Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdobywając drugie złoto, przebojem wbiegła do historii polskiego sportu

Przemysław Franczak, Soczi
Biegi narciarskie. Justyna Kowalczyk wygrała na swoim koronnym dystansie 10 km i zapowiada walkę w sztafecie oraz na 30 kilometrów.

Kość może złamać, ale nic nie złamie jej charakteru. Justyna Kowalczyk napisała rozdział w historii igrzysk i polskiego sportu absolutnie wyjątkowy. Startując z kontuzją, na środkach przeciwbólowych, pobiegła po olimpijskie złoto.

Na 10 km techniką klasyczną nie było na nią mocnych. Nie dały jej rady Norweżki (Therese Johaug zdobyła brąz, Marit Bjoergen była piąta), nie dała Szwedka Charlotte Kalla (srebro). Polka zwyciężyła z dużą przewagą – 18,4 sekundy.

– _Stanęłam na starcie i pomyślałam sobie, że albo to wygrywam, albo będę dwudziesta. Mam to w __nosie, ryzykuję _– opowiadała nam później Justyna.

Na mecie długo leżała bez tchu. Kiedy wreszcie wstała, niewiele miała sił, żeby się cieszyć. Ocierała za to łzy. Ale nie były to łzy bólu, tylko szczęścia.

– _Ten medal jest najważniejszy, bo niewiele osób wie, jak to jest, gdy w pewnym momencie marzenia ci pryskają, a ty musisz o __nie walczyć _– mówiła.

Złamana kość śródstopia nie jest, jak się wczoraj okazało, jedynym problemem, z jakim Kowalczyk ostatnio się zmagała.

– _Kontuzja stopy to był tylko szczyt góry pecha olimpijskiego, który mnie spotkał. Na ostatnim treningu w Santa Caterina, tuż przed zawodami w Toblach, odmroziłam palce u nóg. Musiałam ściągać paznokcie. Wcześniej była jeszcze gorączka. Tu pierwszego dnia pobytu, gdy szłam po schodach, noga mi „wyjechała” z buta i otarłam sobie ścięgno Achillesa. Dopiero w środę mogłam ubrać buty bez plastrów. Wszystko się waliło. Mój trener mógł we mnie wiele razy zwątpić w ostatnich tygodniach, ale nie zwątpił ani przez moment. Naprawdę jest wielki. Dziękuję mu _– powiedziała i ukryła twarz w dłoniach. Znów się wzruszyła.

Potem chwaliła pracę całego teamu. – _Wszyscy pracowaliśmy na to złoto. Wiedzieliśmy po co przyjechaliśmy. To był nasz najważniejszy bieg, nikt nie mógł zawieść i __nikt nie zawiódł. Narty cudownie jechały _– dodała.

Nie tylko narty. Nogi, ramiona, głowa – wszystko było wczoraj u Justyny w mistrzowskiej formie. Wydawało się, że jej jedynej nie przeszkadza ciężki, mokry śnieg. Problem z pokonaniem podjazdu miał nawet potężny skuter dowożący dziennikarzy z biura prasowego na metę biegu, ale nie ona.

Nie, nie, to był chyba mój najtrudniejszy bieg w życiu. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek była tak zmęczona, żebym przeszła do marszu. A na samej górze podbiegu znajdującego się tuż przed zjazdem na stadion tak było. Trener mówił wprawdzie, że wyglądałam całkiem przyzwoicie na tle innych, ale ja czułam straszliwą niemoc. Nie byłam w stanie wprowadzić nart w __ślizg – dzieliła się wrażeniami.

– _Dla Justyny ten sukces to wspaniała sprawa. Była dzisiaj bardzo mocna. Za __mocna _– mówiła po biegu Bjoergen. Kiedy Norweżka kończyła bieg, na jej twarzy malowało się cierpienie.

Kowalczyk: – Ja ostatnie 30 metrów po prostu szłam, musiałam walczyć ze__swoim ciałem.

Taktykę miała prostą. – Wiedziałam, że pierwsza część trasy jest łatwa i mogę tam trochę stracić. Musiałam więc pójść na maksa, bo potem mogłabym się nie wygrzebać. Po __pięciu kilometrach miałam już serdecznie dość, ale dalej czekało mnie trochę zjazdów, zakrętów, więc mogłam tam troszkę odpocząć – opisywała.

Kiedy biegła do mety, wzdłuż trybun i na nich zrobiło się biało-czerwono. Przejechała linię mety i stała się najbardziej utytułowanym polskim sportowcem w historii zimowych igrzysk (pięć medali) i pierwszym, który stanął na podium w trakcie trzech olimpiad. Więcej olimpijskich medali ma od niej tylko Irena Szewińska (siedem, w tym trzy złote). – Nie myślę o tym, ale ogromnie cieszę się z sukcesu. Nie było o niego łatwo, lecz jak się wszystko wali, to trzeba po prostu zrobić swoją robotę – stwierdziła Justyna.

Apetyt na więcej? Jedno jest pewne – na igrzyskach jeszcze pobiegnie. Przed nią sztafeta i bieg na 30 km techniką dowolną. – _Jeśli ktokolwiek myślał, że zostawię dziewczyny w __sztafecie, to mnie nie zna _– rzuciła zadziornie.

Wieczorem w parku olimpijskim odebrała złoty medal. Ten najważniejszy. 686 gramów szczęścia.

Wyniki:

1. Justyna Kowalczyk (Polska) 28.17,8; 2. Charlotte Kalla (Szwecja) strata 18,4 s; 3. Therese Johaug (Norwegia) 28,3; 4. Aino-Kaisa Saarinen (Finlandia) 30,3; 5. Marit Bjoergen (Norwegia) 33,4, ... 26. Kornelia Kubińska (Polska) 2.25,7; 39. Paulina Maciuszek (Polska) 3.08,0.

Dumna mama

Tuż po biegu rozmawialiśmy z mamą Justyny Kowalczyk – Janiną.

– Gdzie oglądała Pani zwycięstwo córki?

– W domu, w Kasinie Wielkiej, byliśmy we troje, z mężem Józefem i córką Wiolą. Mamy w domu trzy telewizory, każdy oglądał bieg Justyny na innym. Nie chcemy się dzielić swoimi emocjami nawet z najbliższymi.

– Jak Pani przeżywała ten bieg?

– Tego nikomu, nawet panu, nie zdradzę. To moja tajemnica.

– Wierzyła Pani, że Justyna, ze złamaną stopą, może wywalczyć złoty medal?

– Jak matka może nie wierzyć w swoją córkę? Zawsze wierzyłam w Justynę, w każde moje dziecko. Razem z mężem nauczyliśmy wszystkie nasze dzieci, że trzeba czasem dokonywać rzeczy niezrozumiałych dla innych. Tak, wierzyłam, wiedziałam, że zdobędzie medal! Kto wie, czy to nie będzie jej pożegnanie ze wszystkimi? Wiem, co czuje teraz córka. Chciała powiedzieć prosto i wyraźnie tym wszystkim, którzy ją krytykowali: „Potrafiłam zdobyć złoty medal!”

– Mieli Państwo ostatnio kontakt z córką?

– Oczywiście. Kiedy dowiedzieliśmy się o jej kontuzji, pojechaliśmy do Włoch, aby wesprzeć ją psychicznie. Trzeba było przeżyć te trzy tygodnie z bólem, z rozpaczą, także z mediami.

Rozmawiał Andrzej Stanowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski