Zawsze jakoś sobie radzili

Bibice

   W kronikach widnieją nazwiska wszystkich członków - zarówno szeregowych jak i funkcyjnych. Wiadomo dzięki temu, że prezesów na przykład było ośmiu. Dziewiątym jest Zbigniew Banaś, należący do straży już 38 lat. Pytany o największe problemy, mówi, że najczęściej zmagali się z kłopotami finansowymi. - Jednak zawsze jakoś sobie radziliśmy. W dużym stopniu pomagali - i nadal pomagają - sponsorzy. Oni nigdy nie odmawiali naszym prośbom. Bardzo duże wsparcie otrzymaliśmy z Kółka Rolniczego, które niedawno pokryło koszt zakupu pompy szlamowej.
   Sami strażacy także nie siedzą z założonymi rękami. - Rozprowadzamy kalendarze i za to, co zbierzemy, kupujemy mundury wyjściowe - podkreśla naczelnik Sylwester Krawczyk. - Większość sprzętu jest naszą własnością, bo jeśli nie zdobyliśmy go sami, to przynajmniej sfinansowaliśmy go w części.
   Bibicka OSP nie ma dziś wiele do roboty - średnio do akcji wyjeżdża dziesięć razy w roku. To jednak nie zwalnia ochotników z obowiązku systematycznych ćwiczeń. Poza tym przez cały rok przygotowują się do zawodów sportowo-pożarniczych. Czuwają nad tym wszyscy członkowie zarządu: poza prezesem i naczelnikiem w jego skład wchodzą - skarbnik Marek Małek, sekretarz Waldemar Ochoński i Jacek Pachel.
   Jednostka liczy 40 czynnych druhów i dwóch członków honorowych. Na rocznicową uroczystość zaproszono seniora, Stanisława Figla, który do strażackiej braci wstąpił w 1940 r., w wieku lat 20. Nestor z sentymentem wspominał dawne czasy, kiedy wyposażenie OSP było ubogie. Druh Stanisław nazywa siebie "pokoleniowym strażakiem": jego ojciec Józef Figiel był jednym z pierwszym członków jednostki, jego syn zaś, Władysław - komendantem. On sam, gdy tylko usłyszy syrenę, natychmiast biegnie do remizy. Jest przekonany, że jego pomoc może się przydać młodszym; tym bardziej, iż wciąż czuje się świetnie.
   Pierwszym wyposażeniem strażaków były czarne hełmy, które służą zresztą do dziś. Trzy lata po powołaniu jednostki zakupili ręczną sikawkę, wyprodukowaną we Lwowie. Przechowali ją starannie, dzięki czemu pełni obecnie funkcję eksponatu w remizie. Do pożarów jeździli wozem konnym, zaprzęganym w konie, użyczane przez gospodarzy. Pierwszą motopompę otrzymali po wojnie, w 1954 r., cztery lata później wzbogacili się o samochód marki "Chevrolet". Następny pojazd, star-20, został im przekazany w 1972 r. z jednostki w Skawinie. Druhowie bardzo o niego dbali - używali go przez ponad 20 lat i całkowicie sprawny przekazali kolegom z Bosutowa. Wtedy kupili na przetargu stara-224 z beczką mieszczącą 3.500 litrów wody. Do zakupu dołożyło się sołectwo, Kółko Rolnicze i gmina. Auto służy im do dzisiaj, ale jego użytkownicy zaczynają myśleć o zakupie nowego...
   Jednostka dysponuje garażem i pomieszczeniami w komunalnym budynku wielofunkcyjnym w centrum Bibic. Obok, na zielonym skwerze, stoi kapliczka z figurką św. Floriana. Strażacy umieścili ją na dużym głazie, nad tablicą pamiątkową, ufundowaną przez Krzysztofa Dońca. Mają też sztandar, który podczas obchodów jubileuszu 75-lecia został udekorowany Złotym Medalem "Za Zasługi dla Pożarnictwa".
   Podczas rocznicowej uroczystości (do zorganizowania jej włączył się także prezes Zarządu Gminnego ZOSP RP Kazimierz Kawa i komendant zarządu Jan Palimąka), Złote Medale "Za Zasługi dla Pożarnictwa" otrzymali: Władysław Figiel, Kazimierz Gazda, Marek Gołębiowski, Sylwester Krawczyk, Wacław Łysek, Sławomir Siemieniem, Jerzy Surga. Srebrnymi uhonorowano Zdzisława Banasia, Marka Małka, Jacka Pachla, Ryszarda Surgę, Karola Zabiegaja, natomiast brązowymi: Grzegorza Hrabiego, Wojciecha Jaworskiego, Henryka Kaletę, Rafała Padacza i Mariusza Siemieńca.
Tekst i fot.: (EKT)