Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żebracy

Redakcja
W większości domów przytwierdzone do bram białe, emaliowane tabliczki informowały, że właściciel posesji wpłacił datek na Polski Czerwony Krzyż. Tabliczki były przedwojenne, ostatnie wpłaty wniesiono jeszcze w starych, dobrych złotówkach, które dorośli wspominali z rozrzewnieniem, ale ciągle uważano, że plakietki chronią przed żebrakami niczym ziele zwane bagnem przed molami.

Marginałki

Nigdy ich nie brakowało, ani w głębokim średniowieczu, ani w czasach Rzeczypospolitej Krakowskiej, ani w okresie międzywojnia. Dzisiaj też krakowskie ulicę roją się od proszących o wsparcie rumuńskich dzieci, roztrzęsionych staruszek, kalek i ponurych wydrwigroszów. Nawet w czasach, kiedy żebraninę uważano za relikt kapitalistycznej przeszłości, za swoisty nałóg, spowodowany nie tyle finansową koniecznością, co kaprysem - też ich nie brakowało.
 Prawdę mówiąc, żebraków nie było wielu. Po wsiach
- gdzie nazywano ich dziadami - już tylko we wspomnieniach żyli biedacy wędrujący po świecie i przyjmujący wszystko - garść zboża, kromkę chleba, skromny ziemniaczano-mleczny lub kapuściano-ziemniaczany posiłek. Chleb i zboże pakowali do worków, często podwójnych, biesagów, aby je spieniężyć w najbliższej karczmie. Ziemniaki z kapustą, ziemniaki z kwaśnym mlekiem zjadali na miejscu, solennie wprzód podziękowawszy Bogu i gospodyni. Pieniądze otrzymywali rzadko, gotowy grosz na przedwojennej polskiej wsi przed wydaniem oglądano wielokrotnie.
 Żebracy sprzed lat nie dostawali wsparcia za darmo. Sumiennie modlili się przed świętymi obrazami i widocznie dziadowskie modły uważano za szczególnie skuteczne, skoro często już po ich zakończeniu ktoś z rodziny przypominał sobie o jeszcze jednym nieboszczyku, na poły zapomnianym. Dziad wzdychał i wdychając woń kapuśniaku ze skwarkami, znów niepokoił Pana Boga swą modlitwą.
 Wśród powojennych krakowskich żebraków nie było tak malowniczych typów, no, może z wyjątkiem żebraków wojskowych.
 Żebracy wojskowi nie byli krakowską specyfiką, występowali w całej Polsce. W sukiennych rogatywkach, wojskowych płaszczach, często w ciemnych okularach niewidomych lub o kulach wędrowali pociągami, grali na harmoniach, śpiewali po knajpach, żebrali na rogach ulic. Cieszyli się pewnym szacunkiem, chociaż o niektórych szeptano, że nigdy nie wąchali prochu.
 Ostatniego wojskowego żebraka spotkałem na krakowskim Rynku w 1982 roku. Pachniało gazem łzawiącym, a on - w rogatywce, w ciemnych okularach - grał na akordeonie "Boże coś Polskę". Kim był? Widmem? Agentem SB? Cwaniakiem? Szydercą? Nie wiem...
 Amk

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski