Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żegnaj, Krzysztofie

Redakcja
Czas najwyższy, by ten rok się skończył. Zabrał tylu wspaniałych ludzi, także z naszego, krakowskiego podwórka: Ludwik Jerzy Kern, Krzysztof Lipski... Przed świętami odszedł od nas Krzysztof Drohomirecki - założyciel sieci sklepów i kawiarni "Pożegnanie z Afryką".

Można by powiedzieć: no cóż, prowadził jeden z biznesów, jak wielu ludzi. Ale to nie byłaby prawda. Bo Krzysztof przede wszystkim był pasjonatem tego, co robił. O kawie wiedział wszystko. Opowiadał o niej z pasją, z absolutnym znawstwem, które zdobywał, jeżdżąc po światowych plantacjach, sprowadzając fachową literaturę, poznając opowieści i legendy. Jego fachowy nos rozpoznawał jakość kawy, gdy tylko poczuł zapach w trakcie parzenia. Rozróżniał bezbłędnie to, co dobre, markowe, od tego, co tylko umownie nazywa się kawą. - Różnica między kawą, którą zwykle pijamy, a wysokogatunkową jest taka, jak pomiędzy burgundem a winem marki wino - zwykł mawiać. A wina znawcą też był wybornym.

"Pożegnanie z Afryką" było światem zapachów i aromatów Krzysztofa i jego żony Zofii, która w sklepiku i kawiarni przy ul. św. Tomasza otwarła swoiste muzeum kawy, z pięknymi starymi zaparzaczami, młynkami, dzbankami, porcelaną. Krzysztof bardzo dbał o to muzeum, gdyż dbał o kultywowanie tradycji związanych z kawą. Lubił opowiadać o niejakim Jerzym Franciszku Kulczyckim z Sambora, założycielu pierwszej wiedeńskiej kawiarni. Kącik Kulczyckiego w "Pożegnaniu z Afryką" był oczkiem w głowie Krzysztofa, który doprowadził też do odsłonięcia przez potomka Jerzego Franciszka tablicy pamiątkowej na kamienicy przy ul. Tomasza.

Z Krzysztofem i Zosią wielokrotnie spotykaliśmy się na wspólnych imprezach, choć nie byliśmy zaprzyjaźnieni. Stanowili ciekawą parę: Krzyś z charakterystycznym uśmiechem, Zosia zwykle w ekscentrycznym kapeluszu... Kilka razy gościłam w domu państwa Drohomireckich, kiedy po znakomitej kolacji Krzysztof zaczynał opowieści - a opowiadał świetnie - o podróży do Brazylii czy Etiopii, gdzie zwiedzali z Zosią plantacje kawy, poznawali kolejny proces jej wypalania. Nie zapomnę też wieczoru, podczas którego gospodarz zaprosił znajomych w gościnne domowe progi na wypalanie kawy, kawy później mielonej i parzonej w stosownym tyglu. Ten ceremoniał zachwycał nas i jednocześnie nie mogliśmy się nadziwić, jakże inaczej ten boski napój smakuje. Jakże fascynująco Krzysztof opowiadał o plantacji, zbiorach, selekcji ziaren najlepszej i najdroższej kawy świata: Blue Mountain. Jego wiedza była imponująca. I wdzięk, z jakim ją przekazywał. Miał tyle planów...

Kilkakrotnie wypijałam z Krzysztofem kawę w "Pożegnaniu z Afryką" - zwykle tę z kardamonem; oboje jeszcze wtedy paliliśmy, ale nie tam, w tym "świętym" kawowym miejscu. - Kawa nie znosi konkurencji zapachów, a przede wszystkim dymu - mówił z uśmiechem, spoglądając w stronę figurki Kulczyckiego.

Pogrzeb Krzysztofa Drohomireckiego odbędzie się 29 grudnia o godz. 13 na Cmentarzu Rakowickim

Jolanta Ciosek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski