Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żegnaj, Mistrzu!

Redakcja
Życzliwy, przyjacielski, profesjonalista, idol kibiców - taki pozostanie w pamięci sportowego świata Janusz Kulig

   To niesprawiedliwe, że okrutny los wybiera tych najlepszych. Janusz Kulig był u szczytu swoich możliwości, był największym rajdowym talentem ostatnich lat. Z roku na rok jeździł coraz lepiej, zaczął sięgać po międzynarodowe sukcesy. Precyzyjnie realizował kolejne sportowe wyzwania. Dla wielu młodych kierowców był i pozostanie niedoścignionym wzorem. Teraz Janusz będzie się ścigał już tylko po podniebnych trasach - tak Krzysztof Hołowczyc wspomina Janusza Kuliga. Sportowy świat wciąż pozostaje w szoku po tragicznej śmierci mistrza kierownicy.

   Zawsze otwarty na kibiców, uśmiechnięty, zawsze służący radą, chętnie udzielający wywiadów, podpisujący autografy i pozujący do zdjęć nawet wówczas, jeśli sesje z kibicami przedłużały się w nieskończoność. Taki był Janusz Kulig do ostatnich chwil przed tragedią, która rozegrała się na przejeździe w Rzezawie. W pamięci każdego, kto choć raz spotkał Go na swojej drodze, pozostanie skromnym, pogodnym człowiekiem, zawsze optymistycznie nastawionym do tego, co robi.
   Poznałem Janusza w 1992 roku. Był wówczas młodym, stojącym u progu kariery kierowcą rajdowym, który miał już za sobą wprawki odbyte za kierownicą "malucha". O tym, że jest to utalentowany chłopak, mogło świadczyć choćby trzecie miejsce wywalczone w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski w klasie, w której rywalizowali ze sobą zawodnicy dysponujący A-grupowymi fiatami 126p.
   To wtedy opowiedział mi, jak zakochał się w rajdach. Gdy przed oknami jego rodzinnego domu w Łapanowie po raz pierwszy przemknęły samochody biorące udział w Rajdzie Krakowskim, postanowił, że sam spróbuje swoich sił za kierownicą i wystartuje w rajdzie, którego trasa wiodła nieomal wokół podwórka jego rodzinnego domostwa.
   Pamiętam też drugi epizod związany z osobą Janusza. Był rok 1993. Już jako reprezentant zespołu sponsorowanego przez trzebińską rafinerię Kulig i jego ówczesny pilot Darek Burkat zasiedli za kierownicą A-grupowej toyoty corolli. Był to pierwszy jak na tamte czasy profesjonalny samochód, jakim Janek mógł ścigać się z rywalami na trasach RSMP. A czynił to w sposób absolutnie zdeterminowany i wskazujący na olbrzymi talent. Wprawdzie toyota okazała się pojazdem zawodnym, ale pozwoliła zawodnikowi zakosztować szybkiej jazdy i jeszcze bardziej zakochać się w rajdach. Czwarte miejsce w klasie A-6 wywalczone tym autem w MP stało się dla Janusza zaledwie pretekstem do tego, co miało nastąpić później.
   A potem była kontynuacja współpracy z rafinerią w Trzebini i starty najpierw oplem kadettem GSi grupy N, potem zaś oplem astrą GSi grupy A. Obserwując poczynania Janusza, jego zaangażowanie, sposób podejścia do tego, co robi, wreszcie coraz większy profesjonalizm, pomyślałem, że chłopak bardzo szybko dopnie swego i stanie się jednym z najszybszych kierowców rajdowych w Polsce.
   Wkrótce podpisał umowę o współpracy z zespołem Renault Polska. Stawiając na młodość i entuzjazm oraz niebagatelne już umiejętności Janusza, szefostwo Renault oddało przysłowiowy strzał w dziesiątkę. Po kilku ćwiczeniach za sterami clio maxi Kulig i jego ówczesny pilot Jarek Baran usiedli w kokpicie megane maxi i po wspaniałym sezonie w 1997 roku po raz pierwszy, ale nie ostatni w swojej karierze wywalczyli tytuły najlepszych rajdowców w Polsce. Nie tylko ja, ale wielu innych dziennikarzy miało potem wspaniałą okazję doświadczyć, jak znakomitym kierowcą był Janusz. Na ulubionym przez siebie fragmencie odcinka specjalnego w okolicach Rajbrotu Kulig odbył jazdy testowe renault maxi megane, wożąc u swojego boku dziennikarską brać. Pamiętam mistrzostwo, z jakim kierowca prowadził maszynę oraz wielki spokój, demonstrowany przez rajdowego mistrza Polski.
   Nie był to ostatni raz, kiedy miałem okazję podróżować rajdowo u boku Janusza. Kilka lat po przejażdżce megane, kiedy Kulig zapisał na swoim koncie kolejny tytuł mistrza kraju i miał za sobą sezon w samochodzie klasy WRC o napędzie na cztery koła, pojechaliśmy na Słowację, gdzie wspólnie z miejscowym pilotem Emilem Horniaczkiem Janusz walczył o tytuł mistrza tego kraju. Przed startem w rajdzie Mikona podczas jazd testowych zawodnik zaprosił na prawy fotel towarzyszących mu dziennikarzy. Byłem jednym ze szczęściarzy. Przejażdżka odcinkiem specjalnym w toyocie corolli WRC Kuliga pozwoliła mi zrozumieć, dlaczego Słowacy tak bardzo zabiegali o to, aby to właśnie Janusz reprezentował barwy ich zespołu i dlaczego nasz kierowca pozostawił w tyle całą słowacką czołówkę, zdobywając tytuł mistrza tego kraju.
   I ostatni epizod z jazd z Kuligiem. Na ulubionej drodze z Rajbrotu do Muchówki Janusz testował i ustawiał przed sezonem seata cordobę WRC. Żółty bolid fruwał na sławnych rajbrockich hopach, pokonując kolejne testowe kilometry. Trudno zapomnieć wrażenia z tych jazd. Przed każdą hopą, która unosiła ważący ponad tonę samochód wysoko w powietrze, słyszałem w intercomie głośne: "hooooppppa!!" Janusza. Dla niego była to zabawa. Panował nad samochodem w sposób nie budzący najmniejszych wątpliwości, mimo iż były to początki jego przygody z cordobą. Pamiętam też, z jakim szacunkiem i respektem zwracali się do Janusza niemieccy mechanicy i inżynierowie obsługujący seata. Wiedzieli, że mają do czynienia z niepospolitą osobowością.
   Wrażenia z jazd z mistrzem to jedno, wrażenia z bezpośrednich kontaktów z nim to drugie. Skoncentrowany i zamknięty w sobie podczas pokonywania odcinka specjalnego czy podczas zawodów, zmieniał się diametralnie w czasie towarzyskich rozmów i spotkań. Zawsze otwarty na kibiców, uśmiechnięty, zawsze służący radą. Taki był do ostatnich chwil przed tragedią w Rzezawie. Takiego właśnie zapamiętałem go ja i tysiące tych, którzy kochali Janusza i dopingowali na rajdowych trasach całego świata. MACIEJ HOŁUJ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski