Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbędne kilogramy

Redakcja
Producenci specyfików odchudzających prześcigają się w kuszeniu klienta wciąż nowymi środkami. Powodują one jednak prawie wyłącznie drenaż naszych kieszeni. Tkanka tłuszczowa jest zdecydowanie bardziej oporna. Niektóre preparaty, reklamowane jako odchudzające, są wręcz szkodliwe dla zdrowia. W chińskich niby-ziołach naukowcy znaleźli ostatnio subitraminę, pochodną amfetaminy. Jej spożycie powoduje kłopoty z wątrobą, nerkami, upośledzenie pracy serca.

Grażyna Starzak

Nie tylko Amerykanie, ale także Polacy mają coraz większe kłopoty z utrzymaniem prawidłowej wagi

Najpopularniejszym specyfikiem tego typu jest LiDa. Sprzedawcy reklamują go jako chiński preparat ziołowy na bazie wyciągu ze skórek mandarynki, pomarańczy lub chińskiego grzyba. W reklamowej ulotce napisano, że stosując LiDę systematycznie można zgubić nawet 10 kg w ciągu miesiąca. Nic dziwnego, że preparat, który można dostać w niektórych sklepach ze zdrową (!) żywnością, rozchodził się jak woda.
Pierwsze sygnały, że LiDa może być niebezpieczna dla zdrowia, nadeszły z Poznania. Tam, kilka miesięcy temu, lekarze interniści zaobserwowali większą niż zwykle liczbę kobiet, skarżących się na problemy z narządami wewnętrznymi, głównie wątrobą i nerkami, ale także z sercem. Poinformowany o tym wojewódzki inspektor sanitarny zlecił lekarzom prowadzenie bardziej dokładnych obserwacji, uzupełnionych o pełny wywiad z pacjentkami na temat m.in. trybu życia, zażywanych medykamentów, itp. Wówczas okazało się, że kobiety, które zgłaszały się do przychodni z podobnymi objawami, piły chińskie niby-ziółka, właśnie wspomnianą LiDę. Ponieważ podobne doniesienia zaczęły nadchodzić z innych regionów kraju, poznańscy epidemiolodzy zlecili dokładne zbadanie preparatu. Okazało się wówczas, że w LiDzie znajduje się subitramina, pochodna amfetaminy. Subitramina blokuje niektóre receptory centralnego układu nerwowego, a skutkiem tego może być zmniejszone łaknienie. Prowadzący badania naukowcy z Instytutu Roślin i Przetworów Zielarskich zaznaczyli, że subitramina może także wpływać na inne funkcje organizmu, powodując np. mniej wydajną pracę nerek czy wątroby.
Po dokładnej analizie zielarskiego rynku okazało się, że w oficjalnej sprzedaży od lat jest lek odchudzający Meridia o podobnym składzie, co LiDa. Tyle tylko że stężenie subitraminy w LiDzie jest

dwukrotnie wyższe!

Główny inspektor sanitarny zakazał dystrybucji LiDy na polskim rynku. Chińskie niby-ziółka wciąż jednak można kupić nie tylko poprzez Internet, ale również na bazarach czy targach "zdrowej żywności".
Na naszym rynku jest dostępnych wiele preparatów reklamowanych jako odchudzające, choć efekty ich działania nie zostały potwierdzone rzetelnymi badaniami. Proszki, napoje i batoniki oparte są głównie na błonniku, którego nie trawimy, a który wypełnia jelita, dając uczucie sytości. Niektóre zawierają związki przyspieszające spalanie cukrów i aspartam - niskokaloryczny słodzik. Ich zadaniem jest rozepchanie żołądka tak, by zaczął wysyłać do mózgu sygnały: "Jestem pełen". Kłopot w tym, że większość zapychaczy jest szybko przesyłana do dalszych partii układu pokarmowego i przyjemne uczucie szybko mija. Takie produkty są sprzedawane bez recepty, jako preparaty ziołowe lub suplementy diety, i wcale nierzadko wywołują poważne skutki uboczne. Ogólnie dostępne w aptekach związki chromu, np. mające wpływać na receptory insuliny w mózgu i obniżać apetyt, mogą doprowadzić do niebezpiecznego spadku poziomu glukozy we krwi i pogorszyć stan osób cierpiących na depresję.
Różnego rodzaju zioła i wodorosty (np. wyciąg z owoców tamaryndowca malabarskiego i morszczynu pęcherzykowatego) są może bardziej bezpieczne, ale nie udowodniono, iż rzeczywiście zmniejszają apetyt. Podobnie nieskuteczne są ekstrakty z guarany (Paullinia cupana), zawierające duże ilości kofeiny.
Środki z efedryną, silną substancją pobudzającą, zwiększają co prawda tempo metabolizmu tkanki tłuszczowej, ale jednocześnie mogą prowadzić nawet do zgonu na skutek zaburzeń rytmu serca i nadciśnienia. W USA zakazano stosowania efedryny, ale podobne do niej działanie ma m.in. wyciąg z pomarańczy gorzkiej (Citrus aurantium). W sprzedaży są też różnego rodzaju aminokwasy, mające zmniejszać apetyt poprzez oddziaływanie na mózg. W reklamowych ulotkach tych specyfików nie napisano jednak, że u niektórych osób powodują wymioty, biegunki i zaburzenia psychiczne.
Rynek preparatów odchudzających kwitnie. Pojawiają się na nim coraz to nowe,

"cudowne" środki.

Trudno się temu dziwić. Otyłość prześladuje już nie tylko mieszkańców Europy, Ameryki, jest zmorą krajów Azji. Wszędzie tam, gdzie ludzie coraz więcej jedzą, a coraz mniej się ruszają, przybywa otyłych. Na otyłość - nie nadwagę! - cierpi już 60 mln Amerykanów. 300 tys. rocznie umiera z tego powodu (przyczyną większej liczby zgonów w tym kraju jest tylko palenie papierosów). Według danych National Institutes of Health Amerykanie wydają na preparaty odchudzające 33 mld dol. rocznie (kwota porównywalna z budżetem naszego państwa). Mimo to otyłość stała się w USA problemem społecznym. Konstruktorzy sprzętu medycznego w tym kraju pracują ostatnio nad urządzeniami diagnostycznymi (np. tomograf), które będą dostosowane dla ludzi otyłych. Okazuje się, że całkiem spora ich część nie mieści się w standardowych tomografach…
Także my, Polacy, mamy coraz większe kłopoty z utrzymaniem prawidłowej wagi. Badania przeprowadzone w grupie wiekowej 35-64 lat wykazały, że nadwaga występuje w naszym kraju aż u 45 proc. mężczyzn i 35 proc. kobiet, a zagrażająca życiu otyłość dotyczy 22 proc. mężczyzn i 29 proc. kobiet. Otyłością są w coraz większym stopniu dotknięte małe dzieci.
Wpływ na rozwój otyłości ma wiele czynników zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Wewnętrzne, na które nie mamy wpływu to: zaburzenia w funkcjonowaniu ośrodków regulujących apetyt i sytość w ośrodkowym układzie nerwowym, zaburzenia emocjonalne, choroby zmieniające regulację przemiany materii.
A także predyspozycje genetyczne (w przypadku 70 proc. osób otyłych przynajmniej jedno z rodziców miało sporą nadwagę). Ta ostatnia teza jest

często podważana

przez ortodoksów w dziedzinie odchudzania. Trzeba jednak pamiętać, że w procesie powstawania otyłości bierze udział kilka genów wpływających na przyjmowanie pokarmów i wydatkowanie energii.
Wśród czynników zewnętrznych, na które mamy bezpośredni lub pośredni wpływ, a dzięki temu możemy kontrolować wagę (także swojego dziecka) są: sposób odżywiania się matki w czasie ciąży, sposób odżywiania w wieku niemowlęcym, wpływ rodziny, społeczeństwa, uwarunkowań kulturowych, warunki cywilizacyjne, a więc dostępność pożywienia, coraz większy komfort życia itp.
Lekarze bariatrzy stosują kilka metod oceny stopnia otyłości danego człowieka. Najczęściej stosowany to Wskaźnik Masy Ciała BMI (Body Mass Index). Obrazuje on stosunek masy ciała do wzrostu. Obliczamy go dzieląc wagę ciała przez wzrost, wyrażony w metrach podniesiony do kwadratu. Np. w przypadku osoby ważącej 62 kg, mającej 160 cm wzrostu, jej BMI wynosi 24,2, czyli jest prawidłowy. Osoby o BMI przekraczającym 25 mają nadwagę, przy BMI powyżej 30 mówimy o otyłości. Warto pamiętać, że przy BMI powyżej 25 systematycznie wzrasta zachorowalność na cukrzycę, miażdżycę, nadciśnienie tętnicze (wzrost masy ciała o 20 proc. to aż ośmiokrotnie wyższe ryzyko występowania nadciśnienia!).
Osoby otyłe muszą się liczyć z dwukrotnie wyższym ryzykiem wystąpienia udaru mózgu, niewydolności serca, chorobą niedokrwienną, wieńcową, kamicą pęcherzyka żółciowego, nowotworami sutka, macicy, jajnika, jelita grubego, zaburzeniami psychicznymi, zaburzeniami mięśniowo-szkieletowymi związanymi z nadmiernym ciężarem ciała, stanami zapalnymi stawów, kręgosłupa i kończyn dolnych.
Uff wyliczenie wszystkich zagrożeń, jakie niesie ze sobą otyłość czy nadwaga, może spowodować u czytającego jadłowstręt. Co ciekawe, jednak awersja do jedzenia pojawia się nie u osób naprawdę zagrożonych chorobą, ale u tych - dotyczy to zwłaszcza młodych kobiet - które mają całkiem niezłą sylwetkę. To właśnie ta grupa osób wydaje najwięcej pieniędzy na różnego rodzaju odchudzające specyfiki. Kult szczupłej sylwetki i brak akceptacji własnego ciała u niektórych młodych kobiet powoduje, że nie mając ku temu wystarczających powodów, zgłaszają się do chirurgów plastycznych z prośbą o odessanie nadmiaru tkanki tłuszczowej. Zdarza się, że taka osoba pisze błagalne pismo o umieszczenie jej na liście pacjentów kliniki, która zajmuje się operacyjnym zmniejszaniem żołądka!
Ta bardzo radykalna metoda, powodująca obniżenie masy ciała, stosowana jest u nas w dziewięciu ośrodkach państwowych, m.in. w Klinice Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej w Warszawie. W ostatnich latach coraz częściej się z niej korzysta, ale wyłącznie w przypadku ludzi chorych na otyłość, których waga przekracza 130 kg. Kolejka oczekujących na ten (bardzo drogi) zabieg w warszawskiej lecznicy wciąż się wydłuża. Niektórzy pacjenci zostali tam wpisani jeszcze w 2003 roku! To jeden z dowodów, iż otyłość zaczyna być poważnym problemem również w naszym kraju.
W opinii bariatrów, czyli lekarzy zajmujących się leczeniem otyłości, nie istnieje w tym przypadku jeden

uniwersalny schemat

terapii. Otyłość wymaga indywidualnej oceny przez lekarza i doboru odpowiedniego schematu postępowania. Otyłość tzw. wtórna, czyli bez udziału czynników genetycznych, może być leczona np. poprzez psychoterapię. Zasadniczym celem tego postępowania jest zmiana nawyków żywieniowych.
Kolejny zalecany przez bariatrów sposób zmniejszenia wagi ciała - to stosowanie właściwej diety, czyli zredukowanie ilości pożywienia. Stosowanie diety redukcyjnej ma na celu dostarczenie mniejszej ilości kalorii w spożywanych pokarmach. Ilość kalorii, jaką potrzebuje nasz organizm, zależy głównie od płci i wykonywanej pracy. Konwencjonalne diety dostarczają o 600 - 1000 kalorii mniej niż zapotrzebowanie, co powoduje ubytek masy ciała o 0,5 kg tygodniowo. Takie diety, stosowane przez dłuższy czas, przynoszą pożądany efekt. Lekarze odradzają stosowanie diet "zerowych" - czyli głodzenia się. Bo pozbycie się wielu kilogramów w krótkim czasie powoduje wiele niepożądanych skutków, a więc: spadki ciśnienia, utratę łaknienia, nudności, wymioty, apatię, uczucie głodu, znaczne ubytki elektrolitów (wapń, potas). Najbardziej zalecane przez bariatrów diety to te, w których stosuje się produkty o małej zawartości tłuszczów.
W najnowszych teoriach na temat odchudzania mówi się też o wysiłku fizycznym, towarzyszącym diecie. Nowe jest tutaj to, iż ma on być raczej umiarkowany, ale systematyczny. Np. godzinny marsz trzy, cztery razy w tygodniu.
Najbardziej skuteczne, oprócz metod chirurgicznych, jest farmakologiczne leczenie otyłości. Ponieważ w mózgu nie ma jednego ośrodka odpowiedzialnego za chęć jedzenia, leki, ingerujące w ten złożony system, najczęściej jednocześnie zaburzają funkcjonowanie innych narządów.
Nadzieja na wyprodukowanie pigułki odchudzającej pojawiła się dzięki narkomanom. W latach 60. uczeni zaobserwowali, że osoby palące marihuanę nie mogą się powstrzymać przed podjadaniem słodyczy. Okazało się, że narkotyk wywołuje napady

wilczego apetytu.

Jedna z pierwszych pigułek na otyłość to rimonabant - substancja o przeciwnym działaniu niż marihuana - wyłącza te części mózgu, które odpowiadają za uleganie skłonności do objadania się i powoduje, że jedzenie nie sprawia już otyłemu przyjemności. Osoby zażywające ten lek szybko tracą na wadze. Jednak równocześnie muszą się liczyć z tym, że lek przytępi ich emocje i może niekorzystnie wpłynąć na ciśnienie krwi. Kolejne pigułki, które mogą spowodować redukcję wagi ciała (zonegran oraz topamax) są lekami, które przepisuje się chorym na padaczkę. Ponieważ zmieniają wydzielanie w mózgu serotoniny i dopaminy, dwóch neuroprzekaźników związanych z uczuciami głodu i sytości, zażywający je pacjenci tracą na wadze.
Inne, znane od dawna leki, powodujące utratę wagi, to wspomniana wyżej meridia i xenical. Pierwszy lek redukuje uczucie głodu, drugi blokuje enzymy odpowiedzialne za wchłanianie tłuszczów pokarmowych. Mają jednak mniejszą skuteczność niż inne farmaceutyki.
Trzeba jednak pamiętać, że ze stosowaniem pigułek na odchudzanie zawsze wiążą się nieprzyjemne efekty uboczne. Niektóre mogą być groźne dla życia. Kilka lat temu obiecujące wyniki uzyskał preparat o nazwie Fen-phen. Kiedy zdobył już w USA popularność, okazało się, że powoduje uszkodzenia mięśnia sercowego. Od efektów ubocznych nie są wolne także zonisamid i topiramat. Pierwszy wywołuje uczucie zmęczenia, drugi - otępienie, kłopoty z pamięcią i koncentracją.
W pracowniach światowych potentatów farmaceutycznych nie ustają badania nad uzyskaniem w miarę bezpiecznej dla ludzkiego organizmu pigułki, która zniweluje uczucie głodu. Gdyby udało się uzyskać taki lek, jej twórca i dystrybutor może zarobić na tym produkcie dużo więcej niż firma Pfizer na viagrze.
Duże szanse w tej batalii ma francuski koncern Sanofi-Aventis. Przedstawiciele koncernu ogłosili niedawno, że wprowadzana właśnie do produkcji tabletka o nazwie acomplia będzie nowym superlekarstwem na otyłość. Acomplia zawiera podobno "cudowną molekułę" blokującą w mózgu receptory, które powodują, że jedzenie sprawia człowiekowi przyjemność. Stwarza uczucie sytości, a także oddziałuje na pojedyncze komórki tłuszczowe, redukując ich ilość. "Cudowna tabletka" oczywiście nie zmieni grubaski w lalkę Barbie, ale - jak twierdzą producenci leku - dla osób chorobliwie otyłych jest nadzieją na wyjście ze strefy śmierci.
Warto jednak wspomnieć, że osoby testujące nowy lek, prócz pigułki, musiały przejść na dietę 600 kcal oraz dużo ćwiczyć!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski