Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żegnaj, Januszu

Redakcja
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
Wczoraj zmarł w Krakowie red. Janusz Jakubowski, długoletni dziennikarz, którego życie zawodowe w całości było związane z "Dziennikiem Polskim". Za półtora miesiąca obchodziłby 77. urodziny.

Fot. Archiwum

Pracę w naszej gazecie rozpoczął w 1953 r., z marszu, wprost ze studiów dziennikarskich. Błyskawicznie przeszedł przez dwa działy redakcyjne - terenowy i dział listów - aby po ich "zaliczeniu" otrzymać awans na kierownika Działu Miejskiego. W tym dziale i na tym stanowisku pozostał praktycznie do końca swojej aktywności zawodowej.
Dział Miejski należy do ważnych jednostek tworzących gazetę codzienną. W "Dzienniku Polskim" tam koncentrowała się główna, a w niektórych latach cała (z wyłączeniem terenu) własna działalność informacyjna. Od tego działu rozpoczynali pracę młodzi dziennikarze, aby - w zależności od temperamentu zawodowego, kierunku ukończonych studiów (zainteresowań, uzdolnień, no i potrzeb redakcji, oczywiście) pozostać tam rok - dwa lub wiele lat, albo polec na wstępie, gdy ujawniła się nikła przydatność do zawodu. Dział Miejski był miejscem, gdzie młodzi adepci dziennikarstwa opanowywali praktycznie podstawy zawodu. Pierwsze zadania, jakie aplikował Janusz Jakubowski nowo przyjmowanym do działu, były w istocie testami na umiejętność patrzenia, widzenia, szybkiego, atrakcyjnego i - przede wszystkim - zwięzłego opowiedzenia tego na piśmie. W gazecie znacznie mniejszej niż obecnie zwięzłość była wymogiem podstawowym. Za tym szedł szacunek dla słowa jako precyzyjnego narzędzia pracy dziennikarza.
Te umiejętności i nawyki najstarsi dziś dziennikarze "Dziennika Polskiego" zdobywali pod okiem Janusza Jakubowskiego.
Jakim był szefem? Nie miewał faworytów; to może dziwne, ale tak było. Wymagał absolutnej dyspozycyjności: redakcja miała prawo do czasu swoich pracowników w każdym dniu i godzinie. Nie tolerował obijania się, niepunktualności, niechętnie patrzył, gdy ledwie opierzona piechota Działu Miejskiego wstępowała ochotniczo w publicystyczne szranki, choć - prawdę mówiąc - nie protestował specjalnie gorąco i nie przeszkadzał.
Należał do dziennikarzy - pozytywistów, których ideałem jest dziennikarstwo interwencyjne: uwieńczona sukcesem batalia o załatanie dziury w dachu, likwidacja jakiegoś drobnego absurdu biurokratycznego - to, co było (czasem) do załatwienia, a co czyniło najbliższy świat może trochę znośniejszym.
Przyszedł czas emerytury. Dała znać o sobie choroba nowotworowa, zdiagnozowana po polsku, czyli późno. Następne lata - aż po ostatnie dni - były walką z chorobą. Walką prowadzoną w sposób imponujący, bez narzekania, bez użalania się nad sobą. I bez rezygnowania z aktywności: był współtwórcą i - aż do tego roku - przewodniczącym Stowarzyszenia Seniorów Prasy Krakowskiej. Mimo własnej dolegliwej choroby, energicznie i skutecznie niósł, organizował pomoc tym, którzy tego potrzebowali.
Był potrzebny. Zawsze - i do końca.
Jolanta Antecka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski