Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawsze chciałem tutaj wrócić

Redakcja
Tomasz Kamuda (z prawej) najwięcej lat ze swej kariery spędził w barwach Resovii. Teraz zasiądzie na mieleckiej ławce, u boku Rafała Prusa. Zaczyna nowy etap w przygodzie z siatkówką, a w stawianiu pierwszych kroków pomaga mu Andrzej Kowal. FOT. JACEK CZOCHARA
Tomasz Kamuda (z prawej) najwięcej lat ze swej kariery spędził w barwach Resovii. Teraz zasiądzie na mieleckiej ławce, u boku Rafała Prusa. Zaczyna nowy etap w przygodzie z siatkówką, a w stawianiu pierwszych kroków pomaga mu Andrzej Kowal. FOT. JACEK CZOCHARA
ROZMOWA. Tomasz Kamuda - po latach pobytu w Izraelu i Kuwejcie - został II trenerem siatkarek Stali Mielec

Tomasz Kamuda (z prawej) najwięcej lat ze swej kariery spędził w barwach Resovii. Teraz zasiądzie na mieleckiej ławce, u boku Rafała Prusa. Zaczyna nowy etap w przygodzie z siatkówką, a w stawianiu pierwszych kroków pomaga mu Andrzej Kowal. FOT. JACEK CZOCHARA

Sentymentalny powrót do Mielca, na "stare śmieci"?

- Po kilkunastu latach historia zatoczyła koło i znów jestem związany z siatkówką w Mielcu. Tyle, że nie z męską, a kobiecą i nie jako zawodnik, ale trener. Liczy się jednak fakt, że ponownie jestem tutaj i mogę zrobić coś pożytecznego dla siatkówki w tym mieście.
Mówiło się, że na ławce trenerskiej zasiądzie ktoś "tutejszy". Ale nie przewidywano, że może chodzić akurat o Pana. Raczej typowano inne kandydatury.
- Możliwe, że taki był plan zarządu, aby w sztabie szkoleniowym znalazł się ktoś miejscowy, znający tutejsze środowisko. Rafał Prus złożył mi propozycję, z czego jestem bardzo zadowolony i czuję się wyróżniony.
Wcześniej, jako zawodnik zaliczył Pan nie tylko grę w Polsce, ale i na zagranicznych parkietach.
- Chociaż zagraniczne wojaże trudno uznać za kontakt z siatkówką na bardzo wysokim poziomie... Swoją przygodę z tą dyscypliną rozpoczynałem w szóstej klasie podstawówki w szkole numer 7 w Mielcu, pod okiem Grzegorza Cibickiego. Później w Stali prowadził mnie Adam Cibicki i w wieku 17 lat debiutowałem w drugiej lidze w mieleckich barwach. Wówczas w tym zespole występowali tacy siatkarze jak Leszek Kościelny, Mariusz Komar, Gabriel Konieczny, Janusz Iwanek czy Tomasz Kulesza. Działo się to w 1994 roku, dużo grałem w podstawowym składzie i doskonaliłem swoje umiejętności.
Rok później trafił Pan do Jastrzębia, ale o grę było już znacznie trudniej.
- Trudno by było inaczej, w wyższej lidze i z przypisaną rolą zmiennika. Mając 18 lat, grałem jednak w serii B, a to było już wyróżnienie. W drużynie występowali wówczas tacy zawodnicy jak Leszek Dejewski, Leszek Nawrat czy Jan Papszun, od starszych i doświadczonych kolegów miałem więc co podpatrywać. Szkoda tylko, że nie byłem graczem szóstkowym, ale taka była moja rola. Po sezonie proponowano mi pozostanie na kolejny rok, jednak zainteresowała się mną Resovia i natychmiast podjąłem decyzję o powrocie w rodzinne strony. Powody? Przede wszystkim możliwość gry w podstawowym składzie, chociaż bliska odległość od domu też odgrywała jakąś rolę. Wówczas tworzyliśmy najmłodszy zespół w serii B - Piotr Podpora, Daniel Pająk, Bogumił Włodyka, Sławomir Szczygieł, Tomasz Jendryassek, Marek Wilk i doświadczeni Andrzej Kowal, Przemysław Michalczyk czy Jerzy Wietecha. Prowadził nas Bogusław Kanicki, po kilku sezonach na fotelu trenerskim nastąpiły zmiany. Grałem w Resovii do 2001 roku, potem zaliczyłem roczną przygodę w Izraelu.
Koledzy żartowali, że Tomasza Kamudę aresztowano już na samym początku...
- Owszem, była taka historia, ale to wiązało się z przepisami. Miałem otrzymać wizę wjazdową na lotnisku, o co miał zadbać tamtejszy menedżer, tymczasem doszło do jakiegoś nieporozumienia i sprawa załatwiona nie była. W efekcie zanim wjechałem na terytorium kraju, spędziłem dzień w areszcie imigracyjnym. Późnej jednak nie było już żadnych niespodzianek i sam popyt oraz grę wspominam bardzo miło.
Po powrocie do kraju odezwali się działacze Błękitnych Ropczyce, walczący o II ligę i zaproponowali grę.
- Sezon zakończyłem szybciej niż w Polsce, więc miałem wolne. Taka propozycja nadeszła z Ropczyc, więc powiedziałem - czemu nie? Niestety, wówczas nie udało się awansować do II ligi.
Przecierał Pan również polskie szlaki w Kuwejcie.
- Tak się złożyło, że zagranicą występowałem raczej w egzotycznych, jak na siatkówkę, miejscach. W połowie sezonu 2006/2007 zamierzałem rozstać się z siatkówką w Resovii, w której ponownie występowałem od 2002 roku. Moim celem był wyjazd do USA, tymczasem dostałem propozycję, aby spróbować gry w Kuwejcie. Kusiło. Dałem się namówić.
Wrażenia z pobytu na pewno pozostaną w pamięci.
- Warto było spróbować. Piękny kraj, wspaniała atmosfera i niezapomniane wrażenia z pobytu. Liga liczyła 7 drużyn, w każdej występował jeden obcokrajowiec. Z Brazylii, Rosji i innych krajów, ale wiadomo, nie był to ktoś znaczący. Byłem pierwszym Polakiem w tej lidze, po mnie występował tam Piotrek Szulc. Jako ciekawostkę dodam, że nasze mecze oglądali dostojnicy państwowi. To może dodatkowo mobilizowało (śmiech).
Po powrocie do Polski otrzymał pan propozycję z Poznania?
- Trenerem był tam wówczas Sławomir Gerymski. Pojawiły się ambitne plany, niezła organizacja. Nastawiono się na awans do PLS, o który przyszło walczyć w barażach, gdyż w play off lepszy był Trefl Gdańsk. Trafiliśmy na Politechnikę Warszawa, przegraliśmy. Planowanego sukcesu nie było i klub "posypał się" organizacyjnie. Przeniosłem się do Jaworzna, gdzie grałem przez ostatni sezon.
Zanosiło się na kolejne przenosiny, mówiono coś o Błękitnych Ropczyce...
- Przyznam, że prowadziłem poważne rozmowy...
...a tu nagle oferta z Mielca.
- Byłem tym bardzo zaskoczony, nie spodziewałem się, że w tym sezonie przyjdzie mi wystąpić w kompletnie nowej roli.
Myślał Pan już kiedykolwiek o powrocie do Mielca?
- Zawsze chciałem tutaj znów się znaleźć, ale że stanie się to już teraz i w taki sposób - tego nie byłem w stanie przewidzieć. Kiedy jednak taka propozycja wyszła od Rafała Prusa, z którym bardzo długo się znam - bo graliśmy przeciwko sobie w PLS, kiedy ten był trenerem warszawskiej Politechniki - nie wahałem się ani przez moment. Wiem, że praca trenera to posada na glinianych nogach, ale nie boję się wyzwania. Jako zawodnik nigdy nie zdobyłem medalu. Jestem osobą ambitną i będę dążył, aby swój cel zrealizować. Poza tym jeśli tylko praca trenerska nie będzie mi przeszkadzała, chętnie pomogę Błękitnym w grze w II lidze.
Na razie macie jeszcze wolne, ale niebawem rozpoczniecie ligowe przygotowania.
- Dla mnie już zaczęła się praca. Bardzo intensywnie się szkolę, pomaga mi w tym Andrzej Kowal, który służy radami, konspektami. To spore wyzwanie, któremu chcę podołać i zupełnie nowe doświadczenie. A że ambicji mi nie brakuje...
Można odnieść wrażenie, że kadra Stali jest słabsza niż przed rokiem...
- Nie myślimy o tym. Bez ciężkiej pracy nie ma co liczyć na wyniki, poza tym same nazwiska nie grają. Praca u kobiet jest o tyle łatwiejsza, że dziewczyny są bardziej pamiętliwe, jedno zdanie potrafią zapamiętać na długo. Czasami aż za długo (śmiech).
Czy jako trenerzy macie wpływ na kształt mieleckiej drużyny?
- Tym zajmuje się zarząd, naszym zadaniem będzie praca z zespołem. Współuczestniczyć w budowie drużyny będziemy mogli za rok - i mam nadzieję, że tak się stanie, kiedy klub będzie zadowolony z wyników naszej pracy.
Podobnie pracował w Asseco Resovii trener Ljubo Travica. Rok temu szlifował materiał, który zastał, zdobył medal, a teraz decydował o tym, kogo chce, a kogo nie w drużynie.
- Daleko mi do takich osiągnięć, ba - nie mam przecież żadnych, ale namiastka w postaci dobrego miejsca w lidze na pewno ucieszyłaby kibiców.
Cele na najbliższy sezon?
- Z mojej strony - ciężka praca, nauka i zbieranie doświadczenia. Liczę na dobre wyniki zespołu, mam nadzieję, że coś w rozgrywkach osiągniemy. Nie będziemy mierzyli wysoko, jednocześnie jednak nie interesuje nas minimalizm. Trzeba być ambitnym.
Dojazdy czy przeprowadzka?
- Dojazdy. Pochodzę wprawdzie z Mielca, lecz od lat mieszkam w Rzeszowie. Ponadto chciałbym rozpocząć pracę w szkole jako nauczyciel wychowania fizycznego i jeśli byłaby to placówka w Rzeszowie, pozostawałyby tylko i wyłącznie dojazdy. Zresztą, nie jest to duża odległość, wszystko można pogodzić.
ROZMAWIAŁ JACEK CZOCHARA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski