Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zemsta po latach

Redakcja
Kilka dni po tragedii w Lachowicach znaleziono bardzo ciekawą mapę, wykonaną w połowie lat 70. przez pracownika Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zaznaczono na niej wyraźnie, że góra, która osunęła się w czasie lipcowej powodzi i zniszczyła dorobek życia kilkunastu rodzin, jest potencjalnym osuwiskiem. Opracowanie, zaraz po tym jak powstało, trafiło jednak na półkę i jeszcze kilka lat później, urzędnicy nie wiedząc - bądź nie chcąc wiedzieć o nim - bez dyskusji wydawali pozwolenia na budowę domów na wzgórzu.

Już w 1975 roku było wiadomo, że osuwisko w Lachowicach może się w każdej chwili uaktywnić, ale jeszcze kilka lat później pozwalano na nim budować domy

 - Czy można było zapobiec tragedii? - zastanawiają się do dziś mieszkańcy Lachowic. 26 lipca nagle podłoże góry straciło przyczepność, ziemia popłynęła w dół niszcząc wszystko po drodze. W wyniku osunięcia się zbocza pod zwałami ziemi runęły domy dwunastu rodzin. Na skutek ruchów podłoża konstrukcja wielu innych została poważnie nadwerężona. Nie wiadomo, czy będą nadawać się do zamieszkania. Kilka tygodni po tym rzadko spotykanym jeszcze w Polsce zjawisku poszukuje się winnych, chociaż wszyscy widzą, że tego, co się stało, nie można już odwrócić...
Najwięcej w Beskidach
 W Polsce osuwiska uaktywniały się dotychczas bardzo rzadko. Najwięcej jest ich właśnie w Beskidach. Po raz pierwszy w kraju doszło jednak do tragedii na taką skalę.
 - Każda góra jest zagrożona osunięciem, ale nie można przecież zabronić budowania domów na byle stoku - powtarzają geolodzy, którzy już dzień po tragedii byli na miejscu i do tej pory badają to nietypowe zjawisko - Osunięcie spowodowane jest najczęściej długotrwałymi opadami deszczu, w wyniku których gromadząca się pod powierzchnią ziemi woda powoduje utratę przyczepności przez górną część podłoża. Każda góra doświadcza tego raz na kilkaset albo kilka tysięcy lat. Zależy to od budowy podłoża.
 - To było miejsce bardzo urokliwe. Na dole płynęła rzeczka, wokół niej roztaczała się polana. Aż przyjemnie było tutaj mieszkać. Taki górski spokój - wspominają mieszkańcy.
 Dziś polany już nie ma. Nie ma także domów, które stoczyły się wraz z płatami ziemi do rzeki. Na łące znajduje się teraz przesunięte chaotycznie o kilkadziesiąt metrów zbocze.
Szukanie winnych
 - Po tym jak osuwisko się uaktywniło, geolodzy przywieźli mapę, którą opracował w 1975 roku pracownik UJ. Teren, który się usunął - cała góra Pierchałowa ze zboczem - wyraźnie był na niej zaznaczony jako miejsce potencjalnego osuwiska. Już wtedy było wszystko wiadomo, tymczasem nas żywioł kompletnie zaskoczył - mówi Olgierd Kierski, kierownik referatu budownictwa w urzędzie gminy Stryszawa.
 - Panie, ja o zezwolenie na budowę starałem się w 1979 roku. Nic nie słyszałem, że teren jest zagrożony, a tu, patrz pan, 40 metrów od mojego domu są ślady po osunięciu. Gdybym wcześniej widział, to na pewno bym się tutaj nie budował. To tak, jakby wydać na siebie wyrok. Wcześniej czy później musiało się to tak skończyć - krzyczy właściciel domu na zboczu.
 - Do tej pory nikt o istnieniu takiej mapy w gminie nie widział - zastrzega Olgierd Kierski.
 Miejsc potencjalnie zagrożonych osuwiskiem nie oznaczono na planie sprzed kilkudziesięciu lat, ani w obecnie obowiązującym od 1994 roku. Wynika z tego, że każdy zainteresowany jeszcze kilka miesięcy temu mógł uzyskać pozwolenie na budowę domu na feralnej górze w Lachowicach.
 - W 1994 roku__wojewódzkie biuro projektowe z Bielska robiło nam plan zagospodarowania przestrzennego. Nie wiem jak ci urbaniści to robili, ale prawdopodobnie też nie dotarli do żadnych map i terenów zagrożonych w Lachowicach nie zaznaczyli. Dało to przepustkę do powstawania pod zboczem domków letniskowych, dziś wiele z nich całkowicie zostało zniszczonych. Ale trzeba pamiętać, że cała sprawa ciągnęła się już kilkadziesiąt lat wstecz i sądzę, że jest to zaniedbanie ówczesnych urzędników, którzy kiedyś zatwierdzali plan zagospodarowania przestrzennego. Z drugiej strony - dokument sporządzało biuro urbanistyczne i to ono powinno przedłożyć właściwy plan, sprawdzony pod każdym względem. Przecież radni się na tym nie znają. Na tej podstawie powinny zostać wykluczone spod zabudowy miejsca zagrożone - Olgierd Kierski doszukuje się winnych zaniedbań.
 - Jeżeli ktoś napisał pracę na ten temat, to powinien ją upublicznić. Może nie doszłoby do takiej tragedii?! - _nie ustępują zrozpaczeni mieszkańcy.
 - _Z tego, co mi wiadomo, mapa została sporządzona w ramach pracy magisterskiej. Nie została upubliczniona. Była w posiadaniu autora i służyła do celów naukowych. Żaden urząd o istnieniu takiej mapy nie wiedział
- ripostuje urzędnik. - W państwowym instytucie geologii mówią jednak, że każdy plan zagospodarowania przestrzennego, a szczególnie dla takich, jak u nas, terenów górzystych, powinien być opracowany pod kątem potencjalnego zagrożenia osuwiskiem... Wydaje mi się, że teraz nie ma co szukać winnych. Mam nadzieję, że po tym doświadczeniu takie badania zostaną sporządzone i w nowym planie, który będziemy przygotowywać, zostanie to już ujęte, aby zapobiec podobnym tragediom.
Góra już ruszyła
 Tymczasem, według relacji poszkodowanych lachowioczan, osuwisko już wcześniej dawało o sobie znać.
 - Kilka lat temu z korzeniami zawaliło się tak po prostu parę drzew i ziemia się wybrzuszyła. Ale kto zwracał na to uwagę i przypuszczał, że to się może tak skończyć? Dziś już wiem, że nie trzeba było tych sygnałów lekceważyć - rozkłada ręce pięćdziesięciolatek. Jego dom znajduje się kilkadziesiąt metrów od granicy osuwiska.
 Dodaje, że już w starych kronikach Lachowic i gminy Stryszawa znalazły się zapisy o osuwaniu się góry. Prawdopodobnie było to w 1811 roku.
 - Ślady po osuwiskach z przeszłości fachowcy mogą wykryć w każdej chwili. Już kiedyś ta góra "zjechała" i to stwierdzili geolodzy - potwierdza kierownik referatu budownictwa. - Osuwisko można poznać po specyficznych uskokach, ukształtowaniu roślinności, budowie geologicznej podłoża.
Życie w niepewności
 Kilkanaście rodzin pozostaje bez dachu nad głową. Kilka innych może ten dach w każdej chwili stracić. Wszyscy mieszkają w Gminnym Ośrodku Kultury.
 - Na zboczu są zainstalowane przyrządy miernicze, jest prowadzona obserwacja satelitarna całego terenu. Trwają specjalistyczne prace geologów. Sądzę, że ich wynik poznamy już niebawem. Dopiero wtedy będzie wiadomo, na czym stoimy. Żeby tylko nie okazało się, że domy na tym zboczu nie nadają się do zamieszkania, bo to by była tragedia dla wszystkich - mówi wójt gminy Stryszawa Jacek Zając.
 Najgorsze wydaje się to, że pod wpływem większych deszczów góra w każdej chwili może na nowo ruszyć w dół. W promieniu kilkudziesięciu metrów na stoku wytworzył się jęzor. W niektórych miejscach w taką przestrzeń można spokojnie włożyć metrowy kij. - Zagrożenie, że góra na nowo ruszy w dół, zawsze istnieje. Oby tylko tak się nie stało - ma nadzieję Olgierd Kierski. - Zbocze jest nachylone pod kątem 20 stopni. To nie jest dużo. Poczekajmy jednak na wyniki badań.
MirosŁaw Gawęda

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski