok. Naszym trenerem był Jerzy Groyecki, który korzystał z książki jednego z najlepszych znawców koszykówki Claira Bee z USA.

Cztery lata bez gry

W latach 1951-1955 Pyjos był w kadrze narodowej, ale... nie rozegrał w niej ani jednego meczu.

- Kadra była powoływana na trzy miesiące, podczas których zawodnicy dostawali pieniądze na dożywianie. To była wartość pół pensji. Często do kadry koszykarze dostawali się po znajomości, gdy selekcjonerami byli trenerzy klubowi. Tak było w przypadku Władysława Maleszewskiego, który prowadził Polonię Warszawa. Byłem w kadrze olimpijskiej na igrzyska w 1952 roku w Helsinkach, jednak nie została ona na nie wysłana. W zamian poleciała na miesiąc do... Chin, ale nie dostałem powołania - mówi Pyjos.

„Dość” - kadrze i Wiśle - powiedział w 1955 roku. Pisał wtedy pracę magisterską, dlatego nie mógł wziąć udziału w przygotowaniach i występie kadry Krakowa w Pucharze Miast we Wrocławiu. Zawiodła ona w tej imprezie, a winę zrzucono na niego i Marka Więcława ze Sparty Nowa Huta (też nie zagrał).

- Mój trener klubowy - jego nazwisko pominę, bo nie żyje i nie może się bronić - nie przyjął do wiadomości mojego tłumaczenia, twierdząc, że to nieprawda. A był w Radzie Trenerów PZKOsz. i miał wpływ na wybór kadrowiczów. Uznałem, że czyni mi się krzywdę, dlatego w wieku 24 lat zrezygnowałem z gry w koszykówkę - mówi.

Trener... kadrowiczem

Na przełomie lat 1954 i 1955 był trenerem koszykarzy w Zwierzynieckim, a potem przez 8 lat grającym trenerem piłkarzy ręcznych tego klubu. Największy sukces jego drużyna odniosła w 1958 roku, zajmując trzecie miejsce w mistrzostwach Polski. Grali w niej m.in. Jan Wojtas, bracia Adam i Kazimierz Szewczykowie, Krzysztof Szewczyk, Mieczysław Sikora, Andrzej Melnyczuk i Zdzisław Banaś. W 1960 roku Pyjos został królem strzelców ligi (89 goli).

W tym samym okresie (1955-1963) Pyjos grał w reprezentacji piłkarzy ręcznych! W 1958 roku zajęła ona piątą lokatę w MŚ w NRD, pokonując w decydującym meczu Norwegię 20:18. To było największe osiągnięcie w historii naszego męskiego handballu do 1974 roku (czwarta lokata w MŚ też w NRD).

Najlepszy mecz w życiu

- W tym ostatnim strzeliłem trzy bramki, wywalczyłem trzy karne, po których padły kolejne bramki, i przechwyciłem sześć piłek, co po kontrach także zapewniało nam trafienia. To był mój mecz życia. We wcześniejszych spotkaniach grałem z niezaleczoną kontuzją łokcia. Przed meczem o piąte miejsce ból jednak ustąpił. Zdjąłem opatrunki i byłem pełnowartościowym zawodnikiem drużyny. Zostałem zaliczony do galerii gwiazd mistrzostw jako najlepszy... lewoskrzydłowy, choć zwykle grałem na prawym rozegraniu - mówi.

Jego kolegami w reprezentacji byli m.in. Henryk Gąsior, Paweł Malaka, Stanisław Świetliński, Marian Rozwadowski, Jan Suski, Kazimierz Dauksza, i Ryszard Zawadziński, Kazimierz Frąszczak i Józef Cieślak.

3 lata wcześniej Pyjos i jego koledzy zdobyli brązowy medal II Międzynarodowych Igrzysk Młodzieży w Warszawie. - To były nieoficjalne mistrzostwa Europy - przekonuje Pyjos.

W 1963 roku - mając 32 lata - zakończył karierę zawodniczą.

- Doszedłem wówczas do wniosku, że potem uprawiałbym sport nie dla zdrowia, ale kosztem zdrowia - tłumaczy, choć przyznaje, że wcześniej ominęły go poważniejsze kontuzje, a najdłużej z ich powodu pauzował tylko dwa tygodnie. Leczył uraz kolana, łokcia, barku i dwukrotnie miał złamany nos. - O dziwo, żaden z tych urazów do dziś się nie odzywa. Były dobrze zaleczone - cieszy się.

W podwójnej roli

W latach 1962-1984 pracował jako nauczyciel wf w Zasadniczej Szkole Zawodowej Huty im. Lenina, a potem przez siedem lat w technikum HiL.

Obowiązki w szkole wypełniał równolegle z pracą trenera piłki ręcznej przez 4 lata w Wandzie i kilkanaście lat - z przerwami - w Hutniku, w którym pełnił też funkcję koordynatora.

W latach 1982-1984 pomagał trenerowi Andrzejowi Wiśniewskiemu. Ich podopieczni zajęli piąte i trzecie miejsce w ekstraklasie, a w 1983 roku zdobyli Puchar Polski.

Choć Hutnik nie był już taką potęgą jak w latach 1979-1981, gdy sięgał po mistrzostwo kraju, Pyjos mile wspomina ten okres: - W drużynie panowała wspaniała atmosfera. Chłopcy rozumieli się na i poza boiskiem.

„Chłopcy” to m.in. Markowie: Gonciarczyk, Ciałowicz, Pawłowski i Ostrowski, Jerzy Garpiel, Zbigniew Gawlik, Zbigniew Tomaszewski, Jan Kozieł, Robert Skalski i Ryszard Obrusik.

- W Hutniku pracowało mi się bardzo dobrze, ale w 1984 roku przechodziłem na emeryturę, nie mogłem więc pracować na pełnym etacie w klubie i dlatego odszedłem na własną prośbę - wyjaśnia. Po 7 latach pracy w technikum HiL był emerytem.

Książki na emeryturze

Na emeryturze się nie nudził. W pierwszej połowie lat 90. za namową byłego piłkarza Wisły i kolegi ze studiów Kazimierza Kościelnego trafił do Rady Seniorów tego klubu. Przez wiele lat był jej wiceprezesem, a od 2015 roku jest „tylko” jej członkiem.

Napisał aż cztery książki. W 2001 roku ukazała się pozycja - ewenement na skalę europejską: „Nekropolie i biogramy działaczy, zawodników i trenerów Towarzystwa Sportowego Wisła Kraków”, a w 2014 roku 165-stronicowy suplement do niej. Dzięki temu można łatwo zlokalizować, gdzie który z wiślaków jest pochowany.

- To był pomysł Rady Seniorów Wisły, a ja się zgłosiłem, że to zrobię. Napisałem sylwetki ponad 400 wiślaków, pochowanych na ośmiu krakowskich cmentarzach. Była to benedyktyńska praca. Pomógł mi brat Emil, pracujący w firmie kamieniarskiej. Wiedział, gdzie są pochowani poszczególni sportowcy - mówi.

W 2006 roku - na 100-lecie Wisły - ukazała się jego druga książka „Pod wiślackim koszem kobiet i mężczyzn 1928-2006”, którą napisał z synem Arturem. Na 260 stronach zawarte są osiągnięcie klubu sezon po sezonie, biogramy zawodniczek i zawodników oraz ich zdjęcia.

- Pracowaliśmy nad nią, z przerwami, przez pięć lat. Chcieliśmy upamiętnić dzieje sekcji dla potomnych - mówi.

W 2011 roku ukazała się jego trzecia książka „80 lat Rady Seniorów TS Wisła Kraków”.

W sportowej rodzinie

Żoną Pyjosa - od 1962 roku - jest o 3 lata od niego młodsza Anna Szwabowska-Pyjos, legenda polskiej piłki ręcznej, 9-krotna mistrzyni kraju w barwach Cracovii, uczestniczka trzech MŚ.

Ich synem jest 51-letni dziś Artur, piłkarz ręczny (jako junior), unihokeista, nauczyciel, współzałożyciel i prezes Krakowskiego Związku Unihoca, prezes klubu Multi - 75 Killers Kraków, trener unihokeja, współautor trzech ostatnich książek.

Pyjos senior może się też pochwalić wieloma odznaczeniami państwowymi, resortowymi i sportowymi, m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Złotym Krzyżem Zasługi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski