Start Tomasza Lichonia w londyńskim triathlonie. Zawodnik z Dobczyc na pierwszym planie, tuż po wyjściu z wody. Fot. Archiwum prywatne
TOMASZ LICHOŃ. Pływa, jeździ na rowerze i biega. Bez przerwy. W tym roku wystartował już w London Triathlon na dystansie olimpijskim. - Z wynikiem 2.29,29 byłem drugi z Polaków w swojej grupie wiekowej - mówi.
Zresztą, do dzisiaj może się wylegitymować jednym z najlepszych w Polsce rezultatów w Ironmanie (3,8 km - pływanie, 180 km - na rowerze plus maraton) - 8.58,14 uzyskanym w 2000 roku w niemieckiej miejscowości Roth.
Minęło 10 lat, Lichoń zdążył skończyć studia na katowickiej uczelni i w 2000 roku wraz z rodzicami zawitał do rodzinnego miasta ojca. Realizując sportowe pasje, przez cztery sezony występował w piłkarskiej drużynie Raby jako ofensywny pomocnik albo napastnik. - Grałem z Tomkiem Twardoszem, Michałem Kawalcem, Michałem Rumanem, Januszem Krawczykiem, Piotrkiem Godulą - wspomina Lichoń. - Potem, będąc nauczycielem WF w Zespole Placówek Oświatowych w Wiśniowej trenowałem młodzież w tamtejszym Lubomirze, dałem się namówić i występowałem również jako piłkarz w barwach B-klasowej wówczas Dziecanovii. Uzyskaliśmy nawet awans do klasy A, ale przez cały czas po głowie mi chodził triathlon, ciągle myślałem o starcie w tej niesamowitej dyscyplinie.
W tym roku pomysł startu zaczął nabierać konkretnych kształtów. Debiut miał nawet nastąpić jesienią 2010, ale zawody triathlonowe w Żywcu z powodu powodzi nie doszły do skutku. W kwietniu wystartował w Cracovia Maraton. - Na trzy i pół tysiąca startujących zająłem miejsce 1400. Osiągnąłem czas 3 godziny 57 minut, ale był to mój pierwszy start na takim dystansie - wspomina Tomasz Lichoń. - Mimo wszystko liczyłem na lepszy wynik, w granicach 3.30. Na półmetku byłem na mniej więcej 600. miejscu, potem było już tylko gorzej.
Trzy i pół miesiąca później Lichoń, namówiony przez siostrę swojej żony spróbował sił w wymarzonej dyscyplinie - wystartował w London Triathlon na dystansie olimpijskim (1,5 km pływanie, 40 km rower i 10 km bieg), gdzie na dwudniowych zawodach pojawiło się w sumie 15 tys. ironmanów z całego świata. Rower o wartości mniej więcej 10 tys. zł pożyczył od Anglika, zapłacił 80 funtów wpisowego i znalazł się z numerem startowym 9876 w gronie pół tysiąca zawodników, rywalizujących w kategorii wiekowej 35-39 lat. - Start i meta były blisko dzielnicy Greenwich, na rowerze jechaliśmy m.in. przez London Bridge i obok olimpijskiej hali sportowej, a bieg poprowadzony był trasą koło Uniwersytetu Londyńskiego i olimpijskiego toru wioślarsko-kajakowego - opowiada nadal z widoczną euforią w domowym zaciszu w Dobczycach miłośnik triathlonu. - Zająłem 97. miejsce ze stratą 27 minut i 4 sekund do zwycięzcy, Anglika Toma Frosta; uzyskałem rezultat 2.29,29 i byłem drugi z Polaków w tej grupie wiekowej.
Przygotowując się do tegorocznego startu w Londynie, Lichoń przepłynął około 60 km, przebiegł prawie 800 km, a na rowerze przejechał niemal 2000 kilometrów. Na rowerze, jeżeli tylko pogoda dopisuje, spotkać go można na trasie z Dobczyc do Wiśniowej i z powrotem, pływanie trenuje na basenach w Wieliczce, Myślenicach, a biegi najczęściej w okolicach Dobczyc.
Zawodnik (183 cm wzrostu, waga w okresie startowym 80-81 kg) nie zamierza poprzestać na jednym letnim starcie w stolicy Anglii, w przyszłym roku planuje start w half-triathlonie (1,9 km pływanie, 90 km rower, 21 km bieg) podczas mistrzostw kraju w Suszu, a swoje 40-lecie za niespełna 3 lata pragnie uczcić startem w zawodach Ironman, najpewniej w Niemczech.
Zrób to, a będziesz wspominał do końca życia
Legendarny komandor marynarki wojennej US John Collins, który zainicjował w drugiej połowie lat 70. minionego wieku na Hawajach tę morderczą konkurencję, powiedział któregoś dnia: - Pokonaj dystans 3,8 km pływania, następnie przejedź na rowerze 180 km i na koniec pobiegnij maraton. Zrób to, a będziesz do końca życia mógł wspominać ten dzień jako coś wyjątkowego!
Wcześniej, w 1977 roku, na Hawajach ten sam komandor Collins posprzeczał się ze swoimi kolegami o to, który wyścig jest trudniejszy: czy pływacki Waikiki Rough na dystansie 4 km, czy kolarski dookoła wysp Oahu o długości 180 km, czy może bieg maratoński w Honolulu. Salomonowym rozwiązaniem sporu była propozycja, aby wszystkie zawody połączyć i rozegrać jednego dnia. Od tamtej pory każdy, kto ukończy ten wyścig otrzymuje miano "Żelaznego człowieka". Po starcie z miejsca wspólnego, wyścig pozostaje ciągły, bez przerw pomiędzy kolejnymi dyscyplinami.
Pierwsze zawody Ironman na Hawajach na wyspie Kona rozegrano w 1978 roku, z Polaków - w 1991 roku 16 miejsce z czasem 8.59,43 zajął Grzegorz Zgliczyński.
Andrzej Domagalski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?