WISŁA PŁOCK - CRACOVIA
3-0
(0-0)
1-0 Sobczak 76 min,
2-0 Peszko 85 min, 3-0 Sobczak 89 min
Sędziował Richard Havrilla (Słowacja) oraz Marian Rużbarsky
i Vialtislav Laskovsky (obaj Słowacja), żółte kartki: Sobczak
(43, faul na Baranie), Gevorgyan (83, faul na Szczoczarzu) - Nowak
(34, faul na Mierzejewskim), Skrzyński (65, faul na Rachwale). Widzów 5000.
Wisła (1-4-5-1)
Wierzchowski 6
Wasilewski 6
Belada 6
Pekovic 5
Celakovic 6
Gevorgyan 6
Rachwał 6
Gęsior 7
Dżikija 6
Mierzejewski 5
(72 Peszko) 5
Sobczak 8
(90 Ząbecki)
Cracovia (1-4-4-2)
Cabaj 6
Radwański 3
Skrzyński 4
Węgrzyn 4
Baster 3
Bojarski 4
Przytuła 3
(55 Drumlak) 3
Baran 3
Giza 3
(76 Citko)
Bania 4
Nowak 3
(51 Szczoczarz) 3
Po najsłabszym meczu w całym sezonie piłkarze Cracovii przegrali w Płocku z Wisłą 0-3. - Powinniśmy się wstydzić naszego występu - mówił po meczu bramkarz krakowian Marcin Cabaj.
Pierwsza połowa to były nudy na pudy, a poziom - pożal się Boże. Ani jednego celnego strzału z obu stron! Jedyną niezłą pozycję miała Cracovia w 33 min, Giza, po szybkiej kontrze, strzelał z 10 metrów, z kąta, pół metra obok słupka. Oba zespoły grały zachowawczo, wolno, bez ikry. - Tak grają zespoły aspirujące do gry w europejskich pucharach? - dziwili się kibice.
Druga połowa była zupełnie inna, jedna drużyna (Wisła) przeszła metamorfozę in plus, druga (Cracovia) grała z każdą minutą coraz gorzej. Gospodarze od pierwszych minut przyspieszyli tempo akcji, a "pasy" były nadal pogrążone w apatii.
Mnożyły się gorące sytuacje pod bramką gości, ale przez długie minuty świetnie spisywał się bramkarz Cabaj. W 47 min obronił strzał Gevorgyana z 5 metrów. Potem dwa razy próbował go zaskoczyć Sobczak, najpierw bramkarz Cracovii obronił jego "główkę" z 10 metrów, potem miał sporo szczęścia, kiedy po strzale z przewrotki piłka o centymetry minęła słupek.
Cracovia obudziła się na moment, w 57 min miała rzut rożny, po którym Węgrzyn skierował piłkę głową do siatki. Słowacki arbiter uznał jednak, że w wyskoku do piłki krakowianin oparł się na Rachwale i gola nie uznał. Mocno kontrowersyjna decyzja.
Ta sytuacja nie zmieniła obrazu meczu, gospodarze z zadziwiającą łatwością przedostawali się na przedpole Cracovii, bo druga linia "pasów" praktycznie nie istniała. W 61 minucie Sobczak starał się zaskoczyć Cabaja uderzeniem z 30 m, ten wybił piłkę na róg. W 71 min Cabaj kapitalnie obronił strzał głową Sobczaka oddany z 5-6 m!
Do końca meczu zostawało 15 minut. Grupka 40-50 kibiców Cracovii liczyła jeszcze na cud i utrzymanie korzystnego dla krakowian wyniku remisowego, który wobec porażki Amiki w Łęcznej przesądzał praktycznie o 4. miejscu Cracovii w lidze.
Ale cudu nie było. W ostatnim kwadransie rozpoczął się festiwal strzelecki gospodarzy. Zaczął go wślizgiem Sobczak, który uprzedził spóźnionego Węgrzyna. Cracovia chciała odrobić straty, ruszyła do ataku, ale kompletnie odkryła się i raz po raz karcona była kontrami. Ktoś dopuszczał do centry, obrońcy spóźniali się z interwencjami, tak padła druga i trzecia bramka. Była jeszcze "bomba" Dżikiji z 18 metrów o centymetry obok słupka. - Drżałem, abyśmy nie stracili czwartego gola, bo wtedy gospodarze wyrównaliby straty z pierwszego meczu ("pasy" wygrały go 4-0) - mówił po meczu trener Wojciech Stawowy, który jak zawsze całą winę za porażkę wziął na siebie.
Nie ma racji! To piłkarze na boisku przegrali mecz! I teraz każdy z nich powinien sobie zrobić własny rachunek sumienia i zapytać - dlaczego zagrałem tak słabo?
W drugiej połowie "pasy" pozwalały rywalom na wszystko. Obrona popełniała błąd za błędem, linia środkowa nie wspomagała ani defensywy, ani nie potrafiła zbudować akcji ofensywnych, napastnicy szarpali się jak ryba w sieci. W środę do wymiany nadawało się dziesięciu graczy Cracovii. Nie można wnosić pretensji tylko do Marcina Cabaja, nie zawinił żadnego gola, wybronił co najmniej dwie bramki.
Przykra porażka. Ale trzeba z niej jak najszybciej otrząsnąć się, bo czwarte miejsce jest nadal w zasięgu "pasów". Pod warunkiem zupełnie innej gry niż w Płocku.
ANDRZEJ STANOWSKI, Płock
Pomoc ze SŁowacji
Polskie Kolegium Sędziów sięgnęło po pomoc za granicą. W Płocku zawody prowadziła trójka arbitrów ze Słowacji. Sędziowali dobrze, jedyna ich kontrowersyjna decyzja dotyczyła nieuznanej bramki Węgrzyna.
Jak padŁy bramki
1-0
Po długim, dokładnym podaniu Celakovica, Sobczak na 12-13 metrze uprzedził Węgrzyna, uderzył piłkę wślizgiem, która, tuż przy słupku, wpadła w długi róg bramki.
2-0
Centra Gęsiora, Radwański odbił piłkę zbyt krótko, pod nogi Peszka, który strzelił mocno, po ziemi z 14 metrów w sam róg bramki.
3-0
Znowu precyzyjne podanie Gęsiora w pole karne, Sobczak kapitalnie uderzył z 15 metrów z woleja, tuż przy prawym słupku.
Zdaniem trenerów
Mirosław Jabłoński, Wisła Płock:
- Dobrze się gra z drużyną, która nie muruje bramki, gra ofensywnie. I połowa to było badanie sił, nikt nie chciał się odkryć, głupio stracić bramki. W drugich 45 minutach zagraliśmy zdecydowanie odważniej, zaatakowaliśmy, raz po raz stwarzaliśmy bramkowe sytuacje. W końcu przyniosły one gole. Od stanu 1-0 panowaliśmy na boisku, Cracovia zostawiała nam dużo pola do gry. Cieszę się, że Paweł Sobczak pod koniec sezonu wreszcie przełamał się. Zrobił z Cracovią to, co do niego należało. Mówiłem przed meczem, że liczę na niego w sytuacjach podbramkowych. Ireneusz Jeleń był na ławce rezerwowych, ale miał wejść na boisku tylko w sytuacji nieodzownej. Nie było takiej potrzeby. Mnie potrzebny jest Ireneusz zdrowy na dwa ostatnie mecze z Zagłębiem w Lubinie i z Legią w Płocku.
Wojciech Stawowy, Cracovia:
- Dostaliśmy w Płocku lekcję futbolu i pokory. Momentami nie poznawałem swego zespołu. Gdyby nie Marcin Cabaj, mogliśmy przegrać jeszcze wyżej. Już w I połowie graliśmy źle, w II jeszcze gorzej. Po stracie pierwszej bramki, otworzył się worek z golami. Wszystko w Płocku nie funkcjonowało, taktyka, nasi gracze byli dziwnie apatyczni, bez ikry, senni. Nie mieliśmy żadnej siły rażenia, nie było w naszej grze determinacji. Biorę całą winę na siebie, bo to ja odpowiadam za przygotowanie zespołu. Przeprowadzone zmiany nic nie dały. Dobrze, że w I lidze jest teraz 2-tygodniowa przerwa. Zespół jest przybity, ale teraz musi się jak najszybciej odbudować. Nadal jest realna szansa na 4. miejsce i grę w europejskich pucharach.
Marcin Cabaj
Jest mi wstyd!
Marcin Cabaj mimo puszczenia trzech goli nie unikał rozmowy z dziennikarzami. - Jestem wściekły. Powinniśmy się wstydzić gry, którą pokazaliśmy w Płocku. Mogę tylko za siebie i kolegów przeprosić naszych kibiców. Nie wiem, dlaczego graliśmy tak źle? Cała drużyna była dziwnie ospała. A ja chciałem zagrać w Płocku najlepszy mecz w sezonie, a obroniłem o trzy piłki za mało. Choć kiedy zastanawiam się, czy mogłem je złapać, to wydaje mi się, że niewiele mogłem zdziałać. Ale przykro jechać na kadrę z bagażem trzech puszczonych goli.
Nie wolno się jednak załamać. Przed nami dwa mecze, do zdobycia 6 punktów. A więc 4. miejsce, gra w europejskich pucharach jest nadal w naszych rękach i nogach.
Rozmawiał: AS
Frustracja WĘgrzyna
Po meczu piłkarze Cracovii byli załamani i przybici. W szatni było niezwykle gorąco. Frustrację graczy krakowskich najlepiej oddaje wypowiedź 38-letniego Kazimierza Węgrzyna, który poproszony o opinię przez dziennikarzy odpowiedział krótko: - Nie mam nic do powiedzenia. Nie mam ochoty rozmawiać.
(AS)
Paweł Sobczak - bohater meczu
Nie jestem snajperem
Bohaterem meczu był 27-letni Paweł Sobczak, były gracz m.in. Austrii Wiedeń, Radomska, Widzewa, Pogoni Szczecin, Admiry-Wacker Moedling, Anorthosis (Cypr), Polonii Warszawa. Przed paroma laty grał już w Płocku w ówczesnej Petrochemii.
- Do przerwy graliśmy ospale, w szatni padły mocne słowa i druga połowa była w naszym wykonaniu całkiem inna. Cieszę się ze zdobycia dwóch goli. Ale ja nie jestem wybitnym strzelcem, typowym snajperem. Wzięliśmy rewanż na Cracovii za 0-4 w Krakowie.(AS)
Łukasz Skrzyński
Znowu nóż na gardle
Dopiero w dniu meczu zapadła decyzja, że zagra Łukasz Skrzyński.
W rozgrzewce uczestniczył Witold Wawrzyczek na wypadek, gdyby Skrzyński nie nadawał się do gry. Po meczu Skrzyński, choć przybity, starał się wytłumaczyć przyczyny porażki i fatalnej gry.
- Nie byliśmy dzisiaj w pełni zdeterminowani, skoncentrowani. Każdy z nas musi sobie odpowiedzieć - dlaczego? Są czasem takie mecze, że nic się nie udaje, że drużynie nic nie wychodzi. Tak było dzisiaj w Płocku. Po tej porażce znowu mamy nóż na gardle. Widać pisane są nam takie dramatyczne scenariusze, w minionym sezonie też w ostatniej chwili zdobyliśmy awans do I ligi. Teraz o tym, czy zagramy w pucharach, zdecydują dwie ostatnie kolejki.
Może mniej mówić trzeba o szansach, o pucharach europejskich, a bardziej skupić się na samej grze. Bo to jest w końcu najważniejsze. Szkoda, że nie zagram w następnym meczu z Pogonią w Krakowie, bo zobaczyłem w Płocku 4. żółtą kartkę.
Notował: AS
Paweł Drumlak
Frajerskie bramki
- Traciliśmy frajerskie bramki - powiedział po meczu Paweł Drumlak.
- Wcale nie po szybkich akcjach rywali dośrodkowania z bocznych sektorów boiska były oddawane ze stojących piłek. To nasze ewidentne błędy. Byliśmy jacyś apatyczni. Pretensje o tę porażkę możemy mieć tylko do siebie. Po stracie bramki chcieliśmy doprowadzić do remisu, atakowaliśmy bez głowy, odkryliśmy się i dostaliśmy jeszcze dwa gole.
(AS)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?