Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żegnaj, Bruno

Redakcja
Bruno Miecugow Fot. Anna Kaczmarz
Bruno Miecugow Fot. Anna Kaczmarz
Odszedł Bruno Miecugow, legenda krakowskiego dziennikarskiego środowiska, jedna z charakterystycznych, barwnych postaci Krakowa. Już nigdy nie siądzie przy kawie w ogródku baru "Vis a vis", nie wpadnie na chwilę do redakcji "Dziennika Polskiego", gdzie spędził kilkadziesiąt lat swego zawodowego życia.

Bruno Miecugow Fot. Anna Kaczmarz

Po wojnie zakopał szmajsera, zdobyczny niemiecki pistolet maszynowy z partyzantki, i z rodzinnego Iwonicza ruszył w świat - na studia. Najpierw była politechnika w zrujnowanym Wrocławiu, później w Warszawie, jeszcze później - Akademia Górniczo--Hutnicza w Krakowie. Nigdy jednak nie został inżynierem, może dlatego, że zaczął pisać. Zaczął od fraszki w "Szpilkach" (był rok 1950, więc fraszka bezlitośnie rozprawiała się z amerykańskim imperializmem), a już wkrótce, w 1951 roku, został pracownikiem działu terenowego w "Echu Krakowa". "Willysem" z demobilu ruszał na wieś i do małych miasteczek, zasypując redakcję informacjami - nawet kilkunastoma dziennie!
Wkrótce przeniósł się do nowohuckiej gazety "Budujemy socjalizm" - mizerniutkiej, bo zaledwie dwustronicowej, w dodatku wychodzącej co drugi dzień. Później był wolnym strzelcem, pisującym m.in. do "Miotły", satyrycznego dodatku "Gazety Krakowskiej". I wreszcie, w 1955 roku, przyszedł czas na "Dziennik Polski", gdzie spędził ponad czterdzieści lat, ale nie bez przerwy, bo przez krótki czas pracował w słynnym warszawskim tygodniku "Po prostu", zamkniętym po ostrych protestach, których apogeum był pamiętny wiec na placu Narutowicza.
Przez kilkadziesiąt lat publikował w piątkowym numerze "Dziennika Polskiego" swój słynny felieton-list. A wszystko zaczęło się w 1956 roku, od listu do red. Władysława Cybulskiego. Polska otworzyła się na świat, dziennikarze wyjeżdżali za granicę i pisali stamtąd korespondencje, więc Bruno nadesłał swój list ze... Zborowic nieopodal Stróży, dodając, iż red. Cybulski może go wydrukować, bo przecież "ludzie uwielbiają czytanie cudzych listów". I tak zostało - dwa pokolenia krakowian uwielbiały czytanie piątkowych listów Miecugowa...
Był znakomitym dziennikarzem, ale także świetnym satyrykiem. Do "Jamy", na kabaretowe występy zmontowane z jego tekstów, z tekstów Kwiatkowskiego i Stwory, przez lata waliły tłumy. Wydał trzy książki: kryminalną powieść "Morderstwo w Arce Noego", "Boyowym szlakiem (czyli a to ci kabaret)", wspólnie z Haliną Kwiatkowską, oraz, w ubiegłym roku, "Grzeszne życie Brunona Miecugowa".
Ostatnia z tych książek kończy się pożegnalnym listem adresowanym "Wiekuiście Szanowni Czytelnicy". List - kontynuacja piątkowych felietonów - pierwotnie miał się ukazać w "Dzienniku Polskim" wraz z nekrologiem autora. Bruno prosił w nim nie o łzę, ale o uśmiech. Przekazuję tę prośbę. Uśmiechnijmy się, tak jak to często robił Bruno Miecugow - ze smutkiem i refleksją. Żegnaj, Bruno...
Andrzej Kozioł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Żegnaj, Bruno - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski