Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawsze leci z nami strach...

AS
Wśród rekordzistów są nazwiska Polaków - Stanisława Marusarza i Piotra Fijasa

Skoki na "mamutach", czyli żeglowanie na wietrze

Skoki na "mamutach", czyli żeglowanie na wietrze

Wśród rekordzistów są nazwiska Polaków

- Stanisława Marusarza i Piotra Fijasa

   Ojczyzną narciarstwa jest Norwegia. Także skoków. Pierwszy, odnotowany w kronikach, konkurs skoków odbył się w 1868 roku. Na skoczni w Brukenburg (Telemark) cieśla z wioski Morgedal Sandre Nordheim skoczył... 19 metrów.
   I tak zaczęła się pogoń za rekordem. 15 marca 1936 roku w Planicy Austriak Sepp Bradl przełamał jako pierwszy człowiek na świecie granicę 100 metrów, uzyskując 101,5 m. Rok wcześniej na tejże Planicy krótko rekordzistą świata był Polak Stanisław Marusarz - 97 m.
   Rekordowe skoki padają na specjalnie budowanych dużych skoczniach, tzw. mamutach. Pierwszy powstał w Planicy w 1936 roku, kolejne po wojnie w niemieckim Oberstdorfie (rok 1950), austriackim Kulm (też 1950 rok), norweskim Vikersund (1966), czeskim Harrachovie (1970) i amerykańskim Ironwood (1968). Obecnie wielkie międzynarodowe zawody organizowane są na pięciu "mamutach", od 1981 r. nie rozgrywano konkursów w Ironwood, jest to najmniejsza mamucia skocznia (jej rekord należy do Austriaka Lipburgera, w 1981 roku skoczył 154 m, dla porównania - rekord Planicy to 231 m!).
   Na liście rekordzistów, obok Stanisława Marusarza, widnieje także nazwisko Piotra Fijasa. Przed prawie 17 laty, podczas zawodów o PŚ w Planicy, Piotr Fijas skoczył 194 m, bijąc stary rekord Austriaka Andreasa Feldera o 3 m. Rekord Fijasa przetrwał 7 lat, dopiero w 1994 podczas oficjalnego treningu w Planicy Fin Nieminen, jako pierwszy człowiek na świecie skoczył powyżej 200 m - 203 m.
   Bardzo dalekim skokom, powyżej 200 m, sprzyjał nowy styl "V" wymyślony pod koniec lat 80. przez Szweda Bokloeva. On jako pierwszy zaczął latać z szeroko rozstawionymi dziobami nart. Badania w tunelach aerodynamicznych wykazały, że skacząc stylem "V", uzyskuje się dłuższe skoki (na dużej skoczni nawet o kilkanaście metrów), skoki są bardziej bezpieczne. - Skoki przypominają dziś bardziej szybowanie niż skakanie - mówi świetny ongiś skoczek Toni Innauer. A zawodnicy biją kolejne rekordy, przed rokiem w Planicy Fin Matti Hautamaeki pierwszy poleciał powyżej 230 m, uzyskując 231 m.
   Jest i druga strona medalu. Pogoni za rekordami towarzyszą od samego początku karkołomne, mrożące krew w żyłach upadki. Połamane nogi, ręce, potrzaskane kolana, stopy. Pamiętam mistrzostwa świata w Kulm i Harrachovie. W Harrachovie w 1983 roku Kanadyjczyk Bulau wykonał salto w powietrzu, spadł na głowę. Zsunął się nieprzytomny na wybieg. Że skończyło się tylko wstrząsem mózgu, złamaniem ręki i nogi, to cud. Jeszcze groźniej wyglądały upadki w 1986 roku w Kulm. Na głowie lądowali Japończyk Akimoto (zmiażdżenie stawu skokowego) i Niemiec Findeisen (obrażenia wewnętrzne, wstrząs mózgu, po tym skoku Niemiec nigdy już nie wrócił na skocznię), Norweg Berg (złamana noga). W Harrachovie w 1992 roku o mało co kariery nie zakończył Andreas Goldberger. Spadł na plecy, szczęśliwie złamał tylko obojczyk. Podczas MŚ w lotach w Vikersund (2000) karkołomny upadek miał Rosjanin Chamidulina.
   Na mamucich skoczniach zawodnik wybija się z progu z olbrzymią szybkością. Pędzi znacznie szybciej niż na dużej skoczni typu Wielka Krokiew. Bijąc rekord świata w roku 1967 Austriak Kurt Bachler (154 metry), podczas najazdu na próg miał szybkość 127 km/godz! (na Wielkiej Krokwi ok. 90 km/godz). Przy tak ogromnych szybkościach wystarczy najmniejszy błąd w powietrzu, podmuch wiatru, by skok zakończył się upadkiem.
   - Naszym wrogiem numer jeden jest wiatr - mówi były mistrz świata w skokach Dieter Thoma. - Najbardziej niebezpieczny jest moment, kiedy nagły podmuch wiatru zrywa się już po komendzie startera, gdy zawodnik pędzi w dół ma rozbieg. Skakanie przypomina wówczas "żeglowanie" na wietrze. To szalenie stresujące dla skoczków. To skakanie na granicach ludzkich możliwości. Wszyscy odczuwamy strach.
   Podobnego zdania jest były mistrz świata Austriak Armin Kogler: - Zawsze leci z nami strach, obojętnie czy skaczemy w Planicy, Kulm czy Harrachovie. To prawda, że gdy ruszamy z rozbiegu, przestajemy myśleć o strachu, gdyż walka przesłania wszystko, jednak pozostaje ten lęk ukryty gdzieś w głębi serca.
   Dwukrotny mistrz świata w lotach Szwajcar Walter Steiner dodaje: - Nasza dyscyplina jest mariażem ambicji i... braku rozsądku. Stąd wielka odpowiedzialność spada na FIS, nie można przeprowadzać zawodów na siłę. Skoki na "mamutach" - tak, ale tylko w bezpiecznych warunkach.
   Do 1972 roku nie było oficjalnych mistrzostw świata w lotach. FIS nie mogła się zdecydować, czy akceptować wzbudzające sporo kontrowersji skoki na mamucich skoczniach. Oficjalnie bowiem nie akceptowała i nadal nie akceptuje pogoni za rekordami. Ale nacisk środowisk narciarskich, zwłaszcza z tych miejscowości, które miały u siebie "mamuty", był tak mocny (do tego doszła presja mediów), iż od 1972 roku postanowiono wprowadzić do kalendarza FIS mistrzostwa świata w lotach. Pierwsze oficjalne zawody odbyły się w Planicy. Nie miały jednak szczęścia do pogody, wiał silny wiatr, 100 tys. (!) widzów oglądało tylko jedną serię trwającą 5 godzin!
   FIS, biorąc pod swoje skrzydła mistrzostwa świata w lotach, postawił warunki organizatorom. Nakazano zmienienie profilu skoczni. Zawodnicy mają lecieć nad zeskokiem nisko, bezpiecznie. Ograniczono szybkość skoczka na progu, najpierw do 110 km/godz., teraz do 104-105 km/godz.
   Ale z wiatrem jeszcze nikt nie wygrał! W 2000 r. w Vikersundzie, podczas MŚ, mimo silnych podmuchów wiatru, zawody rozpoczęto. Zbuntowali się zawodnicy, zrezygnowali z prób Martin Schmitt, Andreas Widhoelzl. - Nie__jestem samobójcą - mówił Niemiec Martin Schmitt. - Skakanie na takim wietrze to absurd. _Zawodników poparł komentujący zawody dla RTL Dieter Thoma: - Istnieje granica ryzyka. Uważam, że zawodnicy mają prawo protestować, _kiedy naraża się ich zdrowie.
   Oficjalne stanowisko FIS jest dzisiaj takie: nie interesują nas rekordy w długości skoków. Mistrzostwa mają wyłonić mistrza w lotach, a nie rekordzistę. Dlatego nie prowadzi się oficjalnej statystyki rekordowych skoków. Nb. taką decyzję podjęto na rok przed rekordowym skokiem Piotra Fijasa w Planicy. Miało to zapobiec polowaniu na rekordy. Czym się to skończyło - widać jasno.
   Od czasów Fijasa rekord świata przesunął się o 37 metrów! Czy w rozpoczynających się w czwartek w Planicy mistrzostwach świata w lotach znowu będą rekordowe skoki? Czy ktoś poszybuje dalej niż wynosi rekord - 231 metrów?
ANDRZEJ STANOWSKI

Kto mąci Rutkowskiemu w głowie?

   Czwórka polskich skoczków narciarskich (Adam Małysz, Wojciech Skupień, Robert Mateja i Mateusz Rutkowski) przyjeżdża dzisiaj z Austrii do Słowenii, gdzie na mamuciej skoczni "Velikanka" w Planicy zaczną się w czwartek (kwalifikacjami) MŚ w lotach.
   Wczoraj Polacy ćwiczyli na skoczni w Ramsau. Do polskiej ekipy dołączyć ma fizjolog, profesor Aleksander Tyka z AWF w Krakowie. Taka więc sztab szkoleniowy w Planicy tworzyć będą trenerzy: Apoloniusz Tajner, Piotr Fijas, Heinz Kuttin, fizjolog Aleksander Tyka i fizykoterapeuta Jakub Michalczuk.
   Tymczasem nie ustaje zamieszanie wokół Mateusza Rutkowskiego. Pisaliśmy, że jego menedżerem chciałby zostać Edi Federer, który prowadzi interesy Adama Małysza. Swoją ofertę złożyła też "Ustronianka", proponuje młodemu skoczkowi miesięczną pensję w wysokości 7 tys. zł, samochód "panda".
   Kuttin uważa, że to całe zamieszanie może odbić się ujemnie na formie sportowej Mateusza. Dlatego za jego namową Rutkowski postanowił do końca sezonu nie podpisywać żadnej umowy. (AS)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski