Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbyt osobiste pytanie

Redakcja
Druga z córek króla Juana Carlosa siada w pierwszym rzędzie jednego z pawilonów obiektu "The Dome", tuż za ławką drużyny hiszpańskiej. Gdyby nie kamery, które dopadają ją zaraz po opuszczeniu loży, trudno byłoby wyłowić ją z tłumu. Ubrana w szare spodnie, sportowe buty i białą koszulkę polo, z plecaczkiem przewieszonym przez ramię, sprawia wrażenie jednej z wielu kibicujących Hiszpanom kobiet. Jedyne, co ją odróżnia, to sporych rozmiarów brzuch, gdyż jest w szóstym miesiącu ciąży. Synek, podobnie jak matka o jasnych włosach, przez całe wczorajsze ćwierćfinałowe spotkanie Hiszpania - Niemcy przebywał raczej na rękach opiekunki lub siostry Urdangarina, Luki. Wśród wrzeszczących ile sił kibiców wyglądał na lekko przestraszonego.

Z hiszpańską księżniczką Cristiną de Bourbon rozmawiał w Sydney Krzysztof Kawa

 Do Sydney przyleciała tuż po rozpoczęciu igrzysk wraz z rocznym synkiem. Hiszpańska księżniczka Cristina de Bourbon jest tu, by dopingować swego męża, kapitana reprezentacji Hiszpanii w piłce ręcznej, księcia Palma de Mallorca, Inakiego Urdangarina.
 Rozmawiałem z nią w pokoju, w którym po meczu serwuje się VIP-om szampana i krewetki. Dziennikarzom oczywiście jest tam wstęp wzbroniony, lecz faceta wchodzącego z księżniczką żaden z porządkowych nie śmiał zapytać o przepustkę.
 - Wasza Wysokość, tylko trzy pytania. Czy interesowała się Pani piłką ręczną przed bliższym poznaniem Inakiego?
 - Trochę tak, ale na pewno nie tak bardzo jak obecnie.
 - Jak doszło do tego, że poznaliście się i postanowili pobrać?
 - O, to zbyt osobiste pytanie (z naszych informacji wynika, że Inaki wpadł w oko księżniczce podczas igrzysk w Barcelonie w 1992 roku - przyp. K.K).
 - Czy często towarzyszy mu Pani w wyjazdach na mecze?
 - Bardzo rzadko. Przylot do Sydney jest wyjątkowy, bo to niezwykła impreza, przede wszystkim bardzo długa. Nie chciałam być przez ten czas tak daleko od niego.
 - Denerwuje się Pani, oglądając spotkania Hiszpanii?
 - Tak, to są wielkie emocje, czasem kosztuje mnie to sporo nerwów. Jak choćby dziś, gdy awans do półfinału wywalczyliśmy tylko jedną bramką zdobytą w ostatniej minucie.
 - Nie obawia się Pani o zdrowie męża, przecież to bardzo brutalny sport?
 - Nie, na pewno nic złego mu się nie przydarzy.
 - Czy interesuje się Pani innymi dyscyplinami?
 - Przede wszystkim żeglarstwem, bo uprawiam ten sport, podobnie jak mój ojciec i brat.
 - Była Pani na żeglarskich zawodach w Sydney?
 - Nie, ze względu na mój stan - (tu wskazała ręką na brzuch) - ciężko mi się przemieszczać.
 - Jak się Pani czuje?
 - Bardzo dobrze. Ale miały być tylko trzy pytania...
 - Rzeczywiście, chcę jeszcze tylko zapytać o Pani rocznego synka, bo mój jest w tym samym wieku...
 - Naprawdę? Wspaniale. Mój jest bardzo spokojnym dzieckiem.
 - Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski