Ze znakiem jakości

Piłka nożna

Muszyna Minerale/Poprad - Okocimski Brzesko 1-0

   Takie mecze jak ten stoczony w sobotę o czwartoligowe punkty w Muszynie chciałoby się jak najczęściej oglądać. Piłkarze miejscowego Popradu i brzeskiego Okocimskiego stworzyli bowiem widowisko, które zapewne na długo zapadnie w pamięci czterystuosobowej grupie jego obserwatorów.
   Spotkanie miało dla obydwu stron niebagatelne znaczenie. Przegrywający definitywnie odpadał z walki o triumf na czwartym froncie i o baraże z mistrzem krakowskiej grupy tej klasy rozgrywkowej. Stawka zawodów nie sparaliżowała jednak zawodników. Na obydwie bramki raz po raz sunęły składne akcje, z których właściwie każda pachniała golem. Tymczasem rozstrzygająca o losach meczu bramka padła, o ironio, z rzutu karnego. Gospodarze wygrali ostatecznie ten pasjonujący mecz, czym z pewnością uprzyjemnili święta swoim sympatykom.
   Mimo sukcesu trener "mineralnych" Bogusław Szczecina nie popadał w samouwielbienie: - Owszem, chłopcy stanęli na wysokości zadania, walczyli z niezwykłą dozą ambicji i zaangażowania, ale w ich poczynaniach dostrzegam jeszcze sporo mankamentów - mówił po meczu szkoleniowiec. - Wciąż brakuje nam skuteczności. Wiele korzystnego wprowadził do zespołu pozyskany ze Świniarska klasyczny napastnik, jakim jest Rafał Knurowski, ale ktoś go przecież musi wspierać w ofensywie. Faktem jest, że od jakiegoś czasu nie możemy zagrać w optymalnym składzie. Wciąż kogoś brakuje. A to kontuzje, to znowu kartki. Ledwo wykurował się Wojtek Pawlik, a tu już za nadmiar "żółtek" pauzować musiał Damian Janisz. Nadal niezdolny do gry jest Robert Kubiela. Mimo wszystko pozostaję dobrej myśli. Choć Bochnia jakoś nie chce tracić punktów, to jednak kiedyś wreszcie musi przegrać. Może nastąpi to w meczu z nami? Mamy ten komfort, że sponsorzy nie oczekują od nas cudu. Będzie wspaniale, jeśli załapiemy się do baraży, lecz jeśli nam się to nie uda, to nikt nie będzie rozdzierał szat. Ta drużyna znajduje się wszak dopiero w stadium budowy.
(dw)