Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbuduje most Dudczakom

Ewelina Skowron
Bronisława i Józef Dudczakowie w 1998 r. wybudowali nielegalny przejazd do domu. Teraz mają go rozebrać lub zapłacić 125 tys. zł. Katarzyna Obarzanek spod Warszawy postanowiła im pomóc
Bronisława i Józef Dudczakowie w 1998 r. wybudowali nielegalny przejazd do domu. Teraz mają go rozebrać lub zapłacić 125 tys. zł. Katarzyna Obarzanek spod Warszawy postanowiła im pomóc Fot. Jerzy Cebula
Barcice Górne. Katarzyna Obarzanek z podwarszawskiej Wólki Kosowskiej chce sfinansować budowę mostu rodzinie z Barcic. Nadzór budowlany - po 7 latach użytkowania - nakazał bowiem rozbiórkę nielegalnie postawionej przeprawy lub zapłatę 125 tysięcy złotych.

Dudczakowie z Barcic Górnych muszą wyburzyć niewielki mostek - samowolę budowlaną - lub zapłacić za jego legalizację 125 tysięcy złotych.

Katarzyna Obarzanek, prowadząca prywatne przedszkole w podwarszawskiej Wólce Kosowskiej, po naszym artykule i programie interwencyjnym w Polsacie, zadeklarowała sfinansowanie budowy mostu dla rodziny Dudczaków. Zna Sądecczyznę, bo przyjeżdżała tu na wakacje z rodzicami. Poza tym autorka reportażu Polsatu jest jej bliską znajomą.

W 1997 roku wielka powódź zerwała jedyną drogę prowadzącą do domu Dudczaków, czyli most na potoku Grabowiec. Rodzina zwróciła się o pomoc do gminy. Otrzymała wtedy dwie tony cementu i dwie płyty drogowe.

Sami zbudowali most

Dudczakowie sami odbudowali przeprawę. Betonowy most został wykonany tak solidnie, że oparł się kolejnym kilku powodziom. Ale po siedmiu latach jego użytkowania nadzór budowlany wykazał, że budowla jest nielegalna.

Po długich perypetiach administracyjnych, sprawa stanęła na ostrzu noża. Rodzina musi zburzyć konstrukcję albo zapłacić 125 tysięcy złotych. A na to nie stać małżeństwa opiekującego się niepełnosprawnym adoptowanym synem.

Od decyzji nadzoru budowlanego odwołali się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie. Czekają na jego decyzję.

To nie sprawa gminy

Mostek został posadowiony jednym filarem na gruncie należącym do sąsiadów, drugi tkwi na działce gminnej.

Burmistrz Starego Sącza Jacek Lelek uważa, że gmina nie jest stroną. - Jest mi żal państwa Dudczaków, bo zostali postawieni w sytuacji dramatycznej. Od dłuższego czasu próbujemy znaleźć dobre wyjście, ale wszyscy rozbijamy się o prawo, którego musimy przestrzegać - mówi Jacek Lelek. - To jest ich prywatny most. Żeby partycypować w kosztach legalizacji, jakie nakazał nadzór budowlany, musielibyśmy wykupić prawa do tej przeprawy. Kiedyś nikt się takimi sprawami nie zajmował - twierdzi.

Burmistrz podkreśla, że podczas klęsk żywiołowych, gdy ludzie w jednej chwili tracili dobytek, czy tak jak w przypadku Dudczaków, jedyny dojazd do domostwa, liczyła się tylko szybka odbudowa i zminimalizowanie strat.

Biorę to w swoje ręce

- Ludzie ci nie mogą dłużej czekać na to, co zdecydują urzędnicy. Dlatego postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce - powiedziała nam Katarzyna Obarzanek.

- Jestem w stanie pokryć koszt budowy mostu. Znam też prawników, którzy zajmą się stroną prawną tej inwestycji - mówi pani Katarzyna.

Zleciła już wycenę

- Są dwie możliwości - twierdzi Katarzyna Obarzanek.

- Albo to będzie obiekt betonowy i wtedy koszt wyniesie około 5 tys. zł, albo nieco tańsza drewniana przeprawa. W każdym razie nie ma mowy, by budowa łącznie z opłatą wszystkich pozwoleń, zbliżyła się do żądanej kwoty legalizacji obecnego mostu. Ten trzeba będzie zburzyć - mówi.

- Cieszymy się, że ktoś w końcu zaoferował nam realną pomoc - mówi Józef Dudczak. - Mam nadzieję, że tym razem ktoś zadba o to, aby wszystko było w porządku. Chciałbym również, aby nowy most powstał całkowicie na moim gruncie. Być może skończą się wtedy wszystkie nasze problemy - dodaje mieszkaniec Barcic.

Współpraca Jerzy Cebula

Wspomnienie powodzi

Byliśmy pośrednikiem
Kazimierz Gizicki, zastępca burmistrza Starego Sącza:

- W 1997 roku Sądecczyznę nawiedziła pierwsza z serii wielkich powodzi w ostatnich latach. Z dokumentów, jakie posiadamy, wynika, że w samej gminie Stary Sącz straty spowodowane przez wezbrane rzeki i potoki szacowano na około 10 mln zł.

Takich zerwanych mostów, jak przy domu państwa Dudczaków, było więcej. Również na potoku Grabowiec. Na wieść o stratach zaczęli zgłaszać się do urzędu spontanicznie różni darczyńcy. Jedni przynosili koce, materace, odzież, inni żywność. Byli też przedsiębiorcy, którzy deklarowali pomoc w postaci różnych materiałów budowlanych.

To wszystko trafiało, poprzez urząd, do potrzebujących. Ponieważ w naszej dokumentacji nie ma śladu, aby gmina sama wydała pieniądze na cement i płyty betonowe dla państwa Dudczaków, materiały te musiały więc pochodzić od darczyńców.

Ludzie sobie wtedy bardzo pomagali
Marian Cycoń, poseł PO. W 1997 roku był burmistrzem Starego Sącza:

- Z tamtej powodzi zapamiętałem wielką tragedię ludzi, spontaniczność w niesieniu pomocy i zaradność.

(WCH)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski